adamkonrad adamkonrad
589
BLOG

Nauka, nauce, nauką - o zbawczym wpływie habilitacji na polską n

adamkonrad adamkonrad Polityka Obserwuj notkę 23

Właściwie nie powinienem zabierać głosu. Jako najzwyklejszy adiunkt bez habilitacji, taki sobie doktor zwykły, nie mam wedle i regulacji i zwyczajów panujących na uniwersytetach w Polsce ani umiejętności ani wiedzy dostępnej habilitowanym kolegom. I w większości decyzji podejmowanych przez środowisko głosować mogę tylko przez kilku przedstawicieli niesamodzielnych pracowników w radzie wydziału, podobnych do przedstawicieli studentów i pracowników administracji. Takie sobie niewiele co, któremu społeczeństwo zwykło mówić, że są nań marnowane pieniądze i siedzi w nauce bo nie wiele potrafi, a środowisko habilitowanych uważa, że wie za mało by móc wypowiadać się w sprawach strategicznych, zwłaszcza w kwestiach oceny nauki uprawianej przez habilitowanych. Habilitowani czasami tak pogardliwie podchodzą do kwalifikacji doktorów, jakby nie pamiętali, że to oni właśnie te doktoraty przyznali. Można czasami łaskawie zapytać niesamodzielnych by „wydali” głos doradczy, ale decyzje i tak się podejmie tak, by służyć nauce=habilitowanym. A, żeby się doktor nie lenił nałoży się na niego obowiązek habilitacji.

Nie wiem jak sprawy się mają w naukach humanistycznych w Polsce. Mam pewne podejrzenia, że jako nie poddający się jakiejkolwiek międzynarodowej weryfikacji, pracownicy naukowi w tych dziedzinach – bardzo rzadko publikują w międzynarodowych czasopismach - samodzielnie w drodze głosowań ustalają „fakty” naukowe i własne osiągnięcia, ale pewności mieć nie mogę. Ale wiem, że w naukach przyrodniczych habilitacja i jej obowiązek przynoszą więcej szkód niż pożytku.

Skąd wiem? Jako Biochemik ufam w wyniki doświadczeń. I potrafię porównać tempo rozwoju wiedzy w krajach gdzie habilitacja jest z krajami gdzie jej nie ma. I wynik jest jednoznaczny, niezależnie od toczonych dysput nad sposobami utrzymanie wysokiego poziomu.

I to powinno wystarczyć ale skoro o dysputach już napisałem to kilka argumentów jednak przedstawię.

Podczas gdy na świecie prawdziwe osiągnięcia w naukach doświadczalnych powstają w doświadczeniach zakrojonych na bardzo dużą skalę – uczestniczy w niej wielu pracowników, habilitacja i jej obowiązek u nas, zmusza do wykazania się „samodzielnymi” doświadczeniami, własnymi projektami, własnymi grantami. Współpraca w „czyimś” temacie zaczyna być stratą czasu dla biedaka, który w ciągu 9 lat od doktoratu musi się habilitować. I doprowadza do ciekawych wygibasów, kiedy trzeba ocenić własny wkład w pracę zespołową, do wysyłania listów z prośbami o potwierdzenie ilości i jakości swojego udziału w świat, który nie zbyt rozumiejąc o co chodzi ze zdziwieniem kręci głową. W efekcie osiągnięcia naukowe są takie jakie są możliwości jednostek w starciu z zespołami, do tego krajów dających większe pieniądze na naukę. Zresztą obowiązek habilitacji przypomina trochę hipotetyczne, obowiązkowe awansowanie żołnierzy na oficerów. Nie mam do czynienia z wojskiem, ale jestem sobie w stanie wyobrazić, że nie każdy dobry żołnierz byłby równie dobrym generałem. Ponad to, obowiązek habilitacji prowadzi do patologii, w których wieloletniemu pracownikowi nauki „daje” się habilitację, ze względów humanitarnych, by nie trzeba go było wyrzucać z pracy, mocno naciągając rangę rzeczywistych osiągnięć.

Habilitacja w Polsce prowadzi również do powstania szczególnie chronionej grupy, której członkowie nie są już motywowani do dalszej pracy. Taka jest smutna rzeczywistość. Habilitowanych, mających papier potwierdzający ich genialność „trudno ruszyć”. Oni w radach wydziałów ustalają zasady gry. Dzień po dniu mogą spędzać na piciu herbaty bo wszystko już osiągnęli, czasami wymyślając jak tych „stojących niżej” zmotywować do pracy. I nie, nie twierdzę, że tak czynią wszyscy czy nawet większość z doktorów habilitowanych, pokazuję tylko możliwość pewnego zachowania w obecnym systemie.

Między innymi wytworzenie kasty z definicji wybitnych doprowadziło do kuriozalnych koncepcji, sprowadzających się do wiary, że ryba psuje się od ogona. I tak, rzeczywiście od jakiegoś czasu wprowadzana jest konkurencja do nauki. Najpełniej na poziomie doktorantów, którzy przecież najmniej odpowiadają tak za jakoś koncepcji jak i wykonanie pracy. Zabawne? Raczej smutne. Ale kto głosował ten ustalał.

Nie prawda, że habilitacja potrzebna jest do oceny czy ktoś nadaje się do pełnienia jakiejś funkcji, dajmy na to kierownika pracowni. W krajach gdzie nauka się rozwija ocenie podlega dorobek no i umiejętności zarządzania. Dorobek w naukach przyrodniczych bardzo łatwo sprawdzić – wystarczy komputer podłączony do sieci. I nie wiem po co tutaj kolejny wzgląd – habilitacja. Chyba tylko po to, by trochę namącić w tym co proste. I wprowadzić czynnik wrażliwy na układy. Dziś doprowadzono do śmiesznej sytuacji, w której czasami doktorant z dobrego laboratorium może mieć lepsze publikacje niż te, na podstawie których, gdzieś się właśnie ktoś habilituje.

Nie ma papieru na pomysł badawczy, ten jest albo go nie ma, nie ma papieru na jakość pomysłu, tą mogą tylko ocenić osoby mające dorobek w danej dziedzinie, który naprawdę lepiej ocenić na podstawie publikacji niż nadanego tytułu, do czego więc habilitacja jeśli nie do prowadzenia ludzkiej polityki układów?

Wreszcie związek zawodowy rządzący nauką w Polsce, czyli właśnie wszelkie autonomiczne rady wydziałów i wyżej. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach uwierzy, że rada pracowników, nawet wyższego szczebla fachowości będzie bardziej dbać o interes nauki czy jakość kształcenia niż o ochronę własnych interesów pracowniczych? Czy ktoś wierzy w dobre rządy związków zawodowych? To też jest pochodna habilitacji. Ograniczenie władzy do pewnej grupy, która dla dobra nauki wymyśli, że ryba psuje się od ogona, że jej należy się stałe zatrudnienie a konkurencja i weryfikacja tylko poniżej? Nie tędy droga.

Wszyscy musimy podlegać ciągłej ocenie i weryfikacji, i jest ona tym ważniejsza im wyższą funkcję pełnimy. Za niepowodzenia i brak dobrych projektów odpowiadają normalnie ci co rządzą a nie dajmy na to doktorant. Oni dokonali wyboru ludzi. Muszą wiedzieć, że jeśli ich pracownie nie osiągają wystarczających rezultatów to ich pozycja jest zagrożona a nie, że jest wieczna i nadana z definicji.

A o poziom prac magisterskich i doktoratów (główne zmartwienie zwolenników habilitacji), naprawdę nie trzeba się będzie martwić, gdy poziom nauki będzie wysoki. Jeżeli doktorat z jednej uczelni coś pomoże na rynku pracy a z drugiej będzie zwykłym papierkiem, studenci i doktoranci zagłosują nogami bez żadnej pomocy samodzielnych z pomazania.

adamkonrad
O mnie adamkonrad

jakiś taki... a no i z dysortografią więc będą błędy Pewien człowiek rzekł do wszechświata: "Ja istnieję, Panie!" "A jednakt - wszechświat na to- Fakt ten nie nakłada na mnie Żadnych zobowiązań" Stephen Crane Mam oryginalnego Bronmusa nie odsprzedam @AZALYA...@ADAMKONRAD ^ Nie ma co się pieklić a tym bardziej żalić. Trzeba wam obojgu słowem dać "popalić" ^*^ Tak więc posłuchajcie wy nieznośne trolle: wy jesteście w gościach!!! pojęli, gapole? ^ Więc umiaru wiecej wobec gospodarza bo mnie takich trutni więcej tu się zdarza. ^ Zamieszkują teraz moje kazamaty. Będziecie chcieć fikać Wyp*****lę z chaty !!! -bronmus45- BRONMUS4519:12 2015

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka