konarowski24 konarowski24
481
BLOG

We don't like mondays

konarowski24 konarowski24 Polityka Obserwuj notkę 2

Premier Tusk podał do publicznej informacji, iż o dalszym losie obecnego ministra sprawiedliwości zadecyduje w najbliższy poniedziałek. W tym tygodniu zadeklarował również chęć ponownego startu na stanowisko przewodniczącego PO w 2014 r.. O dziwo, być może będzie miał kontrkandydata. Ale o tym też prawdopodobnie dowiemy się w pierwszy dzień świeckiego tygodnia. Oto kilka słów komentarza, co do wymienionych wydarzeń zaistniałych w "platformerskiej" rzeczywistości.

Zacznijmy od "gorącego" newsa o bezwzględnym wystawieniu swojej kandydatury przez szefa rządu na kolejną już, czteroletnią kadencję - przywódcy Platformy. Oczywiście, mimo wcześniejszych, dodam niejednokrotnych, zapewnień Tuska, że na pewno obecna będzie ostatnią, a ewentualna następna rada ministrów pod przewodnictwem tego ugrupowania zostanie tworzona przez nowego premiera. Znając nasze „Słońce Peru”, jego prawdomówność, słowność, uczciwość i osobowo-polityczną stabilność, prędzej, czy później mogliśmy się spodziewać takiej, a nie innej deklaracji. Tym bardziej, że słowa o „partyjnej emeryturze” padły wraz z chwilą, gdy sytuacja geopolityczna wydawała się dla Donka (Angeli Merkel) oraz jego kandydatury do Komisji Europejskiej wyjątkowo korzystna. 2014 jest rokiem wyborów do Parlamentu Europejskiego, przetasowań na najważniejszych unijnych stanowiskach. Kanclerz Niemiec obiecała premierowi start na Szefa KE z ramienia Europejskiej Partii Ludowej – największej siły w PE.

Niemniej jednak o tamtego czasu wiele się zmieniło. W Europie zaczęły zyskiwać, zdobywać władzę ugrupowania lewicowe – skupione w znacznej mierze w kolejnej pod względem wielkości grupie europarlamentarnej, zrzeszające socjalistów i socjaldemokratów. Może dojść do sytuacji, że zwycięstwo EPP będzie nieznaczne, a wtedy czerwoni sprzymierzą się zielonymi i żółtymi (liberałowie) proklamując nową koalicję, jednocześnie kończąc z wieloletnim porozumieniem chadecko-socjalistycznym. Wiele wskazuje na to, że lewica przejmie funkcję Szefa Komisji, co oznacza koniec marzeń Tuska (przynajmniej na razie i miejmy nadzieję w ogóle) na międzynarodową polityczną karierę. Donald musi się ubezpieczyć, by móc w swoim założeniu, poprowadzić rząd przez następne lata, a w konsekwencji po 10-letniej kadencji BronKoma, jako mąż stanu, osiąść w Pałacu Prezydenckim (bądź Belwederze).

Swój udział w przyszłorocznym „wyścigu” o przywództwo Platformy, nieśmiało sugeruje również Grzegorz Schetyna, I wiceprzewodniczący partii, „najlepszy przyjaciel” premiera, od dawna jego główny partyjny antagonista. Były marszałek Sejmu zawsze miał ambicje, lecz brakowało mu siły, być może charyzmy, jaką niewątpliwie posiada Donald. Co do kwestii stricte „zagadnieniowych”, polityki rozumianej niekoniecznie w ramach układanek, czy rozgrywek, koterii, lecz faktycznych działań oraz merytoryczności, mówiąc kolokwialnie Schetyna bije Tuska na głowę. Był solidnym szefem MSWiA, sprawnym organizatorem, a także prowadzącym posiedzenia Sejmowe marszałkiem, teraz chwalony jako przewodniczący komisji spraw zagranicznych, intelektualnie niebanalny. Praktycznie na każdej z urzędniczych funkcji sprawdzał się bardzo dobrze, nawet w opinii opozycji. Dla mnie osobiście, jest takim platformerskim odpowiednikiem Ludwika Dorna, na pewno inteligentnym, zdolnym niedocenianym politykiem, nie pozbawionym aspiracji, pozostającym w cieniu silnego lidera. Warto również wspomnieć, że Schetyna zaadoptował bardzo charakterystyczną dla swojego szefa, acz z pewnością niepożądaną w kontekście wiarygodności niego samego jako polityka, gdyż znany jest z poglądowego koniunkturalizmu.

W Sejmie VI Kadencji kojarzony był z Gowinem oraz środowiskiem konserwatystów, bawił kolegów z Klubu rubasznymi żartami na temat gejów i lesbijek. Dziś „rzecznikuje” tej grupie społecznej na forum Platformy, opowiadając się nie tylko za legalizacją związków partnerskich, ale także przyznaje rację, iż w przyszłości homoseksualiści powinni mieć prawo do adopcji dzieci. Ta ideologiczna reorientacja wynikała przede wszystkim ze sporów z tradycjonalistycznymi kolegami dot. szczególnych relacji Schetyny z SLD-owcami, a także coraz bardziej dominującą pozycją Jarosława Gowina. Z pewnością, jeżeli podejmie się startu, nowe poglądy wielce mu zaszkodzą – frakcja prawicowa może nie być tak chętna w udzieleniu poparcia i postawić na, jakby nie było, centrowego (choć lewicującego) Tuska. Ekipa na lewo od centroprawicy w Platformie, w większości jest kojarzona z obecnym premierem.

Wiele się mówi o szczególnym zaangażowaniu terenowym byłego marszałka Sejmu. Jeśli Schetyna wykorzysta ten potencjał i doprowadzi do uchwalenia partyjnej ordynacji zakładającej powszechny udział członków w wyborach, miałby szanse. Choć nie możemy zapominać, iż rywalem wiceprzewodniczącego PO jest sam Donald Tusk, mistrz niszczenia konkurencji, król wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Na pewno nie da się upokorzyć w ten sam sposób, jak w ubiegłym roku Waldemar Pawlak. Zrobi wszystko by utrzymać swoją pozycję.

Na razie jeszcze nie wiemy, jaką decyzję podejmie Grzegorz Schetyna. Wiemy, tylko, że bardzo chce - chce stanąć na czele Platformy. Być może były szef MSWiA przedstawi swoje stanowisko w najbliższy poniedziałek. Osobiście wątpię, czy dojdzie do rzeczywistego starcia na arenie partii władzy tych dwóch polityków. Schetyna za słaby, Tusk za silny – po prostu.

W nadchodzący poniedziałek („ulubiony” dzień wszystkich Polaków) również szef rządu ogłosi, co dalej z ministrem Jarosławem Gowinem. Wcale nie wykluczam jego dymisji - pojawia się duża szansa, że pod presją Tuska sam złoży rezygnację. Ostatnie zmiany w radzie ministrów dotyczyły bezpośrednio konserwatystów. Zarówno, powołany na szefa resortu spraw wewnętrznych, Bartłomiej Sienkiewicz, jak i podniesiony do rangi wicepremiera, Jacek Rostowski, mają serce po prawej stronie. Tego rodzaju zabieg ma zrekompensować chadeckiej części polityków i wyborców Platformy odejście Gowina. Jak się okazuje jego grupa wcale nie jest tak twarda, zwarta i zintegrowana. Ostatnio jej prominentny działacz, (były członek PiS) poseł Antoni Mężydło zbeształ „frakcyjnego” przywódcę, zadeklarował brak dalszego uczestnictwa w spotkaniach grupy i potwierdził prymat Donalda Tuska w ugrupowaniu. Minister Sprawiedliwości może liczyć na Żalka i Godsona, sądzę, że dni tych trzech polityków, są już w Platformie policzone. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie, ale bardzo prawdopodobne jest nawiązanie przez nich współpracy z PSL-em i PJN-em, do PiS-u raczej nie dołączą.

Częściowej odpowiedzi na przypuszczenia, pytania udzieli nam najbliższy poniedziałek. (Jak ja nie lubię poniedziałków!)

 

Jestem prawicowym republikaninem, a przede wszystkim zagorzałym zwolennikiem, miłośnikiem wolności. Mam poglądy chrześcijańsko - konserwatywne, mocno tradycjonalistyczne w sprawach obyczajowych, zaś umiarkowanie liberalne w kwestiach gospodarczych. Oprócz tego określam się jako skrajnego antykomunistę, przeciwnika "salonu" i obecnej "elyty" rządzącej. Jednym słowem - nonkonformista, idywidualista idący pod prąd politycznej poprawności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka