Łukasz Warzecha każe mi myśleć. Powiadają że myślenie nie boli co jest oczywistą nieprawdą - rozumieją to ci, którzy kiedyś próbowali. Myślenie boli najbardziej.
Podobnie jest kiedy Polak zaczyna poważnie myśleć o katastrowie Smoleńskiej. Pan Łukasz zadaje trudne pytania sugerując przy okazji łatwe odpowiedzi, tyle że jak ktoś się już z tym myśleniem rozpędzi to zwykle nie potrafi już zatrzymać się we wskazanym miejscu... bo owszem, dla każdego jest jasne że władza zawaliła. Od góry do dołu.
Poczynając od spraw drobnych, przechodząc do ważnych. Prezydent miał podobno jechać na miejsce koleją - czemu nie pojechał? Czemu lot nie odbył się dzień wcześniej, skoro można było spodziewać się różnego rodzaju kłopotów (czy to ze strony pogody, sprzętu czy też Rosjan)? Czemu Prezydent wsiadł na pokład samolotu z tyloma ważnymi osobistościami? Jakim cudem pięciu natowskich generałów zgodziło się na taki lot? I najważniejsze: czemu nikt, DOSŁOWNIE NIKT NIE WYCIĄGNĄŁ ŻADNYCH WNIOSKÓW Z POPRZEDNICH KATASTROF?
Po katastrofie Millera powinny być wyciągnięte wnioski, zakupiony sprzęt, wygenerowane nowe procedury bezpieczeństwa. Nic z tego, Miller wolał zgrywać kowboja i pokazywać się w kołnierzu ortopedycznym.
PiS jak chciało potrafiło tupnąć nogą i załatwić swoje sprawy (choćby przynoszenie kolejnych szefów TVP w teczce od prezesa) ale tu też nic niby coś tam przygotowano, niby ktoś coś grzebnął ale nic z tego nie wynikło.
PO wykazało się największą nonszalancją - po katastrofie Casy powinny polecieć głowy i NATYCHMIAST zmienić procedury, wyznaczyć osoby odpowiedzialne, zakupić samoloty. Zamiast tego mieliśmy to co zwykle: trochę politycznych przepychanek, piarowe hasełka, nic poza tym.
Ledwie parę miesięcy później Prezydent publicznie strofował swojego pilota za trzymanie się procedur. Zresztą cała tamta dyskusja była taka jak zwykle: "tchórzliwy pilot", "awanturniczy prezydent", bla, bla, bla.
Potem był 10 kwietnia 2010.
Pan Łukasz każe mi myśleć - tylko co ja sobie mogę pomyśleć? Że trzeba zmienić rząd? A po co? Następny będzie przecież taki sam. W całej awanturze najrzadziej przewija się słowo "procedury". Wszystko toczy się wokół kwestii personalnych: że Tusk leciał lepiej, że ten coś powiedział, tamten podpisał. No i co z tego? Czy za PiSu loty Prezydenta były profesjonalnie zabezpieczone? Pytałem o to kiedyś pisowskich blogerów ale nigdy nie otrzymałem odpowiedzi. Czy Jarosław Kaczyński będąc premierem, Lech Kaczyński będąc Prezydentem przestrzegali procedur, których przestrzegania domagają się teraz od opozycji? Czy traktowali je poważnie? A jeśli tak wraca pytanie: czemu Prezydent w ogóle wsiadł do tego samolotu?
I o to wszystko się rozbija. Samoloty spadały i dalej będą spadać bo w Polsce nikt nie myśli o tym co jest ważne i nie spiera się o to co jest ważne. Bo paradoksalnie najważniejsze wcale nie jest stwierdzenie czy to był zamach czy też nie, najważniejsze nie jest całkowite wyjaśnienie tej katastrofy (historia pokazuje, że podobne sprawy na politycznych szczytach rzadko udaje się całkowicie wyjaśnić).
Najważniejsze jest zbudowanie wreszcie takiego państwa, w którym samoloty nie będą spadać a jeśli już któryś spadnie - to nie będzie w stanie wyrządzić Polsce nieodwracalnych szkód tak jak to się stało 10 kwietnie 2010 roku. A od tego jesteśmy dalsi niż kiedykolwiek.
e.
"I've always been a supporter of the polish cause, even when my feelings was based on my instinct (...) My instinctive sympathy for Poland was born under the influence of the constant accusation tossed toward her; - And I can say - I established my opinions about Poland by listening her enemies. Namely, I came to infallible conclusion, that the Poland's enemies are almost always the enemies of generosity and bravery. Whenever it happened to me to meet a person that cultivates usury and the kult of terror, bugged down in the swamp of materialistic politik, I discovered in this miserable individual - a passionte hatred toward Poland. I learned to evaluate the quality of Poland on the foundations of this hatred - and this method proved to be fully reliable." Gilbert Keith Chesterton (1874 - 1936) Służcie swoim obyczajom, zostawcie mi moje. [Petrarka]
Krzysiek Leski u siebie
To nie ważne, czy Ojczyzna mi się podoba, czy nie. Z duszy jej sobie nie wyrwę.
(Jan Nowak-Jeziorański)
Dlatego nie ma w nas Arturze
Poezji co powinna być
Co się jak wino pnie po murze
Roślina, która pragnie żyć
A może tylko nie umiemy
Zapłacić takiej wielkiej ceny?
Zgoniona moja muza trwożna
Rimbaud - Aniele Stróżu mój
A nasza prawda tak ostrożna
Za dobrze wiemy ile można
Więc nas przedrzeźnia byle gnój
Więc nas przedrzeźnia byle gnój
(jonasz)
Wiem na pewno, że ze sobą zostaniemy
Chociaż życie nam układa się nieprosto
Nie możemy rozstać się trzasnąwszy drzwiami
Moja miła, moja droga
Moja Polsko (jonasz)
Nożyce pokaleczą skórę,
Kolana ścisną tępy łeb.
Przestań potykać się z tym murem,
Nie widzisz, że na dobre skrzepł?
(jacek)
Służba publiczna wg PiS:
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
(Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS, 4 marca 2007 w Gdańsku)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka