Symbolami nachalnej ideologicznej indoktrynacji społeczeństwa w Polsce są p. Przemysław Czarnek – minister edukacji i nauki /nacjonalizm/ i p. Marta Lampart – aktywistka LGBT /lider czarnych protestów/.
Te wrogie sobie obozy polityczne w Polsce marzą o tym, aby wyznawany przez nich światopogląd był dominantem ustroju państwa.
Oba obozy – nacjonaliści i ruch gender – „wciskają” się do szkół z planem indoktrynowania dzieci i młodzieży, aby wyrośli na ich obraz i podobieństwo, czyli wyznawców wizji społeczeństwa: a/narodowo-katolickiego (nacjonaliści) i b/ wyznawców płciowości kulturowej (genderyści).
Te obie tezy ideowe psują wizję cywilizacji wolnej od narzucania społeczeństwom /bliźnim/ owego dogmatycznego indoktrynowania fanatyzmem swoich poglądów.
Taka indoktrynacja jest „zbrodnią” przeciwko wolności wyznawania dowolnych światopoglądów, byle nie zakłócających pokojowego pluralizmu demokratycznego.
To jest warunek wolności obywatelskiej i społecznego pokoju.
A uczyć tego można jedynie na prawdziwej, człowieczej historii i biologii, historii gęsto nasyconej zbrodniami przymusu do najróżniejszych ideologii i wyznań.
Pomijanie tego w nauce historii i w życiu publicznym jest „grzechem” wołający o pomstę do nieba.
Dlatego przeciwko temu oczekiwany jest stanowczy sprzeciw społeczny.
Schizofreniczny, zbiorczy egoizm różnych ideologów przymuszania innych ludzi do światopoglądów, wiary i kultury przez nich wyznawanych jest antyhumanitarnym, politycznym zaczynem do terroru, a w najlepszym wypadku do państwowych, autorytarnych nakazów życia wyznawanej przez aktualnie rządzący obóz.
Dlatego nie wolno wymazywać z podręczników historii czarnych kart ideologii akurat fascynującej partię rządzącą, bo ma to niezmiernie szkodliwy, ogłupiający skutek wychowawczy przez to, że następujące po sobie władze różnych politycznych ekip powtarzają ów proces w imię naiwnej wiary, że to utrwala ich władzę.
Dowodem są totalitaryzm nacjonalizmu i komunizmu. One to – niczym min. Czarnek – chciały wychować „ nowych ludzi” na własne wyobrażenie patriotyzmu. Co ciekawe obie te ideologie /nazizm i komunizm/ są dzisiaj polityczną busolą nacjonalizmu. Wymowność tego jest jednoznaczna.
A czym różnią się zwolennicy teorii gender od nacjonalistów? Moim zdaniem tylko tym, że w miejsce nacjonalistycznej fobii narodowego patriotyzmu ogarnęła ich równie schizofreniczna fobia buntu przeciwko przyrodzonej płci. Być może jest to nawet bunt o większym natężeniu schizofrenii niż narodowy patriotyzm, bo ten nie lubi obcych, a genderowcy nie lubią siebie i swojej człowieczej płciowości rozszerzonej przez nich o teorię trzeciej płci nazwanej „kulturową”.
Obie te walczące ze sobą idee tkwią w zacietrzewieniu obrony swoich idee fiks, bo dają sobie prawo do własnych definicji patriotyzmu i płci, które są twardą rzeczywistością.
Z tego powodu należy więc odwracać się od owych „fałszywych proroków”, aby z pokorą i zrozumieniem żyć według prawideł naturalnej przyrody.
Nie ulegajmy indoktrynacji!