Żenujący skandal miał miejsce wczoraj podczas publicznej wymianie zdań pomiędzy ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem – reprezentantem państwa polskiego, a prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem – samorządowym reprezentantem mieszkańców Gdańska.
O co poszło? Gospodarzem uroczystości upamiętniającej wybuch II wojny światowej na Westerplatte jest urząd Miasta Gdańska. Tradycją tych obchodów było odczytywanie przez harcerzy apelu pamięci bohaterów wojny. W ubiegłym roku podczas tych uroczystości oficer asysty wojskowej nie dopuścił harcerzy do owego tradycyjnego apelu, który odczytał żołnierz, wymieniając oprócz wojennymi bohaterami także niektóre ofiary katastrofy smoleńskiej. (zobacz film jak oficer zatrzymuje harcerza: https://trojmiasto.tv/Inscenizacja-bitwy-o-Westerplatte-783.html).
Urząd miasta Gdańska zażądał rezygnacji z tego kuriozalnego wymysłu, aby podczas apelu pamięci harcerz wyczytywał ofiary katastrofy lotniczej. Wywołało to gniew ministra obrony narodowej, kontynuatora „legendy smoleńskiej”, który odważył się na niewiarygodnie karygodną obrazę prezydenta Gdańska takimi haniebnymi słowami:
„– Jak się okazuje, są tacy, którym dzisiaj przeszkadza obecność Wojska Polskiego na Westerplatte. Nawet przed drugą wojną światową, gdy Gdańsk był wolnym miastem zdominowanym przez Niemców, na Westerplatte stacjonowało Wojsko Polskie – stwierdził Błaszczak”
To nie prawda skomentował słowa Błaszczaka Adamowicz – Wojsko jest integralną częścią obchodów uroczystości. Było jest i będzie na Westerplatte. Mamy zaufanie do mundurowych. Ale nie mamy zaufania do partyjnego kierownictwa MON.
Wysłaliśmy zaproszenia do najwyższych władz państwowych do prezydenta, premiera, marszałków sejmu i senatu. Pisma wysłaliśmy również do dowództwa garnizonu. Teraz od ministra zależeć będzie czy wojsko weźmie udział w uroczystościach powiedział Adamowicz.
Replikował też skandaliczną wypowiedź ministra:
„Nazywam się Paweł Adamowicz, jestem prezydentem Gdańska narodowości polskiej. W urzędzie miejskim używam języka polskiego i gdańszczanie swojej większości są narodowości polskiej. Dlaczego to mówię? Władza próbuje sugerować, że my w Gdańsku jesteśmy jakąś piątą kolumną, że jesteśmy opcji niemieckiej – powiedział”.
Te skandal wywołany przez konstytucyjnego ministra państwa polskiego nikogo nie zaskakuje. Wszak rząd nie ukrywa, że rości sobie absolutne prawo do wszechwładzy w państwie demonstracyjną likwidacją konstytucyjnego jej trójpodziału.
W tej sytuacji jedyną ostają demokratycznego państwa polskiego są jeszcze samorządy terytorialne, które bardzo uwierają władze państwowe, próbujące na każdym kroku to podważać demagogiczną uzurpacją typu: „przecież Gdańsk jest częścią Polski”.
To rzeczywiście prawda, bo Gdańsk jest częścią Polski, tylko innej Polski niż tej urządzanej nam dzisiaj przez PiS. To jest Polska patriotyczna znaczona bitwą o Pocztę Gdańską, Westerplatte i wiele innycmi, to Polska rozsławiona w świecie protestem „Solidarności” – pogromcy komunizmu, to Polska dumna z samorządności, która zna swoje prawa i nie pozwala sobie „w kaszę dmuchać” ministrowi obrony nie rozróżniającego bohaterskich ofiar obrony Westerplatte od ofiar wypadku „statku powietrznego” zwanego katastrofą lotniczą.
Ta Polska jest dumna z Gdańska, ta Polska nie ulega nacjonalistycznej rewizji polskiej historii nazywanej dziwnie „nową polityką historyczną” państwa polskiego.
Historia to fotografia dziejów i nie podlega politykom, jako tworzywo partyjno-ideowej indoktrynacji społeczeństwa. Paweł Adamowicz dał przykład, że demokracja w Polsce ciągle jest samorządna w obszarze Polski gminnej. Złość ministra potwierdza, że jest bardzo potrzebna obywatelom.
Nie pozwólmy więc we wrześniu sobie tego odebrać!
