Franek Migaszewski Franek Migaszewski
10839
BLOG

Co się wydarzyło w Trójce - teoria spiskowa.

Franek Migaszewski Franek Migaszewski Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 244

Sprawa Trójki i piosenki Kazika dotknęła mnie z kilku powodów. Po pierwsze Kazik to mój ulubiony polski artysta (nie jeden z ulubionych, tylko ulubiony). Po drugie Trójka to moja ulubiona stacja (jedyna, której nie przełączam, jak kończy się piosenka i zaczynają mówić). Po trzecie PiS to partia, którą popieram. Po czwarte bardzo lubię Marka Niedźwiedzkiego jako dziennikarza muzycznego (i to mimo, że do Trójki przyszedł jako pieszczoszek Urbana, zarejestrowany jako TW "Bera" ubecki kapuś - jakoś mam tendencję do wybaczania ludziom grzechów popełnianych za młodu, a on w '82 jak zaczynał w Trójce w środku stanu wojennego, był bardzo młody).

Sprawa jest znana, ale mam wrażenie, że jednak nie w szczegółach, a szczegóły tu mają znaczenie. Przypomnijmy sekwencję zdarzeń.

Od dnia premiery zarówno Trójka, jak inne anteny radia publicznego, grały piosenkę Kazika. Hulała tam, choć po prawdzie niestety jak na Kazika jest po prostu bardzo słaba. Słaba muzyka, słaby tekst, słabe wykonanie. Prawdę mówiąc nie znam osoby, która by twierdziła, że ta piosenka nie jest słaba. Następnie piosenka ta wygrała listę przebojów Trójki i jako zwycięska piosenka oczywiście została wyemitowania.

Dziwne rzeczy zaczęły się dziać później. Wyniki listy publikowane są na stronie online Trójki. Bądźmy szczerzy - na tę stronę niemal nikt nie zagląda. Ja jestem fanem Trójki, a na stronie LP3 nie byłem nigdy w życiu. Pewno strona urzędu miasta Łowicz ma większą oglądalność. I to wielokrotnie.

I teraz dyrektor Trójki Tomasz Kowalczewski (szczerze nigdy o człowieku nie słyszałem, ale ostatnio mam mniej okazji słuchać radia, odkąd nie jeżdżę samochodem do pracy) podejmuje decyzję o usunięciu informacji o ostatnim notowaniu LP3 ze strony internetowej, na którą niemal nikt nie zagląda, i w ogóle o unieważnieniu głosowania.

To zostaje zinterpretowane jako "cenzura". Zwróćcie uwagę - piosenka hula na antenie od tygodnia, wygrywa listę przebojów, jest w trakcie tej listy puszczana, a na koniec - pyk, cenzura! Jak dla mnie, to się w ogóle kupy nie trzyma (excusez le mot). Ja rozumiem - jak cenzurować, to jakoś tak z sensem, zablokować piosenkę, embargo nałożyć - ale ściągać ze strony, na którą nikt nie zagląda po tym, jak już się ją dziesiątki razy puściło na antenie?? No nie wiem, dla mnie bez sensu.

Dotychczas były fakty i garść mojego zdziwienia. Teraz czas na interpretację. Są dwie.

Pierwsza - prezentowana przez Marka Niedźwiedzkiego i opozycję - dyrektor Kowalczewski (po tygodniu puszczania piosenki na antenie) nagle wpadł w panikę, że piosenka wygrała (wyemitowaną już) listę przebojów i postanowił informację o tym usunąć z (marginalnie odwiedzanej) strony internetowej. Wg tej interpretacji zapewne Pan Kowalczewski pomyślał sobie coś w rodzaju "Wprawdzie od tygodnia puszczamy tę piosenkę i nic się nie dzieje, ale teraz jak wygrała listę, to na pewno Kaczyński, Brudziński albo inny Gliński zajrzy na naszą stronę, ale ktoś im doniesie i będzie że ho ho! ojojojoj co to będzie, nieszczęście będzie! Zdejmujemy!" No tak na pewno chłop pomyślał, spanikował i zdjął. To jest wersja nazwijmy ją "oficjalna".

Ja wiem, że wokół każdej, nawet najlepszej władzy, kręcą się idioci-karierowicze i czasem im się tę karierę na lizustostwie udaje zrobić. Taka już jest natura świata. Może Pan Kowalczewski do takich należy, nie wiem. Ale nawet idioci-lizusi, jeśli zrobili karierę, to ze trzy szare komórki muszą mieć. I te szare komórki powinny im podpowiedzieć, że taka akcja, z taką sekwencją zdarzeń, jest bez sensu. Dlatego ja tę interpretację odrzucam, bo jednak zakładam pewną racjonalność ludzkich poczynań.

Dosłownie przed chwilą dyrekcja Trójki podała informację, że na podstawie logów z serwera, na którym odbywało się głosowanie ustalono, że piosenka Kazika zajęła faktycznie czwarte miejsce, a Marek Niedźwiedzki ręcznie przesunął ją na pierwszą. Nie mam oczywiście żadnych narzędzi (nikt z nas nie ma), żeby sprawdzić, czy to prawda, czy tylko ratowanie twarzy. Mnie się to jednak wydaje wiarygodne. Dlaczego?

Po pierwsze - jak już pisałem, nie wierzę w tę wersję z "cenzurą". Jeśli by ta piosenka faktycznie wygrała, to jej zdejmowanie post factum ze strony internetowej byłoby tak głupie i pozbawione sensu, że po prostu hipoteza wydaje się niewiarygodna.

Po drugie - wiadomo skąd inąd, że Marek Niedźwiedzki należy do tych dziennikarzy Trójki, którzy nienawidzą PiSu szczerze i głęboko i mógł to tak po prostu zrobić dla podkręcenia efektu. W sumie to jego autorska audycja, traktuje ją jak własną i wg informacji podawanych przez znanych ludzi pod nazwiskiem, już tak w przeszłości robił.

Ale najważniejsze jest po trzecie. Otóż Marek Niedźwiedzki mógł na całej tej sytuacji dużo wygrać dla siebie, a przy okazji dołożyć nielubianej przez siebie władzy i dyrektorowi, z którym był od dawna na noże.

Jak moim zdaniem było?

Normalnie lista się odbyła. Poprzedziło ją głosowanie, które być może zostało trochę podkręcone przez Marka Niedźwiedzkiego, który następnie - to kluczowe - zadbał o to, żeby dyrektor Kowalczewski się o tym dowiedział.

Wyobrażam sobie, że to mogło być coś w rodzaju - przychodzi jakiś pracownik do Kowalczewskiego i mówi "Szefie, skandal! Słyszałeś, Kazik wygrał listę?" "A no słyszałem." "Szefie, ale on tak naprawdę nie wygrał! Sfałszowali to głosowanie! W górę przesunęli! Głosów dosypali! A może jej w ogóle na liście do głosowania nie było!" 

Tak mniej więcej czytam pierwsze oświadczenie dyrekcji Trójki o zmanipulowaniu głosowania, jeszcze to z wczoraj. Moim zdaniem w sferze faktograficznej oddawało ono wczorajszy stan wiedzy dyrekcji, bo taką wersję zdarzeń prawdopodobnie jej przedstawiono.

Problem w tym, że dyrektor Kowalczewski w tę ustawkę dał się wciągnąć. Jego nie oburzyło, że Kazik z nieprawilną piosenką wygrał. Jego oburzyło, że Kazik wygrął z nieprawilną piosenką w wyniku matactw Niedźwiedzkiego, z którym zapewne jest na noże (jak z większością nie cierpiącej PiS'u ekipy Trójkowych dziennikarzy).

Dyrektor Kowalczeski uznał, że coś z tym oszustwem musi zrobić. Jakoś musi zareagować. Wcale nie dlatego, że chciał "cenzury". Albo że bał się "telefonu z Nowogrodzkiej" (przez tydzień piosenka hulała i jakoś nie dzwonili). On się wkurzył, bo facet, z którym są na noże, rzekomo go oszukał, wprowadzając piosenkę uderzającą w jego politycznego patrona na szczyt listy na drodze manipulacji.

Żeby całą ta moja teoria spiskowa miała sens, musi być oczywiście jakiś motyw po stronie sprawcy. Motywem było właśnie przekonanie, że dyrektor Kowalczewski zrobi to, co zrobił i zacznie się cała ta heca. Niedźwiedzki się cieszy, bo zapewne chciał od dawna odejść z Trójki, ma już na pewno dogadaną inną robotę, ale teraz robi to z przytupem i odbudowuje przywiędłą legendę (bo po prawdzie jest obecnie starzejącym się dziennikarzem niszowej stacji słuchanej przez starszaków). A teraz wyrasta na ofiarę, męczennika i obrońcę wolności. Lemingi się cieszą, bo można nawalać w PiS z nuty cenzorskiej. Konkurencja się cieszy, bo Trójka straci kolejnych słuchaczy i prawdę mówiąc nie wiadomo, czy w ogóle przetrwa ten kryzys.

A PiS? PiS oczywiście ma trochę za swoje. Nie za cenzurę, bo żadnej cenzury nie było. Ale jak się do publicznych stanowisk dopuszcza idiotów w rodzaju pana Kowalczewskiego, to się ma za swoje.

Dlaczego pan Kowalczewski okazał się idiotą? Ano dlatego, że koncertowo w tę ustawkę Niedźwiedzkiego wszedł. Sprawa jest już wizerunkowo nie do uratowania. Niedźwiedź ograł Kowala, a reszta to didaskalia.

Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy. A poza tym to Hala Madrid!!! Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura