eska eska
1839
BLOG

Dlaczego możliwe są przekręty w samorządach

eska eska Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Odpowiedź jest prosta – bo prawo je dopuszcza. Część ustaw dotyczących działania samego samorządu, a w tym zwłaszcza gospodarki przestrzennej, wraz z towarzyszącymi tym ustawom niezliczonymi rozporządzeniami różnych ministerstw, buduje taki zestaw procedur i przepisów wykonawczych, że sam diabeł się w tym nie rozezna, za to zblatowane struktury samorządowo–sądowo-mafijne pływają w tym jak szczupaki w mętnej wodzie.
Ten „zestaw” przepisów to nie żaden przypadek, tylko celowo budowana struktura prawna, począwszy od czasów AWS, weźmy przykład pierwszy z brzegu:

Pierwotnie gminom przypisano prawo do zarządzania przestrzenią w postaci planów zagospodarowania, tworzących prawo miejscowe. Natomiast sprawdzanie zgodności konkretnych inwestycji z tym prawem przypisano państwu, w ten sposób blokując niejako możliwość „dogadania się” na poziomie samorządu bez kontroli z zewnątrz.

Po wielu zmianach strukturę kontrolną zepchnięto na powiaty – to jakoś działa, jeśli chodzi o małe gminy. Natomiast miasta duże, na prawach powiatu, mają u siebie i stanowienie przepisów i kontrolę ich przestrzegania „pod jednym berłem”, skutek wiadomy – każdy numer można wykręcić, bo przepisy aż proszą się o „falandyzowanie”. Dodatkowo zamieniono prawo miejscowe, czyli plan rozwoju dla gminy, na studium rozwoju, które tylko wytycza kierunki. Planów się nie uchwala (po co? utrudniają elastyczność), natomiast „twórczo” się interpretuje owe kierunki w ramach decyzji o warunkach zabudowy.
W efekcie przedmiotem negocjacji pomiędzy potencjalnym inwestorem/deweloperem a włodarzami miasta nie jest sens inwestycji, jej przydatność gospodarcza, społeczna czy inna, nie jest tym bardziej racjonalny rozwój przestrzenny. Nie, negocjuje się tylko „koszt falandyzacji” przepisów na rzecz inwestora.

Często słyszę pytanie > na litość, dlaczego to jest takie brzydkie, dlaczego w tym miejscu, dlaczego zepsuto jakiś kolejny kawałek krajobrazu, czemu służy ta bezsensowna droga itp. Zasze wtedy odpowiadam, że to złe pytanie, bowiem nie należy pytać „dlaczego”, tylko „za ile”.
Czasem zdarza się burmistrz zacny i owo „za ile” dotyczy jakichś dodatkowych pieniędzy dla miasta, to jednak rzadkość. Ostatnio taki jeden z PiS wyleciał, bo w ramach negocjacji przetargowych żądał placyków zabaw. Duży błąd!  Trzeba było po cichu kazać wpłacić na fundację kuzyna ciotki, placyki by zbudowała fundacja i jeszcze wszyscy by pensje wzięli. I byłoby czyściutko w papierach i pełna gala w mediach. Tak to się załatwia, jeśli ktoś ma jeszcze jakieś skrupuły. Jak nie ma, to wystarczy konto w raju podatkowym.

Z racji zawodu praktycznie cały czas stykam się z takimi sprawami, wystarczy zajrzeć w kilka miejsc w dokumentacji, żeby wiedzieć, jak coś zostało „przewalone” – ale co z tego, skoro to nikogo nie obchodzi? Powiem więcej, większość (także radni) straszliwie narzeka, ale kompletnie nie rozumie, w czym rzecz. Samorządy, zwłaszcza od miast powiatowych wzwyż, są oplecione siatką układów i zależności i trzeba charakteru z żelaza i ogromnej wiedzy, żeby nie zostać błyskawicznie wciągniętym w ten układ - bo dlaczego nie korzystać, skoro to jest praktycznie bezkarne?

Od dwóch lat rząd (a raczej różne jego ministerstwa) przymierza się do poprawienia niektórych przepisów. I choć wystarczyłoby od ręki zmienić dwa, trzy zapisy w paru miejscach, żeby opisany wyżej proceder znacząco zahamować (o ile nie zlikwidować całkiem) - to jakoś się to nie udaje.

Szczerze życzę PiS/ZP, żeby jak najwyżej wygrało wybory samorządowe. Zastanawiam się tylko, ile czasu minie, zanim cześć owych zwycięzców nawet nie zauważy, jak zostanie „zblatowana” przez istniejące struktury prawno-urzednicze, natomiast  co bardziej oporni wylecą na podstawie sprytnie przygotowanych zarzutów...

 

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka