Patrzę na to, co dzieje się na swiecie (a dzieje sie...) i nie mogłem otrząsnać się z przeczucia, ze kształtujący się na mych oczach nowy porządek coś mi przypomina. USA w bliskim przymierzu z UK i ANZAC, Europa zbliżająca się wielkimi krokami do zbliżenia z Rosją i Chiny walczące o swe miejsce i szukające sojuszników. Trzy wielkie siły, które walczą o podział pozostałej jeszcze części świata. Myślałem i myślałem... Tak, to ciężkie zajęcie ;-)
W końcu przypomniałem sobie - dawno temu, jeszcze w szkole średniej czytałem pewną książkę, po lekturze której bardzo długo pozostawałem w dosyć ponurym nastroju. Napisana była dawno temu przez George'a Orwella i zatytuowana prostym, niewyszukanym tytułem "1984".
Cóż tam mamy
Oceanię - państwo obejmujące Ameryki, Australię i Oceanię oraz Wielką Brytanię
Eurazję - Państwo obejmujące Europę wraz z terenem dzisiejszej Rosji - czyli spore tereny Pólnocnej Azji
Wschódazję - Chiny z przyległościami
Mocarstwa te walczą o panowanie nad Afryką oraz Bliskim i Środkowym Wschodem.
Hmm... Czyżby Orwell był prorokiem? Czy może mi się tylko wydaje, że te dwa, wymienione wyżej obrazy - rzeczywisty i książkowy, są zbieżne?
Przyznam, ze ta konstatacja wywołała ciarki na mych plecach. Będę wdzięczny każdemu, kto logicznym, spójnym wywodem przewróci moje powyższe rozumowanie i rozbije je w puch. Stawiam dobrego łyskacza. Bądź przednie wino - do wyboru. Bo wolałbym się mylić. Naprawdę.