Z powodu braku poważniejszych problemów, w kraju i poza granicami sytuacja stabilna jak nigdy, czołowe media od kilku dni żyją incydentem z udziałem niejakiego „Rafalali”, czyli transwestyty występującego w kabaretowym damskim przebraniu, jako „artystka” – 200 zł za występ.
Początkiem skandalu stał się burzliwy spór „Rafalali” z właścicielem mieszkania, który widząc, że ma do czynienia z transwestytą wycofał się z transakcji wynajmu.
Wzburzony „Rafalala” zaatakował fizycznie i znieważył właściciela, a całe zajście, zupełnym przypadkiem sfilmowane, umieścił w internecie, jako akt sprawiedliwości wymierzony „homofobowi”.
Następujący po tym medialny serial o artystce, która pięściami walczy z „homofobią” o prawo do sceny, nie byłby wart większej uwagi, bo na ten temat powiedziano już prawie wszystko, a nawet za dużo.
Pozostaje natomiast jedno ważne pytanie, które jakoś nie doczekało się odpowiedzi -co w tej sprawie mają do powiedzenia organizacje feministyczne i homoseksualne?
Czy zdaniem aktywistów radykalnej lewicy roszczenia pana „Rafalali” mieszczą się w ich programach słusznej walki z dyskryminacją, czy też są tych programów aberracją?
Inne tematy w dziale Społeczeństwo