ewaryst fedorowicz ewaryst fedorowicz
1416
BLOG

Maksymilian Kolbe – mój święty romantyczny.

ewaryst fedorowicz ewaryst fedorowicz Polityka Obserwuj notkę 11
17 lutego 1941 roku, czyli równo 70 lat temu, gestapo powtórnie aresztowało św. Maksymiliana Kolbe.
 
To znaczy, w momencie, gdy go Niemcy aresztowali, nie był świętym, a nawet błogosławionym – zwykłym, (choć niezwykłym) zakonnikiem wówczas był.
 
I jako taki zwykły-niezwykły zakonnik, zginął zamęczony w NIEMIECKIM (takie teraz czasy, że tę oczywistość podkreślać trzeba) obozie koncentracyjnym Auschwitz, idąc dobrowolnie na śmierć, za innego więźnia.
 
Przez wiele lat po wojnie cicho o nim było, bo Polska spod jednej okupacji, dostała się pod drugą i sterroryzowani ludzie mieli wystarczająco wiele swoich problemów, by się nad wielkością czynu o. Maksymiliana pochylić.
 
Ogłoszenie o. Maksymiliana Kolbe przez papieża Pawła VI błogosławionym, było jak na owe czasy, gigantycznym wydarzeniem.
Watykan, choć świadom katolickości ówczesnej, komunistycznej Polski, a także hekatomby złożonej przez polski kościół katolicki (rozumiany, jako i duchownych i świeckich razem) okupantom niemieckiemu, sowieckiemu i faszystom ukraińskim, nie był skory do wyniesienia na ołtarze nikogo z milionów pomordowanych Polaków.
 
Upór Prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego, jak i niebywała wręcz heroiczność czynu ojca Maksymiliana, doprowadziły jednak do beatyfikacji franciszkanina z Niepokalanowa 17 października 1971 roku.
 
Dla mnie, 13 letniego wówczas chłopca, wychowanego na Trylogii, Krzyżakach, Popiołach, o. Maksymilian był (oczywiście wbrew intencji wynoszących go na ołtarze) najprawdziwszym bohaterem romantycznym – niezłomnym, nieustraszonym, wyrastającym ponad swoich oprawców.
 
Takim drugim św. Andrzejem Bobolą, o którym opowiadał mi dziadek – ułan legionów Dowbora Muśnickiego w I wojnie światowej i kawalerzysta słynnego oddziału majora Feliksa Jaworskiego, w wojnie bolszewickiej.
 
Znacznie, proszę darować współczesny język, atrakcyjniejszym w narracji, niż odlegli czasowo o wieki całe i obcy w sensie narodowym, różni święci i święte, wymieniani w książeczkach do nabożeństwa , kalendarzach czy katechizmach.
 
Oczywiście, nie bez znaczenia był dla mnie fakt zamęczenia o. Maksymiliana przez Niemców; w tamtych czasach, komunistyczna , antyniemiecka propaganda, wcale nie musiała się bardzo wysilać, bo pamięć okrucieństw niemieckiej okupacji była świeża.
 
I kiedy, w otwockim kościele, na poczesnym miejscu pojawił się portret zakonnika w okularach, z lekko przechyloną głową, od razu wzbudził większe zainteresowanie, niż efektowne witraże, czy freski.
 
Mieliśmy wreszcie swojego błogosławionego – człowieka z pokolenia naszych dziadków, a nawet rodziców. Kogoś, kto, gdyby nie przegrana wojna, mógłby zasiąść z nami przy stole, podczas którejś z rodzinnych uroczystości, wśród licznych wujków, stryjecznych dziadków czy przyjaciół rodziny, walczących w kampanii wrześniowej czy w AK.
 
Trzeba przyznać, że ówczesny polski kościół (ech, ten Prymas Tysiąclecia...) wykonał gigantyczną pracę - znowu użyję nowomowy – popularyzującą kult błogosławionego Maksymiliana.
 
Na lekcjach religii, w kazaniach, księża przybliżali postać beatyfikowanego, ale i zakres tworzonych przez niego dzieł, a wszystko w rzetelnie opisanym kontekście historycznym.
 
Dzięki temu, Polacy poczuli się zauważeni i docenieni przez odległy i niedostępny (paszportów się wówczas nie dostawało!) Watykan.
 
Kanonizacji bł. Maksymiliana, Jan Paweł dokonał 10 października 1982 roku, w najgorszym okresie stanu wojennego.
 
W Polsce upokorzonej najbardziej od czasów stalinowskich, przy szalejącej bezpiece i rozpanoszonej kompartii.
 
Mnie ta kanonizacja zastała w areszcie śledczym, w sytuacji nie do pozazdroszczenia: tryb doraźny, od 3,5 roku w górę, bez możliwości zawieszenia kary.
 

Ale to już temat na inny tekst. 

Kopiowanie do użytku publicznego, zamieszczonych na tym blogu tekstów, możliwe jest tylko za moją zgodą. Kamieniec Podolski - stąd pochodzi moja rodzina

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka