Dzisiaj pozytywnie, radośnie, krotochwilnie wręcz... Piękny dzień, ludzie radośni. Pojechaliśmy odwiedzić kolegę – mechanika samochodowego, który jest jednocześnie handlarzem.
Ten kolega o napoleońskim wzroście i gorejących oczach wiecznego nastolatka ucieszył się na sam nasz widok. Miał kolejne zlecenie, ale też mógł się pochwalić tym co właśnie sprowadził do sprzedaży. A były to: biała Toyota, czerwona Mazda, starsze zielone Volvo i młodsze granatowe Volvo coupe. C
Mechanik /sprzedawca chodził z entuzjazmem modulując głos i gestykulując opowiadał nam historie aut i historie poszczególnych transakcji. Nie miał szkoleń handlowych, ale wszystkie historie wiódł z nieprawdopodobnym zaraźliwym entuzjazmem.
Zaczął od białej Toyoty, ale machnął ręką, mówiąc: ostatnia prawdziwa Toyota to była Corolla, wiecie - ten okularnik... A teraz... To... I znowu machnął ręką, przez co zawróciłem w pół drogi do owej Toyoty. Zastanowiłem się, cóż to może znaczyć „prawdziwa Toyota” ? Domyślałem się, ale nie byłem pewien. Może tu chodzi o to że w Europie taki Land Cruiser służy do pokazywania supremacji na drodze i praktycznie nigdy nie zjeżdża w prawdziwy teren, więc sprzedaje się nafaszerowane elektroniką cacka za bajońskie kwoty. W takiej zaś Australii aborygeni nie muszą przedłużać sobie penisów metalizowanymi lakierami za dopłatą i taka toyota służy im do zwykłej codziennej pracy w interiorze.
Czym więc się różni od europejskiej? Niemalże wszystkim! Ma mocne, niezniszczalne wręcz podzespoły, niezwykle trwały pięciocylindrowy silnik diesla, który w światku motoryzacyjnym jest legendą. Szyby są otwierane „na korbki”, drzwi wyłożone są zwykłą fibrą a 170 litrowy zbiornik paliwa pozwala czuć się pewnie. Te auta w 99% są w kolorze białym a wewnątrz mają tapicerkę z dermy i gumowe dywaniki dzięki czemu można wnętrze umyć zwykłym wężem ogrodowym i po kwadransie auto jest już gotowe do jazdy. Takie Toyoty są niezwykle cenione przez znawców motoryzacji. Można bowiem powiedzieć, że są to prawdziwe toyoty. Takimi autami jeżdżą partyzanci w Afryce. Czy to akurat miał na myśli mechanik? Nie wiem...
Potem pokazał nam Mazdę. Mazda była piękna, zadbana i silniczek chodził cichutko. Tak cichutko, że z wnętrza nie słyszałem czy chodzi czy też nie i dopiero obrotomierz pokazał mi co i jak. Toooo jest prawdziwa mazda ! Powiedział z uznaniem mechanik gładząc ją po masce. Pokiwałem głowa z uznaniem. Mazda jest pierwsza na świecie w rankingu niezawodności.
W pierwszym roku eksploatacji usterki ma jedynie 3% aut marki Mazda i – dla przykładu – 47% aut bankrutującej marki Jeep.
Podeszliśmy do Volvo. Najpierw do starszego. Mechanik machnął ręką z dezaprobatą i powiedział : ono ma 270 tysięcy km. Nie ma już w nim ani jednej dobrej części..... Ale to– i tu szerokim gestem wskazał na drugie Volvo coupe. To Volvo jest znakomite i bardzo je polecam!
Stanęliśmy wokół auta. Mechanik szerokim gestem wskazał auto i powiedział: płyta podłogowa jest w nim od Focusaa to dobra i stabilna płyta podłogowa, zwłaszcza że zastosowali również zawieszenie od focusa. Rozumiesz Pan.... tu skierował się personalnie do mnie, kupujesz Pan wahacz do Focusa za 150 PLN. Tanizna! Ale dopiero silnik! Silnik to sam miód! Bo to różne te silniki w były, ale tu włożyli takiego najlepszego diesla z Citroena. Silniczek miodzio i trzy stówy mówię Panu przelata bez dotykania.Tu z sentymentem pomyślałem o naszym starym Polonezie. On też miał wersje z silnikiem od Citroena. No a skrzynia! - wyrwał mnie z zamyślenia mechanik – skrzynia jest od Volkswagena , 6 biegów, bezobsługowa! No to jak? Zawiesił teatralnie głos Polecam , to bardzo dobre Volvo!Zapytałem go w zadumie, "co tu jest z VOLVO?"
No jak to co Panie? Znaczek ! He he he..

Ciekawe ile razy my tak sie rozwadniamy? Idziemy do korporacji i wszystko nas tam fascynuje. Trochę przestajemy być sobą a jesteśmy pracownikiem firmy World Corporation, produkującej najlepszy na świecie klej do tapet. Potem poznajemy partnera i wchodzimy w jego zainteresowania, świat, canyoning, maratony, i znowu ukrusza sie kawałek z nas. Potem są dzieci, które są dla nas "najwazniejsze na świecie".
A potem, po latach siadamy z kubkiem herbaty i zastanawiamy się ile w nas jest tych prawdziwych nas. Ile "nas" zbudowaliśmy a ile oddalismy w zamian, a ile roztrwoniliśmy.
Słowem ile w Volvo jest prawdziwego Volvo ?
Żeby nie było tak, że zostanie z nas tylko Pesel... :)
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości