No error! Psia ich mać!

Przed warsztatem kumpla stał piękny turystyczny motocykl. To sprzęt Klienta. Mały przebieg - 12 tys. km. Piękny czerwony lakier - nówka niemalże. Ale jednak coś jest nie tak.. Kolega sprawdza, rozbiera, mierzy, wymienia świece na irydowe, poprawia i uruchamia. Silnik na pozór chodzi idealnie.. Tuf tuf tuf tuf.... O co chodzi? – pytam kolegi... Kolega przykłada dłoń do wylotu tłumika dławiąc spaliny, po czym wprowadza silnik na 3000 obrotów i nagle zaczęło być wyraźnie słychać, że silnik wcale nie chodzi dobrze. Wypadają kolejne zapłony... Duf duf...duf. duf ....duf ....duf duf duf duf.... Wtryskiwacz! Krótko powiedział kumpel.
Wtryskiwacz ? - zapytałem niepewnie? Tak! - brzmiała pewna diagnoza. Wtryskiwacz... Jest odpowiedzialny za nierówną pracę motocykla w pewnym zakresie obrotów. A ten gość od motoru był już w autoryzowanym serwisie? - Zapytałem. Tak, powiedział kumpel.
W autoryzowanym serwisie podłączyli motor do laptopa, a laptop nie wykrył błędów. Kazali mu więc zapłacić i odesłali niesprawnym motocyklem do domu...
Obydwaj roześmialiśmy się serdecznie, bo każdy przez to nie raz już przeszedł. Silnik chodzi ewidentnie źle, ale „mechanik” nie wykrył błędu, bo nie wykrył go laptop. Jeździłem przez lata Fiatem Uno spalającym 15l benzyny /100km. ale komputer mówił NO ERROR, więc o co chodzi...

Panuje przekonanie że powszechna komputeryzacja wyeliminuje z rynku „mistrzów” , ekspertów w swoim fachu, ale to nieprawda! Zarówno w czasach dawnych gaźnikowców jak i w czasach współczesnych komputerów będą istnieli zarówno dociekliwi mistrzowie w w swoim fachu tacy jak mój kumpel, jak i bezrefleksyjni głupcy na etatach, którym do szczęścia wystarcza mrugający napis na ekranie laptopa NO ERROR.

I nie dotyczy o tylko motocykli, ale także gospodarki, bankowości, polityki. Ba! Całego życia...

NO EROR... psia ich mać!