Franek Migaszewski Franek Migaszewski
31
BLOG

Bye bye 35-godzinny tydzień pracy :(

Franek Migaszewski Franek Migaszewski Polityka Obserwuj notkę 7
Słucham sobie właśnie przemówienia Sarkozy'ego, wygłoszonego zaraz po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów i zakłuło mnie w uszy. Przy fragmencie o rehabilitacji pracy. Jak zapewne wiecie, Sarkozy jest zwolennikiem odejścia od - pięknej moim zdaniem i godnej - idei 35-godzinnego tygodnia pracy. Kto by nie wolał pracować 35 godzin zamiast 40-42? Ja bym wolał.

A jednak Francja, jeden z najbogatszych i - mimo wszystko - najlepiej urządzonych, zaawansowanych cywilizacyjnie krajów świata, nie może sobie na ten luksus pozwolić. A jeszcze pewnie 20 lat temu mogłaby, gdyby ktoś wpadł na ten pomysł. Czemu dzisiaj nie może?

Nie traktujcie tego jak żartu - ja naprawdę żałuję, że Francja zmuszona jest zrezygnować z 35-godzinnego tygodnia pracy. Kiedy ten pomysł wprowadzono w życie, od razu pomyślałem sobie "jeszcze kilka lat i może nas też będzie na ten luksus stać". A tu wygląda na to, że nie stać nikogo i długo nikogo znowu nie będzie na to stać.

Taka jest niestety cena za to, że w dobie globalizacji reguły gry się wyrównały. Narody przyzwyczajone do standardów dużo niższych niż Francuzi - my, Chińczycy, Rumuni, Meksykanie - po raz pierwszy mają szansę stanowić  w dziele wytwarzania dóbr realną konkurencję wobec narodów bogatych. Nigdy jeszcze bariery handlowe i bariery transferu technologii nie były tak niskie. Nigdy jeszcze nie było tak łatwo przenosić funkcje biznesowe z miejsca na miejsce.

I doprawdy trudno się w tej sytuacji dziwić bogatym, szczęśliwym narodom, że tak je ta globalizacja, delokalizacja i wszystko z tym związane boli. Łatwo wyśmiewać się z "leniwych, zepsutych dobrobytem" Francuzów czy Niemców. Też bym chciał się tak dać zepsuć! Tak rozleniwić! A tymczasem biedni tego świata, jeśli tylko uwolnią się choć na chwilę od wojen domowych i głodu, nie pozwolą nam. W zglobalizowanym świecie to oni będą ustanawiali poziom płacy minimalnej. I dopóki płaca minimalna na Filipinach nie zacznie się zbliżać do płacy minimalnej we Francji, możemy zapomnieć o 35-godzinnym tygodniu pracy. Co za szkoda! Bo pewno nikt z nas tego nie dożyje.

Pani Sarkozy, bądźmy uczciwi - nie chodzi o żadną rehabilitację, o żaden etos! Chodzi o zwykłą, bolesną konieczność!


PS.
Jak tak sobie patrzę na te rozentuzjazmowane tłumy Francuzów na ulicach przy okazji wyborów, to naprawdę im zazdroszczę. Tak całkiem obok powyższego komentarza. Prawie tak im tego zazdroszczę, jak Zidane'a ;-)

Fascynuje mnie polityka. To gra, w której naprawdę o coś chodzi. Żadna inna nie skupia w sobie wszystkich dobrych i złych stron ludzkiej duszy. A poza tym to Hala Madrid!!! Moj mail: fmigaszewski (at) gmail . com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka