Z Brukseli dochodzą do nas kolejne pomruki o tzw. powiązaniu funduszy unijnych dla państw członkowskich z przestrzeganiem przez nich tzw. "praworządności" i to w takim wymiarze , że człowiek się zastanawia co to za organizacja , do której w 2004 zdecydowaliśmy się na akces.
Ledwo co zapomnieliśmy o metodzie zagładzania tych krajów członkowskich, które nie będą przestrzegać praworządności ( chodzi o Węgry i RP ) , a już pojawiają się kolejne sposoby do wywierania presji na krnąbrnych członkach EU.
Otóż nijaki profesor niemiecki Daniel Thym z uniwersytetu z Konstancji twierdzi , ze zaproponowany mechanizm wiązania funduszy unijnych z przestrzeganiem praworządności będzie można stosować jako "Daumenschrauben" po naszemu narzędzia tortur. I to świetnie konweniuje z tym co uprzednio wygłaszała na forum PE Katarina Barley, zastanawiam się co będzie dalej w tej wyliczance ?
Co prawda na razie nie wiemy jeszcze jakie maja być te kryteria weryfikacji przestrzegania tej praworządności, nie ma żadnych aktów prawnych obowiązujących w ramach EU, ale już widzą PT internauci do czego to ma wszystko prowadzić i do czego te ewentualne ustanowione instrumenty do badania praworządności mają służyć.
Na razie RP i Węgry twierdzą, że wykorzystają veto gdyby zdecydowano się by taką korelację między przestrzeganiem "praworządności" ( cudzysłów uprawniony, bo nie zdefiniowano jeszcze kryteriów i reguł tej procedury ) , a przyznawaniem środków unijnych członkom EU stosować, natomiast widać jak na dłoni w jakim kierunku i jakimi metodami technokraci z Brukseli i członkowie, którzy mają w EU najwięcej do powiedzenia vulgo Niemcy, Francja chcą osiągnąć cel ergo stworzenia jednolitego, homogenicznego państwa europejskiego zarządzanego przez nową lewicowo-liberalną ponadnarodową warstwę wyższą vulgo liberalistokracją...