Foxx Foxx
53
BLOG

Raczej przyzwoitość

Foxx Foxx Polityka Obserwuj notkę 25

Od dwóch dni Woodya pozostając pod wrażeniem tekstu Roberta Krasowskiego w weekendowym "Dzienniku", stara się przekonać czytelników S24 do słuszności postawionych w nim tez . Słowo, które umieścił w centrum swoich licznych komentarzy to "rewolucyjność".

Krasowski pisze, moim zdaniem, o tym iż radykalna prawica staje się lustrzanym odbiciem Michnika z lat 90. Wkracza na wody "mandaryńskiego mentorstwa", czyli tam gdzie akurat konserwatysta nie ma czego szukać. Od siebie dodam iż to odbicie jest wysoce karykaturalne. Ja Krasowskiego rozumiem w ten sposób iż "prawica" wygrała bitwę o model modernizacji - rewolucyjny (lewicowy?) przegrał, a konserwatywny wygrał. Dziś kiedy bitwa jest wygrana czas się zająć modernizacją a nie dalej toczyć te zakończone już bitwy.

(źródło)

Co jest najlepsze w tym wszystkim? Ano wystarczy zajrzeć do jakiejkolwiek publicystyki, by zobaczyć, że żadne "bitwy" nie są zakończone. W poprzednim wpisie w S24 przypomniałem kontekst podobnych opinii naczelnego "Dziennika". Najwyraźniej spełnieniem jego marzeń jest nietzscheańska wizja "ostatniego człowieka" - przeciwieństwa "nadczłowieka". Odpowiadając Woody'i u siebie zdałem sobie sprawę z dość "porażającej" konstatacj i- Krasowski w identyczny sposób "skorygował" sens słów "Frycka", by je "dopasować" do tzw. afirmacji liberalnej demokracji, jak siostra filozofa, Elizabeth, gdy sfałszowała jego liczne pisma, by afirmować... narodowy socjalizm ("ostatni człowiek" Krasowskiego a "ostatni człowiek" Nietzschego).

To jeden, dość oczywisty wątek. Jest jeszcze drugi: czy konserwatyzm w Polsce może być rewolucyjny, skoro wydawałoby się, że są to pojęcia sprzeczne? Cóż, warto przypomnieć kilka spraw. Na swoim głównym blogu jakiś czas temu zaprezentowałem tekst z dwumiesięcznika Arcana. Zapraszam:

Pod tagiem "profesura" na tym blogu można znaleźć moją całoroczną (2007) kronikę zjawiska, które nazwałem "buntem lucyferycznym".

W skrócie chodzi o nadzwyczaj intensywną reakcję "środowisk naukowych" na powszechną lustrację, którą próbował wprowadzić rząd PiS.

Dwumiesięcznik "Arcana", nr 77 (5/2007) przynosi kilka ciekawych tekstów o klasie społecznej nazywanej "inteligencją". Jest wśród nich artykuł Anny Pawełczyńskiej "Fenomen polskiej inteligencji", zawierający ps: "Lustracja a etos zawodowy" (s. 34). Poniżej ciekawy fragment, przypominający okoliczności kształtowania się polskiej powojennej "inteligencji" - klasy, która wszystkimi dostępnymi środkami - włącznie z szantażowaniem Platformy w sprawie przywrócenia oryginalnej III RP - żądała od politycznych przeciwników PiS restauracji "rywinlandu" (jak widać od (...) miesięcy - jak najbardziej skutecznie). W "Arcanach" możemy przeczytać:

Bezpośrednio po wojnie, a zwłaszcza od początku PRL i od powstania PZPR naukę w Polsce zamieniano na "naukę socjalistyczną". Podmienione też zostały w różny sposób kadry naukowe. Wobec przedwojennej profesury stosowano szykany, oszczerstwa, nagonki i systemy donosisielstwa. W ZMP (Związek Młodzieży Polskiej - Foxx) powstawały zespoły działające w podobny sposób, jak bojówki. Były one wymierzone w konkretnych profesorów, których wykłady i seminaria celowo dezorganizowano. Niektórzy uczestnicy tych bojówek mają jeszcze wpływy i są aktywni zwłaszcza w polskiej i światowej humanistyce. W ten sposób atakowano najbardziej cenionych profesorów, takich jak: Stanisław Ossowski, Władysław Tatarkiewicz, prof. Tarnowski, Wacław Lipiński i wielu innych. Niektórzy wskutek szykan i donosów stracili życie w więzieniach. Inni zachowali życie, ale podobnie jak prof. Tatarkiewicza odsunięto ich z uczelni i odebrano katedry. By uniemozliwić przekazywanie młodemu pokoleniu wiedzy, podważano etos pracownika nauki i znaczenie wzorów moralnych.

W różnych dziedzinach życia społecznego, również wobec pracowników nauki - w wypadkach krańcowych - posługiwano się sądową zbrodnią. Eksponowane funkcje pełnili ludzie (a niektórzy pełnią je nadal) ponoszący odpowiedzialność za te zbrodnie. Przykład takiego działania stanowi smierć profesora Grzybowskiego, nestora polskiej medycyny. Katedrę dermatologii po skutecznych represjach wobec niego przejęła dr Jabłońska, która do dziś - już jako emerytka - zachowała pośrednie wpływy na politykę kadrową w środowisku lekarskim. Znaczące przesłanki pozwalają sądzić, że prof. Jabłońska "zaliczyła" stopnie naukowe, nie mając wówczas ukończonych studiów medycznych (uzupełniła je później). Wśród socjologów szok spowodowały informacje na temat udziału Zygmunta Baumana w zbrodniach komunistycznych przeciw Polakom (Dopiero w 2006 r. zostały ujawnione dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej dotyczące wieloletniej agenturalnej działalności prof. Zygmunta Baumana [od 01.02.1945], jako tajnego informatora i agenta działającego pod pseudonimem "Sejmon", kierującego osobiście obławami na członków AK i za te działania odznaczonego orderem).

Kierownictwo katedr obejmowali ludzie "swoi" i "nowi", wyznaczani do tej funkcji przez władze partyjne i państwowe oraz przez władze bezpieczeństwa. Oni dali początek programowi i metodom indoktrynowania kolejnych pokoleń naukowców i sposobów manipulacji polską nauką.

Po wielu latach nacisków i manipulacji, fikcją stała się autonomia środowisk naukowych, dziennikarskich, adwokackich, lekarskich i innych. Ich formalne uprawnienia do samorzadności przyczyniły się do ugruntowania lewicowych struktur, które wzmacniały swe wpływy przez ponad pół wieku. Ludziom, na których posłuszeństwo liczono, otwierano drogi do przyspieszonego awansu. W skali całego społeczeństwa działał uruchomiony proces masowego awansu społecznego. Awansem została objęta tak zwana Polska fornalska.

fornal [niem.], stały robotnik rolny w folwarku, obsługujący zwykle 2 pary koni roboczych (tzw. fornalkę); ponadto, w okresie pilnych prac, miał obowiązek na swój rachunek dostarczać gospodarstwu dodatkową siłę roboczą; otrzymywał wynagrodzenie w naturze, zw. ordynarią, i w gotówce; w Polsce kategoria f. zanikła 1945.
Źródło: Encyklopedia PWN


Brak tradycji związanych z pracą na własnej ziemi czynił tę zbiorowość podatną na manipulację i indoktrynację. Początkowo szkolenie partyjne zastępowało naukę i studia. Przywileje stawały się dziedziczne. Utrwaliły się liczne deformacje etosu zawodowego. Proces podmieniania elit był nadzorowany przez ludzi z desantu wschodniego. Inteligencję zastępowano agentami lub ludźmi niesamodzielnymi, posłusznymi lub zastraszonymi. Zdarzyć się mogło, że stopnie naukowe, funkcje profesorów wyższych uczelni i kierownictwo katedr otrzymywały osoby mające średnie wykształcenie ukończone w ZSRR lub Akademię Nauk Politycznych przy Komitecie Centralnym PZPR. Po objęciu katedr lub innych centralnych stanowisk w przyśpieszonym trybie uzupełniały braki w wykształceniu. Przyspieszone szkolenie w Wyższej Szkole im. Teodora Duracza zastępowało studia na wydziale prawa. Uprawniało ono do wykonywania zawodów sędziów i prokuratorów. Współcześni spadkobiercy postkomunistycznej lewicy są na ogół dobrze wykształceni. Ukończyli światowe renomowane uczelnie, a dzięki łatwości, z jaką otrzymywali zagraniczne stypendia, dobrze znają obce języki. (...)

Szanowni Czytelnicy, czy pamiętacie serial "Dom" i perypetie rodziny Talarów z wioski o wdzięcznej nazwie "Sierpuchowo"? "Przyśpieszony awans" został w nim przedstawiony perfekcyjnie, mimo tego, że nie dotyczył "pracowników nauki".

Kontekst ten świetnie ilustruje wszystkie spazmy powojennej "inteligencji", która podkręciła wykształciuchów do odebrania PiS władzy "za wszelką cenę". Podobnie, jak wspólny dla obu tych grup kompleks prowincji... wszak "uszlachcenie" na "inteligenta" nastąpiło najczęściej niedawno - zupełnie podobnie, jak na tzw. "klasę średnią", czyli "polską odpowiedź na yuppies". Przypominającą oryginał w równym stopniu, jak oryginał przypominała"polska odpowiedź na Elvisa Presleya". Krzysztof Krawczyk.

Ton wypowiedzi "niosących światło" podlinkowałem na początku tekstu. Przytoczę więc tylko jeden przykład:

A jeżeli Platforma Obywatelska głosowała za tym [ustawą lustracyjną]świadomie, to to już nie jest partia, na którą ktokolwiek powinien oddać jakikolwiek głos. Jeżeli zrobili to z głupoty, to historia daje im możliwość naprawy zła. (...)

Podkreśliłbym jeszcze, że to nie te środowiska zadarły z władzą, to władza zadarła z tymi środowiskami, to premier Kaczyński użył określenia „łże-elity”, to premier Kaczyński atakował intelektualistów, to premier Kaczyński, jeszcze nie będąc premierem, zaatakował prawników, to władza zaatakowała środowiska, które się bronią. (...) Przyszły takie czasy, że trzeba znowu zakładać komitety. Ludziom z mojego pokolenia te czasy, kiedy trzeba było zakładać komitety, utkwiły w pamięci jako czasy poczucia sensu tego, co się robi. Teraz też tak będzie. - prof. Wiktor Osiatyński dla "Przekroju".

Intelektualistów?

(źródło)


W tym miejscu wracamy do pytania, które było stawiane wielokrotnie: czy mimo wszystkich błędów J. Kaczyńskiego oraz nieco archaicznego sposobu postrzegania polityki, można zakwestionować faktyczny przebieg historii powstawania "inteligencji proletaryackiej"? A może jego znaczenie, dla kształtowania świadomości kolejnych pokoleń ludzi z wyższym wykształceniem? Albo histeryczne zabiegi w celu zachowania wpływów, mocno zagrożonych w poprzedniej kadencji?

Czy konserwatystą jest osoba, która szacunkiem darzy raczej prof. Ossowskiego, czy raczej prof. Baumana?

Czy dążenie do radykalnej zmiany takiego stanu rzeczy to "rewolucja"? Nie, raczej - przyzwoitość.
Foxx
O mnie Foxx

foxx@autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka