Eternity Eternity
2669
BLOG

Łódź i brytyjski szmatławiec…

Eternity Eternity Polityka Obserwuj notkę 149

 Moją opinie na temat artykułu gazety The Sun z 9 stycznia 2012 r. pod tytułem: Polish city that’s moved to Britain przekazałem w formie pisemnej do redakcji tej gazety. Jednocześnie poprzez e-mail przekazałem treść tego artykułu do kilka amerykańskich organizacji m.in. The Conference of Presidents of Major American Jewish Organizations, Chabad-Lubavitch, U.S. Holocaust Museum (HolocaustMuseum) • Washington, D.C. A także http://izrael.org.il/historia/674-unikalne-filmy-z-wizyty-l-kaczyskiego-w-izraelu-2006.html.etc. oraz wielu przyjaciół na całym świecie. 

 
Łódź ze względu na moje koligacje, od strony rodziny ojca, przyjaciół i samego miasta jest mi bliska. Łódź jest zaniedbana od 1945 roku. Nikt nie potrafił stworzyć realnego planu jego koniecznej rekonstrukcji i budowy nowych, koniecznych założeń architektonicznych. Od kilku lat starałem się, aby Michał Seweryński  /bezpartyjny, były minister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego/ wybitny profesor prawa międzynarodowego, przyjaciel JPII, honorowy ambasador francuski w Łodzi, wyraził zgodę na kandydowanie na prezydenta miasta Łodzi. Niestety, ze względów rodzinnych i nadal olbrzymiego nakładu pracy zawodowej, Michał musiał odmówić.
 
Zastanawiałem się, w jaki sposób ja, dzisiaj, mogę oddać hołd temu miastu? Postanowiłem przekazać wspomnienia innych, którzy byli autentycznymi bohaterami tamtych upiornych lat. Ja tylko mogłem kibicować i pomagać w formie możliwej w tamtych czasach. Każde miasto, nawet najpiękniejsze ma swoje slumsy i zaniedbane miejsca. Mogę przekazać The Sun wiele zdjęć z pięknych miast na całym świecie, tak ujęte obiektywem, że odstraszają. Emigracja łodzian nie podoba się, Brytyjczykom…? Miliony ich wyjechało opuszczajac swój kraj od przeszło 3 dziesięcioleci. Doprawdy, bezczelność i buta mało spotykana. Na szczęście to tylko bulwarówka, większość Brytyjczyków rozsianych po świecie to fajni ludzie. Tekst ten poświęcam łodzianom rozsianym po świecie po całym świecie. 
 
 
The Sun artykuł”: http://www.thesun.co.uk/sol/homepage/features/4728585/Polish-city-thats-moved-to-Britain.html
 
 
Zdjęcie prywatne. Bez pozwolenia publicznie nie kopiować. Prof. dr habilitowany Michał  Seweryński z rodziną 
 
Stan wojenny z komina JOTESU
 
Wprowadzenie stanu wojennego w Łodzi przebiegło trochę inaczej niż w pozostałych dużych ośrodkach przemysłowych Polski. Przygotowania list proskrypcyjnych, a także inne elementy scenariuszy uderzenia w „Solidarność”, zaczęły się wczesną jesienią 1980 r. i kolejno były dostosowywane oraz doskonalone.
 
Liderów regionu łódzkiego noc z 12 na 13 grudnia zastała w Gdańsku, skąd – poza Grzegorzem Palką – zdążyli powrócić niedzielnym rankiem. Jednak nie przenieśli centrum strajkowego regionu z budynku Zarządu „S” do zajezdni tramwajowej czy innego dużego zakładu. Odezwy – wielce patriotyczne – proklamowane przez Jerzego Kropiwnickiego i Andrzeja Słowika docierały do gromadzącego się tłumu z okien gmachu Zarządu „S” niemal sąsiadującego przy Piotrkowskiej z katedrą św. Stanisława Kostki.
 
Około godz. 13 ZOMO złamało opór i zdobyło ten budynek, osoby w nim zatrzymane (w tym obu przywódców) zawiozło do więzienia w Łęczycy, w którym od północy zgromadzono już kilkudziesięciu innych internowanych. Akcja ZOMO polegała na niszczeniu budynku oraz zgromadzonych w nim maszyn offsetowych i miała charakter spektakularnego wandalizmu wobec mienia i oręża „Solidarności”. Związek był przecież nieuzbrojony, jego siłą była liczebność i wolne słowo.
 
 
 
(foto. ze zbiorów Zbigniewa Józefa Dominiaka)
 
Społeczeństwo
 
Do roli bastionu oporu urósł – dość nieoczekiwanie w robotniczym mieście – budynek Wydziału Prawa Uniwersytetu Łódzkiego. Liczni studenci z NZS* i nieliczni pracownicy UŁ aktywni w NSZZ „S” okupowali gmach położony w centrum Łodzi, vis-a-vis sądu wojewódzkiego, Teatru Wielkiego i placu Dąbrowskiego – ważnego węzła komunikacyjnego. Dla dowodzących pacyfikacją Łodzi ten punkt oporu miał bodaj większe znaczenie niż zdobycie usytuowanych peryferyjnie zbuntowanych fabryk. Niedługo przed atakiem studenci zdołali z pomocą tramwajarzy spiąć rząd tramwajów, odcinając dostęp do swej warowni. Wydarzenia te rekonstruuje paradokumentalny film Grzegorza Królikiewicza pt. „Bardzo krótki strajk” (2006). Zdobycie 15 grudnia 1981 r. Wydziału Prawa i pobicie egzekutywy PZPR „na dyżurze partyjnym” (studenci ewakuowali się tuż przed szturmem) zbiegło się w czasie z końcem otwartych protestów w fabrykach. Siły ZOMO terminowo skończyły tego dnia robotę w Łodzi i dyslokowane były pospiesznie na Wybrzeże.
 
Rozmaite grupy inicjatorów próbowały od 13 grudnia zastąpić aresztowany Zarząd Regionu. Było to tym ważniejsze, że komisarz strajkowy regionu, Marek Burski, przeszedł na stronę władz. W pewien sposób zamiar przewodzenia ziemi łódzkiej powiódł się Międzyzakładowemu Komitetowi Strajkowemu (z Zakładów Bawełnianych „Marchlewskiego”). MKS z Jerzym Dłużniewskim na czele działał do lutego 1982 r., kiedy bezpiece udała się akcja aresztowań członków MKS. Inne grupy: „Jesteśmy”, Robotniczy Komitet Oporu, łódzcy tramwajarze – podejmowały działania z rozmaitym skutkiem. Jedni wpadali po kilku tygodniach, drudzy działali bez dekonspiracji – np. grupa „Biuletynu Łódzkiego” występująca pod szyldem RKO, czy redakcja „Solidarnych” – nieprzerwanie do 1989 r. Równie długo ukazywały się obszerniejsze periodyki: „Prześwit” i „Kurs”, powstałe nieco później w miarę krystalizacji środowisk oporu. Warto zauważyć, że w miarę powodzenia SB w aresztowaniach działaczy związkowych ważną rolę animacyjną odgrywali w walce z władzą liczni radykałowie z KPN. Przede wszystkim jednak nowi, podziemni liderzy swych środowisk, głównie młodzi, na ogół dość dobrze wykształceni i szybko uczący się ról i zachowań w opresyjnej sytuacji.
 
 
 
Oddział ZOMO idący do ataku na ul. Piotrkowskiej
 
 
Komin obserwacyjny i atak transporterów
 
Wróćmy jednak do pierwszych grudniowych dni, nim zaczęły się zawiązywać i umacniać podziemne struktury. Fabryki i większe organizacje „Solidarności”, NZS i innych organizacji, pozbawione przywódców, podjęły spontanicznie nieskoordynowane akcje protestacyjne. Okupowano fabryki, tak było w Zakładach „Wiosny Ludów”, Przędzalni „Polanil”, Fabryce Aparatury Sterowniczej „Elester”, Zakładach Gumowych „Stomil”, Fabryce Transformatorów „Elta”, dziewiarniach „Olimpia” czy „Bistona” oraz w „Uniprocie”, gdzie były najliczniejsze aresztowania. Spawacze nowych Zakładów Mechanicznych „Jotes” zaspawali bramy i wrota do hali produkcyjnej, a jeden z nich wszedł do komina wentylacyjnego jako obserwator. Atak transporterów opancerzonych, które sforsowały stalowy płot i z marszu wrota hali, nastąpił znienacka. Zaskoczenie sprawiło, że strajkujący zdążyli uciec polami z drugiej strony zakładu w kierunku przemysłowej dzielnicy Dąbrowa, walcząc śniegiem i grudami zmarzniętej ziemi z ZOMO. Obserwator pozostał w kominie wentylacyjnym, nie ryzykując oddania się w ręce napastników. Koledzy nie decydowali się na powrót, a być może w ferworze akcji zapomnieli czy też nie policzyli się, po udanym opuszczeniu „Jotesu”. Zaskoczeni tym, że ich twierdza padła w pierwszym uderzeniu, dopiero po kilkunastu godzinach dotarli do zamarzniętego kolegi w kominie. Sprowadzona pomoc zdołała po paru dniach odratować w szpitalu obserwatora z „Solidarności”.
 
 
 
Atak na budynek Zarządu Regionu [Ziemi Łódzkiej] „Solidarności” 13 grudnia 1981 r.
 
Zdjęcie to przypomina mi rok 1q968, który pamiętam. Skojarzyłem analogie w tych bandyckich twarzach z milicji obywatelskiej i ORMO. Ten sam smród hołoty, która ogarnęło Polskę po 1945 r. 
 
Niech żyją sądy wojskowe!
 
W innych łódzkich zakładach pacyfikacje czy uśmierzenie protestów miały niemniej dramatyczny przebieg, a uczestnicy tych akcji trafili do więzień z drakońskimi wyrokami, m.in.: Ryszard Kostrzewa, Longin Chlebowski, Janusz Blimel czy odrębny przypadek Apolinarego Przybyłowskiego z RSW „Prasa” – w I instancji 10 lat za sabotaż w drukarni prasowej, w II uniewinniony wzniósł na sali sądu wojskowego okrzyk: „Niech żyją sądy wojskowe!”. Drastyczne represje i użycie sił pacyfikacyjnych nie złamało, a często wyzwoliło właśnie wolę i potencjał organizacyjny spontanicznego oporu, np. w Zakładach Tekstylno-Konfekcyjnych „Teofilów” i innych (patrz biogramy Mariana Juraszczyka czy Elżbiety Trynkus na stronie www.lustracja.eu).
 
Bezpieka
 
Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego aktywizował się w Łodzi TW „Wacław” (Andrzej Mazur). Najpierw zainspirował powstanie podziemnej organizacji w Wytwórni Filmów Fabularnych, przez jakiś czas ją kontrolował, po czym zadenuncjował władzom. Następnie złożył podanie o dobrowolne przeniesienie go do ośrodka internowania, by wzmocnić swą męczeńską legendę. Po sześciu tygodniach, zdążywszy założyć za kratami Tajny Zarząd Regionu, opuścił więzienie w Łowiczu, inkasując od MSW kilkunastotysięczną nagrodę za ofiarność w „samointernowaniu”. Z Łodzi „Wacław” operował w całej Polsce**. Do 30 sierpnia 1980 r. był doradcą w Szczecinie, a od końca tego miesiąca został jednym z najaktywniejszych ludzi Resortu. Już 2 września podsunął plan podziału „Solidarności” przez SB na związek Barcikowskiego (o nazwie „Jedność”) i związek Jagielskiego. 17 września plany te uniemożliwiła decyzja powołania jednej „Solidarności” kierowanej przez KKP, ale z niego  nie zrezygnowano.
 
Mazur wrócił do swego planu po 13 grudnia, tworząc „OKO” – Ogólnopolski Komitet Oporu „S” i jego organ „Bez Dyktatu”. Zamiar i scenariusz całkowicie agenturalny, którym próbowano objąć Szczecin, Łódź, Śląsk, Wielkopolskę i inne, wciągając w to wielu autentycznych działaczy, by nimi rozgrywać partię przeciw TKK. 22 lipca 1983 r. Mazur wystąpił w telewizji wraz z ministrem sprawiedliwości prof. Sylwestrem Zawadzkim, apelując do wszystkich działaczy podziemia o ujawnienie się. Autorytet OKO i jego twórcy nie przyćmiewał z pewnością pozycji TKK, Wałęsy czy rosnącej w siłę „Solidarności Walczącej”, demobilizujące działanie apelu mogło co najwyżej siać dezorientację. Realnego wpływu na bieg zdarzeń czy liczniejsze postawy nie miało. „Wacław” i mocodawcy zapisywali je jednak na konto udanej dezintegracji przeciwnika.
 
 
Bilans
 
Jeśli uparcie szukać zwycięzców w regionie łódzkim, można aparatowi władzy przypisać pośredni rezultat poważnego podziału „S” na dwa rywalizujące o legitymizacje swego przywództwa obozy: tajny Zarząd Regionu – przyszłą Grupę Roboczą oraz Regionalną Komisję Wykonawczą, uczestniczącą w pracach TKK. Ten podział „góry” związkowej był jałowy, bo nie odpowiadał realnemu działaniu całego ruchu społecznego. Kolporterzy, manifestanci, liderzy zakładowej „S” często współpracowali z obiema stronami podzielonego kierownictwa równocześnie (!), podobnie jak z kilkoma orientacjami politycznymi czy z różnymi duszpasterstwami. Gdy z inicjatywy ks. Stefana Miecznikowskiego SJ przygotowano w 1987 r. „Raport o Łodzi”, by wręczyć w czasie pielgrzymki Ojcu Świętemu – materiały dostarczali zarówno działacze opozycyjni, jak i ludzie z kręgu władzy, np. środowisko techniczne zasiadające w instancjach wojewódzkich PZPR. Wskazuje to paradoksalnie na zasięg ruchu społecznego czy zaufanie, jakim darzeni są animatorzy działań obywatelskich.
 
Podobnym zjawiskiem był udział w akcjach pomocy prześladowanym, który nie mieścił się od samego początku w podziałach na stronę społeczną i ludzi władzy, aczkolwiek stałe odwiedziny I sekretarza partii z jednej z uczelni u swego przyjaciela w ośrodku internowania nie były zjawiskiem z rodzaju najczęstszych.
 
Na koniec wspomnieć można łódzką Pomarańczową Alternatywę Krzysztofa Skiby z jej organem prasowym „Przegięcie Pały”, wytrwale edukującą łodzian w II połowie lat 80., jak śmiać się i bronić ironią i inscenizacjami ulicznymi. Niewykluczone, że PA bardziej rozbrajała milicjantów, niż uzbrajała przechodniów.
 
* nakładem NZS ukazał się (2005) historyczny reportaż o tych wypadkach zatytułowany Kryptonim „HECA”, red. Włodzimierz Domagalski
** patrz: M. Goss, P. Spodenkiewicz, Bohater, konfident, prowokator. Działalność Andrzeja Mazura, konfidenta SB. [w:] Więź 2/ 2006
 
Autor: Józef Śreniowski, IPN Łódź
 
Źródło: http://www.panstwo.net/1224-stan-wojenny-z-komina-jotesu
 
 
 
 
 
Eternity
O mnie Eternity

Try to be Meraki, - means “to do something with soul, creativity, or love”

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (149)

Inne tematy w dziale Polityka