W Poznaniu rządzi Platforma Obywatelska. Ta sama, co w Wielkopolsce, w Polsce.
Rządzi niepodzielnie. Ma większość w radzie miasta. Ma swojego prezydenta, ktory formalnie członkiem nie jest, ale realizuje platformerski program. Ma swojego marszałka, sejmik i cokolwiek tam sobie człowiek wymarzy.
Wydaje się, że są szczęśliwi. Bo są większością, bo są monolitem, bo są ... Zaraz! Nieeeeeeee, nie są monolitem. Kłócą się władze miejskie, regionalne, krajowe. Jest frakcja Lipińskiego, szefa miejskiej PO, frakcja Dzikowskiego, szefa regionu PO, jest marszałek senatu Ziółkowski, który ma swoją frakcję.
I każda w każdą wali. Nic to dziwnego w partiach, ale w tym wypadku konflikty wynoszone są do mediów. I z nich się dowiadujemy, że stronnicy Lipińskiego nie lubią stronników Dzikowskiego. Jeden z drugi ma swojego kandydata na poznańskiego prezydenta.
Kłócą się, kłóca, ale nie widzą, że gawiedź się temu przygląda i widzi, jak się biją o ich miasto. Żadnej troski o sprawy społeczne, o bezrobocie, o kulturę, o bezdomnych, o potrzebujących. Słowa nie ma. Ważna jest WŁADZA.
Nie myślą o odczuciach ludzi, bo i tak za chwilę będą mieli Poznań, Wielkopolskę, Polskę... Będą mieli większość. I nic wam do tego mieszkańcy!