FRD FRD
160
BLOG

20150601 po i przed

FRD FRD Polityka Obserwuj notkę 7

[po wyborach i przed wyborami, oczywiście]

Jeżeli opozycja chce wygrać jesienne wybory parlamentarne, kluczowe dla jakichkolwiek decyzji (czy to PiS czy hipotetycznego komitetu wyborczego Kukiza) może być dokładne obejrzenie map z serwisu Wybory na Mapie i lektura artykułów Marcina Palade. Wszędzie, gdzie przegrał Duda, przegrał wcale nie tak wysoko, zgarniając co najmniej 30-40% głosów (z grubsza). Tam, gdzie wygrał, nie da się ukryc, była też duża liczba głosujących na Komorowskiego. Jest to z grubsza biorąc, podział na tych, co chcą wymiany rządów na jesieni, i tych, co tego nie chcą. Jest też znacząca kwota tych, którzy nie poszli na wybory – i prawdopodobnie istotnie pokrywa się z grupą, która poparłaby Komorowskiego, gdyby nie okazał się on do niczego. Palade utożsamia ich z „frankowiczami” – prawdopodobnie prawidłowo. Krótko mówiąc – jeśli opozycja chce jesienią wygrac, musi to robic „wg mapy” i różnicując argumentację (oczywiście nie zaprzeczając sobie w zależności od tego, czy zebranie jest na Kaszubach, czy pod Legnicą).

Złośliwości pod adresem wyborców Komorowskiego, że są to mieszkańcy PGRów, przodujący konsumenci C2H5OH, sąsiedzi dzików, nałogowi rozwodnicy i rozpustnicy, niczego nie załatwią. Ton kampanii zarówno Kukiza, jak i Dudy sprowadzał się do poważnego traktowania wyborców (to jest moim zdaniem, obok naturalnego w polityce wyrachowania, m.in. komponent decydujący o zwrocie Dudy ws. „jow”) – więc odpisywanie ich na straty jest nie do przyjęcia, tym bardziej, że i tam również znalazło się naprawdę wielu głosujących na kandydatów opozycyjnych.

Absolutnie decydujące jest znalezienie klucza socjalnego do mapy wyborczej i znalezienie odpowiedzi na pytania: czego oczekują mieszkańcy „pomarańczowych plam”? gdzie umiejscowione są ich interesy, w jaki sposób obecne rządy tym interesom grożą lub je osłabiają? jakie argumenty mogą ludzie z „terytorium pomarańczowego” uznać za zasadne? Czego brakuje mieszkańcom „niebieskich plam”? Krotko mówiąc, od kampanii haseł (naturalnej w wyborach prezydenta) trzeba przejść do kampanii konkretów – I TO ZARAZ.

Beznadziejna sprawa wydaje się tylko w odniesieniu do Białorusinów w Białostockiem i Niemców na Opolszczyźnie. Wybory tych grup zależały wyłącznie od stanowiska kandydatów w odniesieniu do polityki krajów, wobec których grupy te są lojalne. Stąd kosmiczne poparcie Białorusinów i Niemców dla Komorowskiego, czy znacząco różniące się od polskiego poparcie Białorusinów dla Korwina-Mikke. Nie ma lepszego argumentu za diagnozą ‘kondominium’ jak wyniki wyborów w tych grupach.

We wszystkich pozostałych rejonach potencjał „oczekiwania zmiany” wydaje się być znaczny.

Problem w tym, że oczekiwania te lokują się na różnych płaszczyznach. Widmo likwidacji węgla jako podstawowego paliwa energetyki i porządki (czy w zasadzie nieporządki) w zarządzaniu górnictwem zyskały Dudzie wysoki wynik na Górnym Śląsku, w „worku turoszowskim” i w zagłębiu miedziowym. Ale owo odbicie wypowiedzi Komorowskiego i zarejestrowanej przy carpaccio z żubra hałaśliwej szczerości Bieńkowskiej może być ulotne – a kampania do sejmu dopiero się rozpoczyna.

Lojalistyczny styl głosowania Wielkopolan jest zdumiewający – być może istotnie kryje się za tym jakiś sytuacyjny konserwatyzm czy uznanie dla stabilizacji jako wartości, jak mi kiedyś tłumaczył pewien zaprzyjaźniony Poznaniak na wygnaniu w Warszawie. Fakt, iż dotychczasowe i jak na razie obecne rządy sprowadzają się do propagandy, strukturalnej destytucji i zwyczajnego przejadania nadwyżki wypracowywanej w Wielkopolsce i miastach Pomorza Gdańskiego, mógłby być ważkim argumentem w wyborach (‘wasze nadwyżki lądują w kasach warszawskich restauracji i redakcji Krytyki Politycznej, a mogłyby zostać w Wielkopolsce lub do niej wrócić w inwestycjach’). Ale czy oni to przyjmą? W Wielkopolsce może zadziałać argument ‘nacjonalistyczny’ (ale, przynajmniej jeśli o mnie idzie, szczerze wypowiedziany): reszta narodu głosuje inaczej, a wy? Jesteście nieźli, ale czy reszta jest od was gorsza? Utrzymujecie się na powierzchni dzięki swojej pracowitości i porządkowi, ale reszta kraju tonie, a wy zatoniecie z nami – naprawdę tego chcecie? Kraj was potrzebuje!

Lokalna argumentacja musi stać się częścią argumentacji na poziomie kampanii krajowej, inaczej grozi jej osunięcie się w płaski spór o charakter ordynacji wyborczej. Tymczasem jest to spór o znaczeniu w zestawieniu z resztą problemów kraju marginalnym! Ja sam uważam propozycję zmiany ordynacji na większościową za złą w założeniu – istotą władzy ustawodawczej jest bowiem reprezentacja. Nie podoba mi się również odrzucenie przyjętej u zarania II RP zasady wyborów proporcjonalnych. Była to zasada przyjęta w oparciu o refleksję nt. upadku Rzeczpospolitej: nigdy więcej instrukcji sejmikowych, nigdy więcej partykularyzmów, nigdy więcej rządów oligarchii. Nie wyrzucałbym czegoś, co jednak ma charakter tradycji politycznej, tylko po to, by spróbować czegoś innego. Trudno, moje zdanie w liczbie ca 20 mln uprawnionych do głosowania się nie liczy specjalnie, a właśnie poważna liczba wyborców opowiedziała się za ordynacją większościową. Wobec tej ostatniej okoliczności uczciwie przyznając, że jest się temu przeciwnym (a tak robi wielu polityków PiS), cześć opozycji winna rozważyć uwzględnienie tych postulatów jakimś kompromisem lub metodą. Pułapki stosowania ordynacji większościowej są liczne – a nauka płynąca z oglądania wymienionych powyżej mapek jest dodatkowo taka, że uruchomienie „jow” tylko pogłębiłoby podziały, które już są tam widoczne (a sporo z nich pokrywa się z rozbiorem Polski między zaborców AD 1815!), a kto wie, czy nie utrwaliłyby rządów peeselowskich kacyków. Czy naprawdę chcemy, by budżet dla całej Polski ustalały na przemian Wielkopolska z Ziemiami Odzyskanymi i Kongresówka z Galicją? Hmmm. Niegdysiejszy elpeerowski straszak „Euroregionów” i pełzającego rozbioru Polski po auspicjami EU to przy tym guzik! Tymczasem zasadniczymi przedmiotami refleksji wyborczej (nie chcę pisać: „kampanii”, bo sugerowałoby to instrumentalne potraktowania argumentacji i wyborców) winny być sprawy wolności gospodarczej, wolności pracy, innowacyjności technologicznej i zaangażowania jej w odnowę industrialną, jakości edukacji, systemu służby zdrowia, systemu świadczeń emerytalnych, demografii, emigracji, sprawności władzy wykonawczej i sanacji sądownictwa.

No, dobrze. Był to pisk pojedynczej myszy wyborczej, która w dodatku w pierwszej turze głosowała na Brauna. Kto chce, ten się zgodzi, kto nie, temu życzę własnych dobrych pomysłów.

FRD
O mnie FRD

felis domesticus, a czasem silvestris

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka