Firmus Piett Firmus Piett
182
BLOG

Szkoda Kropiwnickiego. Był dobrym prezydentem

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 5

Portal Gazeta.pl w tryumfalnym tonie obwieścił dziś, że ultrakatolik Jerzy Kropiwnicki został wyrzucony ze stanowiska prezydenta Łodzi, przez mieszkańców niezadowolonych z jego wielce „nieudolnych” rządów.  

Tak się akurat składa, że ja w Łodzi bardzo często bywam (z Warszawy w której mieszkam  jest tam przecież bardzo blisko) i w miarę dokładnie obserwuję zachodzące w tym mieście zmiany. Kiedyś, właśnie do mniej więcej 2002 roku uważałem Łódź za zdecydowanie najbardziej zaniedbane z wielkich polskich miast. Ulice były brudne, zapyziałe, dziurawe, a w mieście kompletnie nic ciekawego się nie działo. Po przyjeździe z Warszawy na Dworzec Fabryczny odnosiło się wrażenie, że dojechało się do innego, gorszego i brzydszego świata odrapanych, walących się kamienic i wszechogarniającej mrocznej szarzyzny. Nawet jeżdżące po mieście tramwaje (i same powyginane ze starości szyny torowisk) były w zdecydowanie bardziej opłakanym stanie niż te z innych ośrodków – co rzucało się w oczy od razu po wyjściu z pociągu.
Jedynym w miarę jasnym punktem na mapie miasta była ulica Piotrkowska, z odrestaurowanymi kamienicami, zmieniona w deptak, przypominająca, że pod brudem pozostałych miejskich budynków kryją się prawdziwe architektoniczne cuda. Nic więcej tam nie było. Jak jechało się do Łodzi, to właśnie na Piotrkowską bądź w jej okolice, bo pozostała część miasta była kompletną kulturalną i infrastrukturalną pustynią.
Po 2002 roku w Łodzi coś drgnęło. Oczywiście nie naprawiono z miesiąca na miesiąc wszystkich ruder, nie załatano też tysięcy dziur w jezdniach. Jednak z każdym przyjazdem odnosiłem wrażenie że coś się w tym mieście w końcu zaczęło dziać. W czasie każdej kolejnej wizyty widziałem (nie dostrzegane wcześniej prawie zupełnie) remonty nawierzchni ulic, chodników, renowację znanych i ważnych budowli oraz kamienic. Pojawiły się wreszcie jakieś ciekawe imprezy, na które warto było wsiąść w pociąg i dojechać ze znajomymi z Warszawy. Prócz hipermarketów budowanych wcześniej na potęgę, Łódź zaczęła się wzbogacać o inne , także kulturalne obiekty. Miasto w wielu miejscach przestało straszyć (choć oczywiście nadal znajduje się tam wiele obszarów , które bez wahania nadal można nazwać obrzydliwymi i zrujnowanymi). Pojawiły się elementy małej architektury, jakieś zarysy większych założeń, skończył się inwestycyjny chaos, po latach całkowitego zastoju Łódź zaczęła przyciągać duże zagraniczne inwestycje, także te zaawansowane technologicznie.
Krytycy Kropiwnickiego często mówili ostatnio, że za jego prezydentury „kulturalnie wyludniła się „ ulica Piotrkowska. To w pewnym sensie prawda, ale stało się tak dlatego, ponieważ ludzie zaczęli dostrzegać, że miasto ma do zaoferowania coś więcej niż ta jedna ulica. Po prostu ciekawe miejsca jak grzyby po deszczu wyrosły w innych okolicach i cały ruch przestał się skupiać na tym głównym trakcie. Dla mnie jest to oczywiście oznaka sukcesu i powrotu (a może nawet budowy) normalności, której ten ośrodek „scentralizowany” przy swojej jedynej głównej arterii nigdy nie miał. Za prezydentury Kropiwnickiego ruszono wreszcie duże projekty w stylu Łódzkiego Tramwaju Regionalnego, czy stworzono plany budowy „Nowego Centrum Łodzi”, swoim rozmachem przekraczające wszystko to co robiono tu dotychczas. Poprzedni prezydenci powiedzieliby „nas na to nie stać” i dalej pogrążaliby się w marazmie , Kropiwnicki miał odwagę zaryzykować.
Przegrana Kropiwnickiego jest faktem z którym nie ma sensu dyskutować, bo jest ona efektem werdyktu demokratycznego. Moim zdaniem wielką głupotą było nawoływanie do bojkotu głosowania i to należy potępić, a nie fakt, że ktoś skorzystał z mechanizmów jakie daje prawo (być może ułomne, ale jednak). Możliwe, że prawie osiem lat jego rządów w mieście po prostu znudziło mieszkańców. Któż to może wiedzieć.
Inicjatorem plebiscytu było SLD, którego  „wspaniałe” rządy zepchnęły Łódź nawet nie do drugiej, ale do trzeciej ligi polskich miast. Teraz postkomuniści bezczelnie zarzucali Kropiwnickiemu (którego, żeby sprawa była jasna też przesadnie nie lubię za ostentacyjny publicznie prezentowany katolicyzm, wręcz religijną dewocję) nieudolność, kiedy tak naprawdę to ich wieloletnie rządy były przykładem totalnej straty czasu i zmarnowaniem wszelkich pojawiających się na horyzoncie szans. Symptomatyczne jest też obłudne zachowanie PO w tej sprawie. Partia, która de facto przez te siedem lat współrządziła miastem, w obliczu możliwej klęski całą „winę” zrzuciła na prezydenta, wietrząc w tym swój mały, partykularny interesik.
Moim zdaniem Łódź Kropiwnickiego nie tylko nie cofała się w rozwoju, ale była miastem zarządzanym nadspodziewanie dobrze. Władza „religijnego” prezydenta okazała się nadzwyczaj otwarta na świat i rozsądna. Miasto było i jest pełne inwestycji (na miarę swoich możliwości), i piękniejące z roku na rok. Także w kulturze coś zaczęło się tam wreszcie dziać, powstało wiele nowych inicjatyw, a także obiekty które te inicjatywy mogą pomieścić. O Łodzi wreszcie zaczęto mówić i pisać za granicą, i prawie zawsze pozytywnie.
Szukając odpowiedzi na pytanie o przyczynę klęski Kropiwnickiego przyszło mi do głowy jeszcze jedno wytłumaczenie: kompleks Warszawy. Odkąd płynny ruch między Łodzią a Warszawą zapewnia szybka kolej, znacznie wzrosła ilość osób przyjeżdżających z Łodzi do Warszawy do pracy czy na zakupy. Być może mieszkańcy Łodzi zaczęli dostrzegać, że Warszawa rozwija się znacznie szybciej niż ich miasto i poczuli się z tego powodu źle? Problem jest jednak w tym, ze bogata stolica rozwija się znacznie szybciej niż jakiekolwiek inne miasto w Polsce, a łodzianie powinni się porównywać raczej do Poznania czy Wrocławia, czyli do ośrodków, do których za prezydentury Kropiwnickiego nadrobiono znaczną część dystansu, który powstał za bardzo złych, skorumpowanych i fatalnych rządów SLD.
Niestety być może rzeczywiście zdecydowały nieodśnieżone chodniki. Na pocieszenie mieszkańcom Łodzi powiem, ze w Stolicy, jeszcze parę dni temu na przystankach autobusowych w Centrum brnięcie w śniegu po kolana nie było niczym niecodziennym. A rządzi tu oświecona Platforma wraz z jeszcze jaśniejszym i „pracowitszym” SLD. Jeśli wierzycie, że sam wybór „kompetentnych” ludzi z tych formacji zmieni Wasze miasto na lepsze, radzę ostrożność.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka