Wróciłem właśnie ze studia TVP, gdzie nagrywano program "Warto rozmawiać" poświęcony debatom politycznym. Jan Pospieszalski zaprosił cztery osoby godne szacunku, czworo profesorów, ale ich rozmowa stoczyła się w fałszywym kierunku.
Stoczyła się w kierunku nieuzasadnionych moim zdaniem nadinterpretacji wypowiedzi polityków. Zauważyli np. rozmówcy, że Tusk powiedział o kwasuli "pezetpeerowiec" ale później nie zaprotestował przeciwko pomysłowi likwidacji IPN'u. Co on przez to chciał powiedzieć? Powiedział o pielęgniarkach, więc może ma jakiś program dla budżetówki? I bronił dopłat dla rolników - wzmacnia w ten sposób PSL!
Otóż debata to show, który sprawdza jedną kompetencję - kompetencję prezentowania się w debatach. Na tę kompetencję składają się przede wszystkim szybki refleks (w tym Tusk jest bardzo dobry, ale zabrakło mu go zapewne przy IPN'ie) i sprawdza umiejętność takiego wykręcania kota ogonem, żeby wyszło, że jest i za niskimi podatkami, i za podwyżkami dla pielęgniarek, i za pięniędzmi dla rolników, i za silną Polską w UE, i za dobrymi stosunkami z Niemcami, i za polskim programem budowy bomby atomowej i wysłania Polaka na Wenus i w ogóle jest za wszystkim.
I w tym Donald też jest dobry. Donald jest po prostu dobry w kompetencji wygrywania debat, co akurat nijak się ma np. do kompetencji bycia mężem stanu, bo to dwie osobne kompetencje. Tak jak np. osobną kompetencją jest pisanie pięknych wierszy i dokonywanie właściwych wyborów politycznych. Przykładów od Broniewskiego począwszy a na Szymborskiej skończywszy wbród.
Stąd nie rozumiem, po co inteligentni niewątpliwie ludzie zabawiają się w te jałowe nadinterpretacje...
Komentarze