konarowski24 konarowski24
231
BLOG

Wielki wygrany, wielkim przegranym

konarowski24 konarowski24 Polityka Obserwuj notkę 0

Niektórzy komentatorzy życia publicznego, dziennikarze, politycy, dziwią się publicystom kwestionującym sukces premiera Tuska, jakim jest uzyskany przez niego blisko 80% wynik  w powszechnych wyborach na przewodniczącego Platformy. W każdych innych, żeby nie powiedzieć, normalnych warunkach, podobny rezultat kandydata na lidera byłby bez wątpienia odbierany jako oszałamiający. Jednak w rzeczonym przypadku jego jedyny konkurent, do niedawna minister sprawiedliwości - Jarosław Gowin, od samego początku wewnętrznej kampanii był deprecjonowany w oczach wyborców przez platformerską nomenklaturę, która dowodziła, iż PO-wski elektorat konserwatywno-liberalnego polityka można liczyć w granicach błędu statystycznego. Ogłoszone dziś, z dużym, 40 - minutowym opóźnieniem (szkoda, że partia władzy nie szanuje nas nawet w tak błahej, wydawało by się nietrudnej do realizacji sprawie), oficjalne wyniki starcia, silnie temu przeczą.

Elekcja szefa Platformy Obywatelskiej miała mieć miejsce w przyszłym roku na wiosnę. Wtedy to w statutowym trybie upływała czteroletnia kadencja na tymże stanowisku obecnego szefa rządu. Z powodu zorganizowania, przez przewodzącą wówczas (dzisiaj także) w sondażach największą partię opozycyjną, kongresu pod koniec czerwca, Donald Tusk podjął decyzję o przyspieszeniu procedury wyborczej we własnym ugrupowaniu i zaplanowaniu jej na lipiec/sierpień bieżącego roku. O geniuszu omawianego przedsięwzięcia pisałem już na łamach Salonu24. Przede wszystkim wyeliminował tym samym swojego naczelnego antagonistę Grzegorza Schetynę, maksymalnie skracając czas na efektywne przeprowadzenie kampanii wyborczej. Słusznie kalkulując, iż czas może destruktywnie wpływać na jego pozycję, postanowił zręcznie wykorzystać obecną sytuację w ugrupowaniu, wakacyjną porę, nieprzygotowanie potencjalnych przeciwników.

Przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych i I wiceprzewodniczący partii rządzącej po prostu nie mógł inaczej, zrzekł się startu, gdyż dobrze wiedział o swojej słabości oraz, na teraźniejszą chwilę, niemożności pokonania Tuska. Póki co, na czerwcowej konwencji Platformy prezentował się jako orędownik zgody i porozumienia na czas wewnętrznego kryzysu, wyrzekający się politycznych ambicji w imię umacniania pozycji PO. Z pewnością zajęcie takiego, a nie innego stanowiska nie będzie mu zapomniane przez partyjnych kolegów. Stanowi ono całkiem niezłą bazę, kapitał na przyszłość. Tymczasowe wycofanie byłego marszałka sejmu w żadnym razie nie świadczy o porzuceniu przywódczych aspiracji. Grzegorz Schetyna czeka na swój czas, który niewątpliwie kiedyś nadejdzie...

Do pojedynku z premierem stanął zaś Jarosław Gowin, zdymisjonowany szef resortu sprawiedliwości, „duchowy” lider platformerskich wolnorynkowych konserwatystów, ostatnio zdecydowany oponent Donalda Tuska i kontestator linii politycznej Platformy Obywatelskiej, do tego najbardziej znienawidzony przez media głównego nurtu przedstawiciel frakcji rządzącej. Start byłego ministra należało odbierać jako czystą pokazówkę – próbę odegrania się na szefie, sprowokowanie do usunięcia go z ugrupowania, czy też usprawiedliwienia późniejszego odejścia. Tak naprawdę Gowin rozstał się z Platformą tuż po głosowaniu nad projektami sankcjonującymi wprowadzenie związków partnerskich, kiedy to premier Tusk, w prywatnej rozmowie, zrugał go za wystąpienie na mównicy, w którym ten oznajmił, iż w jego opinii (ministra sprawiedliwości RP) wszystkie głosowane ustawy są niezgodne z konstytucją. Po rzeczonej rozmowie konserwatywny polityk miał rzucać wulgaryzmami. Podobno nikt tak go jeszcze w życiu nie upokorzył. 

Jarosław Gowin prowadził niezwykle barwną, ekspansywną kampanię, co ciekawe nie tylko wśród członków własnej partii. Jeździł po całym kraju spotykając się również z „szarymi” wyborcami. Nie bez racji są sądy, że tym sposobem, promując swoją osobę, przygotowywał grunt pod nową inicjatywę polityczną. Gromkie, nie raz zdecydowanie ostre ataki na jałową politykę Tuska, przysłowiowe „puszczanie oka” do opozycji, kokietowanie konserwatywnych mediów – stały się wyznacznikami działań kampanijnych byłego ministra. Warto jeszcze wspomnieć, iż międzyczasie odżegnywali się od niego najbardziej prominentni politycy Platformy. Niektórzy wprost (poseł A. Biernat) wskazywali mu drogę do drzwi wychodnych z partii. Toczyły się również zabawne potyczki słowne pomiędzy "tuskowym" aparatem, a trio GŻG (Gowin, Żalek, Godson). Dziwiła jedynie pasywna działalność premiera, która być może w zamierzeniu miała świadczyć o jego sile, wyższości nad „jątrzącym”, „dzielącym” talibem, a w rzeczywistości stała się oznaką słabości, jaka bezsprzecznie przełożyła się na wyborczy wynik. 

Kiedy zastanawialiśmy się ile procent może uzyskać Jarosław Gowin, zwykle liczba rzędu 10% była obstawiana jako ta najbardziej optymistyczna. Jest 20, dlatego należy mówić o sukcesie, a nawet wizerunkowym zwycięstwie byłego ministra. Okazało się, że Gowinowcy to nie tylko Żalek z Godsonem, ale znacznie większa grupa. Naturalnie mam świadomość, iż te ponad 4 tysiące głosów oddanych na konserwatystę nie zawsze są aktem samoidentyfikacji z jego osobą. Wielu platformersów poparło jego kandydaturę, żeby dokopać Tuskowi, obudzić go z marazmu i zmotywować do działania. Stąd często głos na Gowina był głosem sprzeciwu wobec premiera.

Do obozu przegranych oprócz Donalda T., należałoby z całą odpowiedzialnością zaliczyć również Platformę Obywatelską jako ogół. Frekwencja 50% jak na partię polityczną, tworzoną z reguły przez osoby zaangażowane w sprawy publiczne, jest żenująco słaba. Jak widać ugrupowanie rządzące od czasów prezydenckich prawyborów nie wyciągnęło odpowiednich wniosków i nie poradziło sobie z zasilającymi jej szeregi martwymi duszami.

Co dalej z Gowinem?

Przemysław Wipler, lider Republikanów, jeszcze w trakcie trwania kampanii zapowiedział, że ustąpi ze stanowiska przewodniczącego na rzecz Jarosława Gowina, wspomniał o czekającej nas gorącej politycznej jesieni. Nie mam żadnych wątpliwości, iż panowie GŻG z PJN-owcami Kowala, wymienionym wcześniej Wiplerem będą współtworzyć nowe konserwatywno-liberalne ugrupowanie Kowala. Rozstanie z PO potwierdza utrzymanie przez polityka twardego tonu wypowiedzi, które znacząco kontrastują z koncyliacyjnym słowem Tuska. Wszystko już przesądzone.

 

Jestem prawicowym republikaninem, a przede wszystkim zagorzałym zwolennikiem, miłośnikiem wolności. Mam poglądy chrześcijańsko - konserwatywne, mocno tradycjonalistyczne w sprawach obyczajowych, zaś umiarkowanie liberalne w kwestiach gospodarczych. Oprócz tego określam się jako skrajnego antykomunistę, przeciwnika "salonu" i obecnej "elyty" rządzącej. Jednym słowem - nonkonformista, idywidualista idący pod prąd politycznej poprawności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka