Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn
31
BLOG

Czas „narodowych” idiotów?

Europa Wolnych Ojczyzn Europa Wolnych Ojczyzn Polityka Obserwuj notkę 0

        Nie ma dziś szansy na poczciwy dialog zmierzający do skonsolidowania się wokół sprawy narodowej, w mądrej formule uwzględniającej zarówno chrześcijański charakter naszego dziedzictwa, jak i konieczność dostosowania się do wymogów współczesności

        Doszło nawet do tego, że ile razy ktoś się przedstawia, jako „narodowiec”, to można mieć niemiłe przeczucie, iż zaraz padnie kilka cytatów z Dmowskiego, a potem wyleje się jad nienawiści do swoich i obcych – bez różnicy.

Do swoich - bo „narodowiec”, nawet drugiemu „narodowcowi” - wilkiem.

        Do obcych - no bo jakże to być „narodowcem” i nie pokazywać wybitych przez Niemca zębów, ukradzionych przez Żyda polskich „majątków”, zdeprawowanych przez „masonów” dzieci…

Nie daj Boże, żeby jeszcze zakwestionować przy „narodowcu” nieuniknioność „uczciwego” dziadostwa, wskazać na jego zawiniony charakter i plugawość powszechnych postaw roszczeniowych. Albo co gorsze powiedzieć, że dawanie sobie rady w życiu to podstawowy obowiązek każdego Polska, nie żaden tam podejrzany proceder (bo tu przecież „uczciwie dorobić się nie da”).

Najgorzej nam idzie z obroną państwowej suwerenności i zachowaniem gospodarczych podstaw bytu Polaków we własnym kraju.

Zwycięska akceptacja mechanizmów wolnego rynku i nieuchronnego przepływu kapitałów to samo zdrowie, w przeciwieństwie do mrzonek o narodowym „kibucu”, w którym każdy dostanie sprawiedliwie (czyli tak naprawdę równo), a ludzie będą mogli radośnie się rozmnażać dostając należną im zapomogę od państwa (czyli z pieniędzy podatnika).

Tzw. „becikowe” uwłacza zwłaszcza godności mężczyzn, podobnie zresztą jak wszystkie rozwiązania socjalistyczne. Jest świadectwem narodowej słabości, zgody na osobiste wydziedziczenie i akceptacji obcych, rewolucyjnych wpływów.

Wychowanie w nienawiści do sprawnego i bogatego ma charakter w oczywisty sposób szkodliwy dla funkcjonowania narodu i wręcz zagraża jego przetrwaniu.

Właściwa postawa mężczyzny musi wyrażać się w słowach „silniejszy jestem, cięższą podajcie mi zbroję”, nie zaś w zawistnym skomleniu o dofinansowanie jego własnej rodziny.

Polska jest pełna zdrowych, lecz do niczego nie nadających się mięczaków.

Niektórzy udają nawet, że chcą coś zrobić dla państwa, choć nie potrafią nawet urządzić godnie własnego życia.

 

Silny ma mieć więcej i z własnej woli, oraz wg własnego uznania móc pomagać słabym. Najlepiej dając, lub urządzając im pracę i świecąc budującym przykładem etycznej zaradności. Politykom i urzędnikom wara od naprawiania świata, za uczciwie wypracowane przez innych pieniądze.

 

Zarówno rynek, jak i kapitał powinny mieć charakter narodowy, a jeżeli tak dzisiaj nie jest , to wynika to nie tyle z niedostatku narodowej „czujności”, co braku narodowego rozumu.

Jeżeli inni potrafią zgodzić się w najważniejszych kwestiach, zorganizować się w sprawie i wygrać, a nasi nie – świadczy to jedynie o tym,, że zamiast szukać uparcie winnych po stronie konkurencji, trzeba przypatrzeć się sobie. I to bardzo uważnie.

Ileż to razy słyszy się narzekania, przechodzące w ciężkie zarzuty, że Żydzi dobrze się organizują, a przy tym zawsze i wszędzie popierają siebie, że Niemcy zbudowali „poważne państwo”, w przeciwieństwie do kiepskiej III Rzeczypospolitej, a Rosjanie godzą się na wegetacje w ziemiankach, byle tylko mieć swoje imperialne straszydło, w którym mężczyźni żyją dziś średnio po pięćdziesiąt kilka lat.

W tym kontekście należy spytać naszych przaśno – smutnych „narodowców”, jak to się stało, że taki mądry Naród raz po raz wybierał, jako swoich przedstawicieli - a to „Żydów”, a to stronnictwo „proniemieckie”, a to znów post-sowiecką „komunę”?

Cóż przeszkadza Polakom w kraju i na emigracji tworzyć sprawne organizacje, a nawet bez nich, wręcz odruchowo uskuteczniać wzajemną pomoc, oraz promocję?

Kluczem do narodowego sukcesu jest konkurencyjność. Aby być konkurencyjnym, trzeba być dobrym (jeżeli nie najlepszym) w tym co się robi. Tak więc to nasza organizacja - rodzinna, gospodarcza, społeczna, partyjna, czy wreszcie państwowa - ma być lepsza od odpowiednich konstrukcji niemieckich, żydowskich, czy rosyjskich. Żeby tak mogło się stać, nasze narodowe myślenie musi cechować intelektualna poprawność, pracę zaś zgoda i solidność.

 

W kwestiach politycznych poprawność już w naszej sytuacji geopolitycznej nie wystarcza, potrzebny jest geniusz. Bez akceptacji dyscypliny i bezwzględnego wymogu sukcesu – „narodowe” myślenie ma w istocie charakter - antynarodowy.

Dmowski dziś niewątpliwie przewraca się w grobie, bo jakże ma się retoryka dziadostwa i klęski obecnych tropicieli „żydów”, „masonów”, czy „agentów”, do jego zdawałoby się oczywistego wskazania na ciężkie czasy:

Szkodnicy świadomi czy nieświadomi, istnieją wszędzie, ale przywiązanie do Ojczyzny u narodów silnych i zdrowych polega nie na tym, żeby narzekać na szkodników i płakać nad wyrządzoną przez nich szkoda, jeno na przeciwdziałaniu szkodzie, na kierowaniem postępowaniem Narodu tak, żeby była ona niemożliwa”.

Nauczycielka życia wskazuje na oczywistą zależność pomiędzy poziomem naszych narodowych konstrukcji, w stosunku do podobnych urządzeń naszych sąsiadów, a zakresem naszej narodowej wolności i zamożności.

Ostanie polskie zwycięstwa z lat 1918, 1920 i 1989, wiązały się ze stosunkowo zdrowym podejściem świadomej części Narodu, w porównaniu do patologii obecnej we wszystkich dziedzinach życia naszych konkurentów.

W dwóch pierwszych przypadkach Naród miał szczęście wydać rzeczywistych geniuszy na trudne czasy, takich choćby jak Dmowski, Piłsudski, Haller, czy Rozwadowski.

W trzecim - nowy już Naród, wydał spryciarzy takiej jedynie miary, jaka pozwoliła na okrągłostołowy targ, dwudziestoletnie powolne tracenie suwerenności i kontrolowany upadek narodowego etosu.

Marszałek Józef Piłsudski znacznie mniej doceniany przez „narodowców” od autora powiedzenia o „polskich obowiązkach” - nie darmo ostrzegał:

W czasie kryzysów, strzeżcie się agentów”.

Jeżeli Polska pozostaje od dziesiątków lat w permanentnym kryzysie i w efekcie mniej, lub bardziej demokratycznych, ale jednak narodowych decyzji tak wiele przegrywa - znaczy to tylko tyle, że albo nikt na agentów nie zważał, albo też szukał ich nie tam, gdzie rzeczywiście było szukać trzeba.

Bo podobnie jak „nasza kiełbasa musi przegonić ich kiełbasę”, tak nasi agenci, muszą być lepsi od ich agentów.

Jeżeli tyle miejsca poświęcamy już wymogowi konkurencyjności, wynikającej z posiadania stosownych kompetencji, to nie sposób na koniec nie zauważyć faktu kompletnej nieprzydatności wojujących ze sobą o tzw. „przywództwo” polityków polskiej „prawicy”.

W momencie, kiedy przestają być pożytecznymi funkcjonariuszami i zostają wyrzuceni poza krąg urządzanej nam systemowo „sceny politycznej”, okazuje się, że większość z nich –żadnych, ale to dosłownie żadnych potrzebnych przymiotów nigdy nie posiadała.

Kłopoty w komunikacji międzyludzkiej, budowaniu pozytywnych relacji, brak wiedzy z zakresu zarządzania i organizacji pracy – skutkują kompletną wręcz nieprzydatnością do pracy na jakichkolwiek kierowniczych stanowiskach.

A ci ludzie przez tyle lat zajmowali się Polską!

I dlatego z coraz większym zdumieniem przychodzi nam patrzeć na wyniki kolejnych, przegrywanych dla Polski wyborów.

 

Kraków, 8 czerwca 2009r. Jan Szczepankiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka