kles kles
209
BLOG

Przybycie Antygony. Wariant drogi do Polski.

kles kles Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

(...) żołnierze KBW obrabowali i zakazali pochować zabitego partyzanta; ciało(...) na miejscu zbrodni leżało przez trzy dni a następnie partyzanci przenieśli zwłoki (...) i pochowali (...)”  

                        z zeznań Romana Płońskiego


Panią Helenę poznałem po czynach – to znaczy najpierw poznałem czyny i zanim napisałem na Jej nowohucki adres, zdążyłem się sporo dowiedzieć i zobaczyć. 

Było lato roku 2007, gdy wraz ze świetnymi przewodnikami odwiedzałem mogiły poległych, z rąk UB-KBW, w Puszczy Knyszyńskiej żołnierzy AK-WiN. Tak dotarliśmy na cmentarz kolegiaty pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Krypnie Kościelnym gdzie znajduje się kilka zbiorowych grobów zabitych partyzantów. Z powodu osobistych zainteresowań oddziałem „P-8” jeden zpochowanych interesował mnie jakby bardziej.Zanim znalazłem się w Krypnie oglądałem zdjęcie z 2002r., z uroczystości odsłonięcia pomnika na grobie, w którym Go pochowano. Na nagrobku umieszczono napis: 'kpr. NN ps „Czarny” z oddz.(...) „P-8”'. Podobnie wymieniano „Czarnego” na tablicy pamiątkowej umieszczonej na filarze krypnieńskiej kolegiaty.

Tymczasem w 2007r. na znanym dotąd z fotografii grobie znajdowało się owalne, porcelanowe zdjęcie „Czarnego” oraz tablica, na której wymienia się Go z imienia i nazwiska informując że: „Grób odnaleziony po 46 latach poszukiwań”. Tabliczkę z imieniem i nazwiskiem dodano też do płyty umieszczonej w Kolegiacie.

To było intrygujące – ktoś, po niemal 60 latach, owocnie (!) podejmuje takie starania. Na prośby o wyjaśnienia skierowane do moich przewodników, słyszałem tylko wyrazy uznania i podziwu dla Pani Heleny: to niesamowita, dzielna, wspaniała kobieta, długo by trzeba opowiadać; to Ona doprowadziła do identyfikacji pochowanego.

Z tego co zasłyszałem wiedziałem, że muszę nawiązać kontakt, który wyjaśni mi dużo więcej.

Zaraz, następnego dnia spotkałem się z panem Mieczysławem Grygorczykiem, ps.„Wiatr” - jednym z ostatnich żyjących żołnierzy oddziału „P-8”. Jego odzew na apel Pani Heleny dopomógł w identyfikacji i uwieńczeniu sukcesem poszukiwań grobu. Wśród wielu, przechowywanych z pietyzmem, materiałów, które mogłem zobaczyć u Pana Mieczysława, poznałem pierwsze dokumenty potwierdzające determinację i upór Pani Heleny.

Lida - zadane lekcje: odrobione, odrabiane i do odrobienia

Urodziła się w Lidzie, pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku. Była najmłodsza wśród czworga rodzeństwa. Mieszkali wśród mieszanej polskiej, białoruskiej i żydowskiej ludności a niemal wszystko co ich otaczało składało się na patriotyczne wychowanie: rodzinny dom, szkoła, koszary 77.PP, sąsiedztwo - „przez płot” rodzina Czesława Zajączkowskiego ps. „Ragner, dwa domy dalej Brat Rotmistrza Pileckiego, Siostra Rotmistrza nauczająca w miejscowych szkołach a do tego pobliski cmentarz wojenny. Kapliczka na
cmentarzu wojennym w Lidzie

Cmentarz gdzie najpierw spoczęli żołnierze 3 cesarzy zaborców – b.często Polacy, a zaraz potem ofiary dwukrotnych (1919 i 1920) krwawych bojów o Lidę i jej okolice - bo właściwie to dopiero tutaj, w bitwie niemeńskiej, ostatecznie pokonano bolszewickie hordy. Pochowano więc tutaj obrońców Ojczyzny ale i zadbano o poległych najeźdźców – ich ciała złożono w zbiorowych kwaterach. Wśród tych wszystkich mogił ok.1925r. wybudowano kapliczkę w stylu zakopiańskim, tutaj mała Helenka z rodzeństwem przychodziła by uczestniczyć w nabożeństwach majowych. Tutaj pobierali znaczną część swego ludzkiego, obywatelskiego i patriotycznego wychowania.
Najstarszy z rodzeństwa – Jan – jeszcze przed wojną rozpoczął studia w Wilnie. Dwie siostry i młodszy z braci pozostali z rodzicami stając się świadkami końca miasta Rzeczpospolitej – Lidy.
Tak to dzisiaj wspomina Pani Helena:

Po 17 września 1939 wkroczyły wojska sowieckie. Wyglądali strasznie - brudni, oberwani. Pamiętam, że na ulicach witali ich Żydzi z wiązankami kwiatów. Z tego okresu pamiętam też piosenkę, którą śpiewali Żydzi:

''Hop, siup, gryczaniczki,
Nasze żydki naczelniczki
Biełarusy u kałchoz
a Paliaczki na wywoz''

Sowieci zawładnęli koszarami, które zmieniły się nie do poznania - brud, opuszczenie i zaniedbanie panowały wszędzie. Pamiętam, że mnie i mojej rodzinie brakowało polskich modlitw, które wcześniej dobiegały z koszar.”

Deportowane są całe rodziny koleżanek i kolegów. Wywożeni są tak aby nawet ich szczątki – potencjalnych wrogów Kraju Sowietów - nigdy nie spoczęły w rodzinnej ziemi. W 1941r dociera wiadomość o aresztowaniu i wywiezieniu przez NKWD Janka - najstarszego z rodzeństwa.

Rok 1941, w Lidzie, to również wymiana okupantów. Przez miasto Niemcy prowadzą kolumny schwytanych sowieckich jeńców. Zdarza się, że odstających w marszu mordują pozostawiając przy drodze. Lidzkie dzieci, w tym kilkunastoletnia Helenka, zagrzebują zwłoki – takie odebrała wychowanie i tak należało.
Ojciec Pani Heleny widzi aresztowanie 3 księży. Niemcy mordują ich nieopodal – w lesie, za koszarową strzelnicą. Wieść trafia do ludzi, którzy wydostają ciała pomordowanych i godnie, z należytą czcią, chowają.

Choć naokoło gęsto padają zabici, to na cmentarzu wojennym Niemcy nie chowają lecz wydobywają poległych w poprzedniej wojnie – wywożą swoich do Rzeszy. Do ekshumacji wykorzystują nieludzko wygłodzonych jeńców z armii sowieckiej. Pomimo zakazów rodzina Helenki w miarę sposobności przekazuje nieszczęśnikom pożywienie.

Rok 1943 - doniesieniom o zbrodni w Katyniu towarzyszy niepokój o Janka – przecież był lub jest w tych samych rękach co ofiary mordu, u tych samych morderców.

Młodszy z braci, Staszek, odchodzi do partyzantów, do oddziału „Ragnera”, w którym będzie aż do operacji „Ostra Brama”. Helenka widuje Go ilekroć, rowerem albo na nartach, wyprawia się do nich z ciastem i czystą bielizną. Z tego brata i z tych wypadów będzie boleśnie rozliczana, gdy latem 1944r. znowu wejdą sowieci.

Ta kolejna okupacja zaczyna się dla Helenki w lipcu wywiezieniem Staszka do niewoli, do Kaługi. Niedługo potem, we wrześniu, zatrzymują Ojca i wcielają do wojska berlingowskiego – tak trafi do „Polski lubelskiej”. Miesiąc później, z donosu, sama trafia do stalinowskiego więzienia. Jest tam najmłodszą więźniarką co nie przeszkadza by była bita, lżona i męczona. Przetrwanie zawdzięcza opiece, którą była otaczana przez inne uwięzione. Niedługo po uwolnieniu przychodzi kolejna próba – zostaje schwytany Henryk - narzeczony Panny Heleny - działający w podziemiu niepodległościowym (na Ziemi Lidzkiej, pomimo sowieckiego terroru, pozostałości AK Prawy Niemen walczą do lat 50-tych). Oczekiwanie końca 15-letniego wyroku, wydanego na Ukochanego, szczęśliwie skraca śmierć satrapy - Stalina. W 1953 roku biorą ślub a w 1954 rodzi się córeczka. Do 1957r. oczekują powrotu lub znaku życia od obu braci odkładając ekspatriację. Gdy odnajduje się Janek a jednocześnie pękają wszystkie nitki prowadzące do Staszka decydują się na przyjazd do Polski.

W poszukiwaniu utraconego domu

Wyjeżdżają w marcu 1959r. - Pani Helena brzemienna, niemal żadnego dobytku, tułaczka po punktach repatriacyjnych. W sierpniu rodzi się druga córeczka. Niespełna rok później umiera Ojciec – jedyna potencjalna ostoja w prl. Mąż znajduje pracę w Małopolsce i tam osiadają. Na tych terenach nie znają jednak repatriantów (a raczej ekspatriantów). Są obcymi przybyszami – przez wielu postrzeganymi wręcz jako „ruscy”. Na domiar złego Pani Helena otrzymuje pracę jako nauczycielka języka rosyjskiego. (Trochę starsi z nas pamiętają jak patrzono na ten przedmiot i jak postrzegano uczących.). Wydaje się, że mimo wszystko jakoś zacznie się układać. Mąż Pani Heleny zaczyna pracę w Nowej Hucie gdzie obiecują im mieszkanie. Jednak w drodze do tej właśnie pracy, w 1964r., ginie w katastrofie kolejowej. Wdowa z dwójką małych córeczek przenosi się do Nowej Huty, gdzie, pracując stara się obie wychować i wykształcić. Próbuje znowu prostować, wywracane wciąż od 1939r., życie. Dzisiaj, z perspektywy lat, wiadomo, że to Pani Helenie wyszło bardzo dobrze.

Wciąż pod rządami Kreona

Pomimo że, w krótkim czasie, bezpieka ustaliła nazwisko zamordowanego partyzanta "Czarnego" – informacja o tym krążyła w odpisach między wydziałami i departamentami resortu bezpieczeństwa od 1 kwietnia 1947r , to wszelkie zapytania i poszukiwania oficjalną drogą urzędową rozbijały się o wrogość lub w najlepszym razie obojętność instytucji państwowych typu PUR czy PCK (agenda MSW!).

W prl nie istniały związki przepędzonych, nie było stowarzyszeń lidzian, więźniów Kaługi ani żołnierzy AK czy WiN. Jedyne czego można było się uchwycić szukając bliskich to, najczęściej przypadkowo, napotkani kombatanci bądź wypędzeni z Lidy. Takim sposobem odnalazł się w Jeleniej Górze kolega Staszka. W liście z grudnia 1972r. odpisał co mu wiadomo o losach poszukiwanego. Nie były to dobre wieści. Według jego informacji Staszek poległ wiosną 1947r. w okolicach Tykocina, nad Narwią.
W czerwcu 1973r., gdy tylko starsza z córek zdała maturę, Pani Helena zabiera ją na penetrację okolic Tykocina i Moniek. Trwające ponad tydzień poszukiwania i rozpytywania w okolicach Tykocina i Moniek nie przyniosły rezultatów, przyniosły jednak wiarę w ludzi, tamtejszych, przychylnych ludzi.

Apel Antygony

Po 1989 grono aktywnie poszukujących Staszka powiększa się. Wiemy, że Staszka bezskutecznie szukali koledzy z okresu niewoli w Kałudze, opisywany był we wspomnieniach z łagru. Bliskich Staszka poszukiwali natomiast świadkowie mordu oraz organizatorzy zakazanego pochówku. Zapytania kierowane były do: Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, UOP, Archiwum MSW. Udzielane odpowiedzi pokazują kondycję, brak dobrej woli i jakość kadr urzędów państwowych III RP. Pisze się albo o braku danych w zasobach archiwalnych albo bezrefleksyjnie powtarzane są sformułowania referentów bezpieki. Jedyne pismo (z UOP) zawierające dane – prawdziwą datę i miejsce śmierci – pochodziło z 1993r.(!)i było powieleniem kłamstwa procesowego przygotowanego na piśmie w maju 1949r. przez funkcjonariusza UB Miklaszewskiego:

(...) brał udział w napadzie na przejeżdżający z żołnierzami W.P. samochód i zginął w czasie tego starcia. (...)

To swoista próbka jakości zmian jakie wówczas następowały.

Na szczęście powstaje IPN. Dopiero tam, w białostockim oddziale, udzielają informacji o dacie i miejscu śmierci Stanisława. Teraz po ustaleniu istotnych faktów, równe 30 lat po poszukiwaniach w okolicach Tykocina, może się ukazać apel - apel Antygony w „Naszym Dzienniku” z 2003r.

Garnitur z Photo Shop

Pan Mieczysław Grygorczyk ps. "Wiatr" przeczytał ogłoszenie i 31.07.2003r. pisze do Pani Heleny:

„(...) mam przyjemność i satysfakcję, że pomogłem spełnić Pani marzenie i wieloletnie poszukiwania grobu Brata, za co Bogu niech będą dzięki.(...)” zaofiarował też pomoc w załatwieniu spraw na miejscu – w Krypnie i Białymstoku.

Przy odnalezionym grobie - cmentarz w Krypnie, 2003r.
Od lewej: Pani Helena, Pan Mieczysław Grygorczyk ps."Wiatr", Ksiądz z Krypna, Córka Pani Heleny

 Chodziło m.in. o wykonanie tablicy z nazwiskiem „Czarnego” oraz fotografii nagrobnej i umieszczenie ich na pomniku.Po bracie, który w 1943r. poszedł do partyzantki zostało kilka zdjęć. Oprócz jednego wszystkie były zbiorowe lub w wieku chłopięcym. Ta jedyna fotografia – w jesionce gdy odchodził do „Ragnera”.  Pan Mieczysław, na życzenie Sióstr zamordowanego załatwił Staszkowi na wieczny spoczynek garnitur z Photo Shop zamiast jesionki. I takie zdjęcie znalazło się na przytwierdzonym do pomnika porcelanowym owalu.

Na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie rodzinny grób uzupełniono o informację – dowiązanie, swoisty link, gdzie spoczywa śp.Stanisław Bieńko.

kles
O mnie kles

Rys. Michał Korsun Pytania do B.K.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura