Najnowszy dodatek GW „aleHistora” z 30 kwietnia br. donosi o książce Piotra Zychowicza pt. „Skazy na Pancerzach” odświeżającej pamięć o zbrodniach polskich zbrojnych organizacji nacjonalistycznych na ludności cywilnej
Grzegorz Motyka pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, w artykule „Mało znana skaza na wyklętych” tak anonsuje tę książkę:
„Niedawno wydana książka Piotra Zychowicza „Skazy na pancerzach” jest pierwszą popularnonaukową próbą całościowego przedstawienia „czarnych kart” powojennego podziemia. Uważam, że trzeba docenić odwagę autora, który postanowił pójść pod prąd własnego środowiska ideowego. Książka, choć napisana z konserwatywnej, a więc życzliwej dla „wyklętych” perspektywy, uczciwie opisuje zbrodnie popełnione na mniejszościach narodowych. Znajdziemy w niej szczegółowy opis masakr dokonanych przez antykomunistyczną partyzantkę między innymi w Wierzchowinach, Piskorowicach, Zaleszanach i Zaniach. Są to najczęściej już znane i opisane fakty, a mimo to szczerość autora wywołała gwałtowne protesty. Jednak jego adwersarze nie mają racji. Zychowicz, wbrew ich obawom, pokazuje przecież, że w historii powojennego podziemia zbrodnie są – mimo wszystko – marginesem. Jeśli nas szokują, to najczęściej dlatego, że niewiele wiemy o okrucieństwach towarzyszących działaniom partyzanckim w czasie wojny. Zgadzam się z autorem, iż naszym obowiązkiem jest pokazanie wszystkich takich tragicznych wydarzeń bez szukania dla nich sztucznych usprawiedliwień”.
http://wyborcza.pl/alehistoria/7,162654,23320531,zbrodnia-zolnierzy-wykletych-w-puchaczowie-jak-wladza.html
Kierując się tą zasadą, chciałbym wspomnieć o kontrowersyjnej akcji podziemia niewymienionej w „Skazach…”. Nocą 2 lipca 1947 r. partyzanci z WiN-u uderzyli na Puchaczów, niewielką miejscowość na Lubelszczyźnie, i zabili aż 21 osób (dwie kolejne, ciężko ranne, zmarły niebawem). Dziesięcioro zabitych było członkami Polskiej Partii Robotniczej i od biedy można próbować uzasadniać wykonanie na nich wyroków – choć inne oddziały w takim wypadku często ograniczały się do chłosty. Nic jednak nie usprawiedliwia zabijania członków ich rodzin, w tym dzieci, oraz przypadkowych świadków –pisze autor i dodaje. To bezsensowne okrucieństwo do dziś nie zostało przekonująco wyjaśnione. Napadem dowodził Stanisław Kuchcewicz „Wiktor”. Tenże „Wiktor” wcześniej służył w Narodowych Siłaćh Zbrojnych i w czerwcu 1945 r. brał udział w pacyfikacji ukraińskiej wsi Wierzchowiny (lubelskie) gdzie zamordowano 194 ukraińskich mieszkańców z powodu ich sympatii do komunizmu https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnia_w_Wierzchowinach
Artykuł kończy się informacją: „W Puchaczowie ku czci ofiar napadu postawiono na rynku obelisk. W wolnej Polsce tylko nieco zmieniono na nim napis. I oby tak zostało. Dzięki temu łatwiej zabliźniają się rany po tej tragedii”.
Ta odosobniona praktyka upamiętniania ofiar „polskiej wojny domowej” z lat 40-tych XX wieku zasługuje na popularyzację.
W każdej miejscowości dotkniętej takimi masowymi zbrodniami powinny stanąć obeliska na wzór Puchaczowa, jako akty pamięci ofiar ideowej zapalczywości jej sprawców.
Na przykład w Wielkopolsce na rynkach miast i miasteczek gdzie w 1939 r. Niemcy rozstrzeliwali polską inteligencję postawiono pomniki upamiętniające ofiary tych zbrodni doskonale spełniające pamięć historyczną dla współczesnych. To najwymowniejszy akr edukacji historii naszych dziejów wart naśladowania.
Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka