No i stało się. Polacy przegrali z Senegalem. Pierwsza winowajczyni, Janda, bo wątpiła przedmeczowo i wykrakała, drugi ja. Już mówię dlaczego. Przed meczem patrzę do spiżarki, nie ma piwa. Jak to, myślę, taaaki mecz i bez piwa?? Nieobyczajnie. Więc biorę kluczyki do auta i schodzę. A że mieszkam na 4 bez windy, przy schodzeniu trochę czasu na myślenie jest. I na 2 piętrze mówię sobie, a co ja będę specjalnie jechał po piwo?? Wypiję kawkę czy herbatkę i też będzie ok. I zawróciłem, nie pojechałem po to piwo. I to był błąd. Przez to przegrali.
Kwintesencyjnie dodam trzeci powód. Senegalczycy byli od nas wyżsi i nad głowami naszych lepiej widzieli gdzie leci piłka, dzięki czemu lepiej sobie z nią radzili. A po tym jak ujrzałem że Senegalczyk wpada z piłką sam do pustej bramki, zrozumiałem wszystko. Senegalczycy przywieźli ze sobą szamana, który paraliżował naszych i przez to byli po prostu nie do ogrania. Wniosek do kolejnych meczów prosty. Nie wystarczy sam Lewandowski. Musi też być polski zaklinacz. Inaczej nie wyjdziemy z grupy.
Reprezentacja, a raczej Nawałka team jest w stanie organizacji, a raczej dezorganizacji.
I tym oto mało optymistycznym akcentem…
2018-06-19
Komentarze