Dealerzy w Londynie zaczynają właśnie przyjmować zakłady, czy strefa Euro się rozpadnie. A co bystrzejsi mówią o scenariuszu, w którym rada zrzeszająca ministrów finansów UE zbiera się i mówi nam mniej więcej coś takiego "Panowie, tak się składa, że mamy akurat największy kryzys finansowy od 80 lat i chyba już nas nie stać na to, żeby rzucać miliardy euro na drogi w Polsce".
Banki w Niemczech i innych krajach UE mają w bilansach taki sam syf, jak banki inwestycyjne na Wall Street. A są to instytucje tak ogromne, że jeśli zaczną padać, nikt ich nie uratuje. Sytuacja z "too big to fail" zmienia się na "too big to help" i mówiąc wprost jest bardzo słabo. Rewizja budżetu UE też ich nie uratuje, tylko że po prostu na realizację tego budżetu może nie być pieniędzy. Taka piękna katastrofa...