Filip Memches Filip Memches
510
BLOG

Biesy XXI wieku

Filip Memches Filip Memches Polityka Obserwuj notkę 4

Głośno ostatnio o symbolach i przeszłości. Historia powróciła za sprawą kibiców rosyjskich wymachujących sierpem i młotem. Z kolei w miniony czwartek Empik na swoim facebookowym funpage'u wywołał burzę przypominając w neutralnym – a nie, jak chcieliby „antykomuniści”, negatywnym – świetle sylwetkę Che Guevary w 84. rocznicę jego urodzin. Od paru tygodni toczy się w Polsce spór dotyczący tego, jakie powinniśmy wyciągać wnioski z pamięci o totalitaryzmach.

Tym razem trzeba przyznać rację Wojciechowi Maziarskiemu. Tydzień temu na łamach „Gazety Wyborczej” bronił on prawa Rosjan do komunistycznych – a ściślej rzecz ujmując, sowieckich – emblematów uzasadniając to następująco: „Tłumy Rosjan, w większości młodych, którzy pojawią się w Polsce i ewentualnie będą mieć na koszulkach czerwone gwiazdy czy sierpy i młoty, nie są komunistycznymi agitatorami. Noszą gwiazdy, bo to jest jeden z ważnych znaków ich tożsamości. Nie wybierali go sobie. Został im dany, bo wychowali się w takim kraju i w takiej epoce”. A dalej czytamy: „Dzieciństwo i młodość kojarzą się miło, niezależnie od tego, na jaką epokę przypadły. Dekomunizatorzy żądają jednak, by kojarzyły się źle. Żeby odciąć się od nich, potępić je, złożyć samokrytykę”.

Są to jak najbardziej słuszne argumenty. Ale zachęcam Wojciecha Maziarskiego do tego, żeby był konsekwentny – żeby wykazał taką samą wyrozumiałość wobec sędziwych Niemców, którym przypadające na okres III Rzeszy „dzieciństwo i młodość kojarzą się miło”, i którzy wtedy nie mieli zielonego pojęcia o komorach gazowych w Auschwitz, a jeśli mają jakieś negatywne wspomnienia, to z końcówką epoki – z gwałtami sowieckich żołnierzy na niemieckich kobietach.

Oczywiście Maziarski nie zdobędzie się na taką odwagę i nie można mieć do niego o to pretensji. Jest przecież zwyczajnym funkcjonariuszem mediów, które obsługują liberalno-demokratyczny reżim. Poza tym jak wiadomo, historię piszą zwycięzcy. A obowiązujący obecnie w zachodnich liberalnych demokracjach – do których i my należymy – dyskurs jest rezultatem zwycięstwa koalicji antyhitlerowskiej nad III Rzeszą. Sprawiedliwości tu nie ma: wobec komunistycznych symboli stosowana jest taryfa ulgowa, wobec nazistowskich – nie. I podobnie się dzieje jeśli chodzi o traktowanie realnych polityków. Dawny oficer KGB może zostać prezydentem państwa, dawny oficer Gestapo nigdy nie mógł.

Ale dochodzi tu coś jeszcze. Radykalna lewicowość stała się elementem popkultury. Na tym właśnie polega fenomen obecności Che Guevary w przestrzeni publicznej. Najbardziej daje on o sobie znać w krajach, które nie doświadczyły terroru komunistycznego. Natomiast w byłych krajach komunistycznych można go zauważyć wśród coraz młodszych pokoleń, nie pamiętających ponurej przeszłości.

Kiedy patrzyłem w telewizji na młodych kibiców rosyjskich w mundurach czerwonoarmistów, to miałem wrażenie, że mam do czynienia z jakimś happeningiem. Jasne, że takie kostiumy historyczne demonstrowane na oczach Polaków to zwyczajna płachta na byka. Ale jednak jest w tym zdecydowanie więcej popkulturowej zabawy aniżeli twardej kampanii ideologicznej. I w podobnych kategoriach należy traktować subkulturowy neonazizm, który nie stanowi żadnej siły politycznej.

Tak więc komunizm i nazizm to przeszłość, do której nie ma powrotu. Dlatego przywoływanie jej w kontekście bieżącej polityki jest chodzeniem na łatwiznę. Warto się zatem interesować tym, co naprawdę o świecie myśli realna kremlowska elita, a nie zajmować się zastępczymi, popkulturowymi bzdurami. Demony czają się tu i teraz: w naszym najlepszym z możliwych, liberalno-demokratycznym, świecie, a nie w czymś, co bezpowrotnie odeszło.

Rebelya.PL

Publicysta magazynu tygodnik.tvp.pl. Poza tym mąż i ojciec, mol internetowy, autsajder, introwertyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka