Franek Migaszewski Franek Migaszewski
2019
BLOG

Czym byłaby "nowa Jałta"?

Franek Migaszewski Franek Migaszewski Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Hasło “nowa Jałta” powraca w polskiej dyskusji regularnie od wielu lat, a przynajmniej od czasu rosyjskiej agresji na Gruzję i wycofania się Baracka Obamy (17-go września) z planów budowy bazy systemu antyrakietowego w Polsce. Trauma historyczna sprawia, że staliśmy się szczególnie podatni na odczytywanie, a być może na nadinterpretację takich sygnałów. Moim zdaniem “Nowa Jałta” pozostaje bardziej hasłem publicystycznym, niż realnym bytem poddanym analizie. Wyobraźmy sobie jednak, że gdzieś na Kremlu, w Waszyngtonie czy Reykjaviku dwóch panów podaje sobie ręce i deal zostaje zawarty.

Na czym hipotetycznie mogłoby takie porozumienie polegać w kontekście aspektów bezpieczeństwa i dobrobytu Rzeczypospolitej? I jak takie porozumienie wpływało by na politykę państw naszego regionu i ich perspektywy rozwojowe?

Na pewno nie byłoby porozumieniem, w ramach którego Rosja dostałaby wolną rękę do wojskowej okupacji Europy Środkowej, instalacji tutaj podległych sobie, agenturalnych rządów oraz kolonialnej eksploatacji ekonomicznej. De facto zresztą takiego pozwolenia nie uzyskał wprost także Związek Sowiecki w 1943 - raczej działał metodą faktów dokonanych w ramach znacznie bardziej neutralnego porozumienia.

Czego w ramach takiego porozumienia oczekiwałaby dzisiejsza Rosja - znacznie słabsza, niż Związek Sowiecki i zupełnie pozbawiona tego napędu ideologicznego, który sowietom dawał marksizm-leninizm?

Po pierwsze odciążenia swoich zasobów niezbędnych do ciągłego utrzymywania przewagi militarnej na całym liczącym ponad tysiąc kilometrów długości froncie, biegnącym skrajem pomostu bałtycko-czarnomorskiego. Utrzymywanie wojsk od Petersburga, przez bramę smoleńską, obwód kaliningradzki i dalej na południe ku Kaukazowi, to ogromne koszty. Samo formowanie I Armii Gwardyjskiej, której zadaniem jest szachowanie Polski na kierunku brzeskim, wymaga ogromnych nakładów.

Stopniowe osłabianie gwarancji bezpieczeństwa dla naszego regionu, powolne ograniczanie zaangażowania wojsk natowskich (w tym głównie amerykańskich) na wschodniej flance, odcinanie środkowoeuropejskich sojuszników od dostępu do najnowszych technologii militarnych - to wszystko dawało by Rosji dwie wymierne korzyści. Po pierwsze możliwość utrzymywania bezpiecznej przewagi militarnej nad państwami regionu (a więc przede wszystkim nad Polską) przy znacznie niższym koszcie finansowym. A po drugie możliwość wywierania coraz większej presji psychologicznej na nasze rządy.

Istotniejsze jednak byłyby rosyjskie oczekiwania bezpośrednich korzyści gospodarczych. W obszarze ekonomicznym ryzyko “nowej Jałty” z naszej perspektywy jest pogłębione przez fakt, że gospodarki zachodnie (zaawansowane technologicznie, wysokoprzetworzone produkty) i gospodarka rosyjska (głównie surowcowa) są raczej komplementarne, niż konkurencyjne. Stąd w ramach porozumienia Zachód stosunkowo niewiele musiałby Rosji oddać, gdyż tych obszarów, które są z jego perspektywy istotne, Rosja i tak nie ma możliwości zagospodarować, ze względu na swoje ograniczenia. Niemcy, Amerykanie ani Francuzi nie muszą rezygnować z polskiego rynku motoryzacyjnego, żeby zrobić miejsce rosyjskim ładom i moskwiczom. Wyjątkiem (szczęśliwym dla nas) od tej sytuacji, jest amerykański apetyt na eksport węglowodorów do Europy Środkowej. Trzeba jednak pamiętać że z perspektywy nowych amerykańskich zdolności produkcyjnych, nasz rynek jest stosunkowo ograniczony wolumenowo i rezygnacja z niego nie byłaby przesadnie bolesna.

Rosja oczekiwałaby korzyści ekonomicznych w trzech obszarach. Po pierwsze naszych rynków zbytu dla swoich produktów, czyli głównie surowców. Po drugie możliwości wejścia kapitałowego swoich firm do wybranych sektorów - poza swoimi tradycyjnymi obszarami zainteresowania, czyli surowcami, energetyką czy chemią, także do sektorów finansowego, telekomunikacyjnego czy handlu detalicznego. Biorąc pod uwagę, że wiele największych przedsiębiorstw w tych sektorach jest dzisiaj pod kontrolą kapitału zachodniego, transakcje kapitałowego mogłyby być całkowicie poza kontrolą państwa polskiego. Po trzecie takiego ograniczenia potencjału rozwojowego państw regionu, które wpływałoby negatywnie na ich możliwości stawienia aktywnego oporu nowej rosyjskiej kolonizacji ekonomicznej, a także zbudowaniu odpowiedniej siły militarnej, równoważącej rosyjskie zagrożenie.

Jednocześnie państwa zachodnie (w tym przypadku przede wszystkim Niemcy) zachowałyby możliwość korzystania z zasobów Europy Środkowej jako bazy poddostawców dla swojego przemysłu, gdyż ten akurat obszar pozostawałby zapewne poza zainteresowaniem kapitału rosyjskiego. Mielibyśmy więc do czynienia z przesunięciem części korzyści ekonomicznych mających swoje źródło w zasobach regionu, do Rosji. Należy to podkreślić z dużą mocą - “nowa Jałta” miałaby przede wszystkim konsekwencje ekonomiczne, a repozycjonowanie wojskowe byłoby jedynie narzędziem wspierającym cele ekonomiczne (jak to zresztą miało miejsce niemal zawsze w historii - siła militarna jest przede wszystkim narzędziem osiągania korzyści ekonomicznych).

Oczywiście w sytuacji, kiedy “nowa Jałta” nie oznaczałaby okupacji militarnej, eksterminacji lokalnych elit w ubeckich katowniach, ani nowej żelaznej kurtyny, państwa regionu w taki czy inny sposób broniłyby się przed jej skutkami. Przyjrzyjmy się możliwościom.

Zacznijmy od zagrożenia militarnego ze strony Rosji. Analizując na chłodno ryzyko wojskowego ataku Federacji Rosyjskiej na Polskę (skupmy się na naszym kraju), należy stwierdzić, że jest ono praktycznie zerowe, gdyż bilans zysków i strat dla Rosji byłby zdecydowanie negatywny.

Problem w tym, że jak wskazuje szereg badań, ludzie podejmują decyzje dużo bardziej “emocjonalnie”, niż sami byśmy chcieli to przyznać, a logiczne uzasadnienie naszych decyzji jest de facto racjonalizacją post factum. Rosyjska presja militarna ciążyłaby na każdej decyzji polskich polityków. Asertywność każdej władzy, nawet najbardziej samosterownej, niezależnej i lojalnej wobec własnego państwa, w tych warunkach byłaby codziennie od nowa wystawiana na próbę.

Kolejne aspekty to dostęp do kapitału i dostęp do technologii. Wiele kluczowych projektów modernizacyjnych, szczególnie infrastrukturalnych, wymaga wobec ciągle stosunkowo małych zasobów własnych, udziału kapitału i technologii zachodnich. Dobrym przykładem jest tutaj projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. Stopniowe odcinanie Polski od zachodnich źródeł finansowania i know-how, konsekwentnie obniżałoby nasze perspektywy rozwojowe.

Osobna kwestia to wpływ na wewnętrzną scenę polityczną. Wobec rosnącej atmosfery zagrożenia (w jej podsycaniu Rosjanie są mistrzami), musiałby wzrosnąć w siłę “frakcja ugodowa” - nawet bez potrzeby rosyjskiego wsparcia agenturalnego (które niewątpliwie miałoby miejsce).

Osobiście uważam perspektywę nowej Jałty za bardzo mało prawdopodobną. Amerykanie przyzwyczaili się do sytuacji, w której formalna i nieformalna granica wpływów między zachodem i Rosją przebiega na Bugu. Stany Zjednoczone zainwestowały w przesunięcie linii wpływów z Łaby na Bug setki miliardów dolarów (jeśli nie biliony), lata pracy polityków, dyplomatów, wojskowych i biznesmenów nie po to, żeby teraz tak łatwo z tego zrezygnować. Szczególnie wobec realnie słabnącej pozycji negocjacyjnej Rosji z jednej strony, a pogłębiającej się utraty wpływów przez USA w Europie Zachodniej z drugiej strony.

Dziś stawką w grze między zachodem a Rosją jest obszar Białorusi i Ukrainy. Amerykanie zdają też sobie sprawę, że Rosjanie (niezależnie od retoryki i tradycji rosyjskiej szkoły blefu negocjacyjnego) na dzień dzisiejszy faktycznie byliby takim uznaniem linii Bugu jako linii demarkacyjnej w pełni usatysfakcjonowani. Niniejsza analiza jest tylko próbą odpowiedzi na pytanie “jak by to mogło wyglądać”.


Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy. A poza tym to Hala Madrid!!! Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka