1 kwietnia w godzianch popołudniowych obok Obozu Narodowego na pikiecie organizowanej przez Komitet Obrony Suwerennosci Narodu Polskiego, gdzie protestowano przeciwko ratyfikacji w takiej formie jaką siłą narzucają nam politycy, z żądamiem referendum w tej sprawie, przejechał komwój samochodów BOR, w jednym z nich jechał Prezydent RP Pan Lech Kaczyński. Prezydent jechał na głosowanie w sprawie ratyfikacji przez Sejm Traktatu Lizbońskiego.
Uczestnicy protestu bardzo impulsywnie i z nieskrywaną złością rzucili się na samochody Prezydenta, jednak te jechały szybko, zatem nikt ich nie dosięgnął.
Po przemówieniu Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego w Sejmie i głosowaniu emocje w Obozie Narodowców sięgnęły zenitu, ludzie krzyczeli "zdrajcy pod Sąd" "Hańba!", byli bardzo wzburzeni.
Na widok zbliżającego się kordonu samochodów BOR, w których jechał Prezydent RP Narodowcy rzucili się w stronę ulicy. Na miejscu nie było policjantów, którzy oddzieliliby rozwścieczony całą sytuacją i wynikiem głosowania oraz słowom Prezydenta usłyszanym przez radio, 50 osobowy tłum, od ulicy, mimo, że podobny incydent zdarzył się już przed głosowaniem.
Jeden z Narodowców Pan Sławomir Zakrzewski wszedł pomiędzy pędzące auta konwoju wprost przed nadjeżdzający samochód, w którym jechał Prezdent RP. Samochód znacznie przyspieszył i usiłował ominąć napastnika, ten jednocześnie odskoczył i w ostatniej chwili cudem uniknął potrącemia. Inni uczestnicy bili pięściami we wszystkie samochody kolumny, jeden z nich bił samochód tablicą, na której był napis patriotyczny mówiący o obronie suwerenności RP.
Ostatni samochód został zaatakowany przez kolejnego uczestnika, który otworzył tylne drzwi jadącego samochodu i rzucił do środka w funkcjonariusza BOR plik ulotek. Funkcjonarisz gwałtownie odepchnął napastnika tak, że ten przewrócił się na ulicę, tak, że o mały włos nie został potrącony przez jadący z naprzeciwka samochód.
Samochody odjechały a do poturbowanych uczestników zajścia przyszli policjanci. Na pytanie co się stało Pan Sławomir Zakrzewski odpowiedział, że właśnie Polacy usiłowali zatrzymać bezpośrednio po dokonaniu przestępstwa zdrady stanu Pana Prezedenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Policjanci nie wiedzieli co robbić. Nie zapytali się nawet czy nic nam nie jest i czy nie trzeba wezwać karetki, od razu kazali udać się Panu Zakrzewskiemu do wozu Policji by ten złożył wyjaśnienia.
Policjanci po konsultacji telefonicznej z przełożonymi dostali rozkaz zakwalifikowania zajścia jako wykroczenia o nazwie "naruszenie ruchu drogowego" został wyznaczony termin rozprawy w Sądzie grodzkim na dzień 7 kwietnia br. Funkcjonariusze spisali również drugiego uczestnika zatrzymania.
Nikt nie udzielił poturbowanym Obywatelom RP pomocy medycznej.
Powszechnie wiadomo, że zarzut potawiony Panom nie jest adekwatny do faktów. Został zrównany z sytuacją przejścia na czerwonym świetle przez każde skrzyżowanie.
Media przemilczały ten fakt pomimo, że całe zajście nakręciła kamera Telewizji Polsat.
Później za namową Marka Kobylarskiego i innych uczestników protestu nastroje w obozie narodowym przycichły. Kobylarski namawiał narodowców by nie rzucali się pod kolejne auta i nie wchodzli bez zgody na teren Sejmu.
Pozostałe samochody rządowe wyjeżdżały puste, żaden poseł nie miał też odwagi wyjść przednimi drzwiami.
Uczestnicy posiadają zdjęcia z tego zdarzenia a pozostałe wydarzenia związane z protestem sa zamieszczone w formie reportarzu na Youtube w profilu Pana Sławomira Zakrzewskiego.
Drugi dzień i wejście z trumną na teren Sejmu zostanie opisany w późniejszym czasie. Napisze tylko, że kolejnego dnia policjantów było dużo więcej niż dzień wcześniej i spisywali wszytko co mówili manifestancji. Było obecnych dwóch wysoko postawionych oficerów policji.
Jak widać sytuacja w naszym kraju jest bardzo poważna.
Na 23 kwietnia w Warszawie na Placu Trzech Krzyży szykowany jest happening pod hasłem "Wolna Europa - TAK! Superpaństwo Europejskie - NIE!" Ma być pokojowa i patriotyczna. Zapraszam.
Marek Kobylarski
Komentarze