Wracaliśmy z Białegostoku. Szkolenie było fajne, lecz trenersko wyczerpujące co zwykle w parze chadza. W drodze powrotnej wpadliśmy do salonu samochodowego Mercedesa aby na własne oczy zobaczyć małe ,nieprzydatne do niczego, w zasadzie dwuosobowe auto, dość trudne do zainstalowania instalacji LPG, za 570 tysięcy złotych! Poszło o zakład gdyż ja twierdziłem, że to niemożliwe, a wspólniczka twierdziła że widziała takie auto na własne oczy. Miły sprzedawca pokazał nam auto , ale nas nieco wystudził bo to w salonie było już niestety sprzedane.... Na pytanie ile ich sprzedał, zmarszczył czoło i powiedział, że tego dokładnie modelu to w tym roku sprzedał już kilka...... Kilkanaście sztuk... Mojego pytania gdzie założyć butlę z gazem, Pan zrazu nie zrozumiał a potem się na głos roześmiał.. Pewnie gaz był zainstalowany już fabrycznie podobnie jak inne bajery: ogrzewana tylna szyba i radio stereofoniczne.
Podniosła nas na duchu świadomość, że pozornie biedni Białostoccy przedsiębiorcy, lekarze i nauczyciele akademiccy mają dobry gust i kupują trwałe, choć nieco przestylizowane, i mało przydatne na działkę auta...
Za Białymstokiem zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej aby zatankować gaz i coś zjeść. Zaparkowaliśmy auto pod restauracją, zamówiliśmy obiad, a w międzyczasie wertowaliśmy gazety.
W pewnej chwili, lub jak o piszą w komiksach - wtem! Dostrzegliśmy jak dwaj obywatele WNP o śniadej karnacji „namawiają się” na nas.. Coś tam ustalają. Coś tam pokazują, szepczą. Zdziwiło mnie to, bo auto mam takie, że już nie stanowi łupu dla złodziei a jeszcze nie ciągną za jego klamkę bezdomni aby sprawdzić czy może otwarty i można będzie się przespać... Tak czy inaczej sytuacja stała się nieprzyjemna. Wyjaśniłem ją – bo tak jest najlepiej - i okazało się, że Panowie narodowości kaukaskiej namawiają się nie na nas, tylko na innego Pana który siedział dwa stoliki za nami.. Czyli wszystko było ok! Mogliśmy wrócić sobie spokojnie do obiadu i wertowania gazet. Wtem wspólniczka zapytała: „czy wyobrażasz sobie co byśmy czuli gdybyśmy teraz jechali tym autem za 570 tysięcy?” No nie, nie wyobrażam sobie – powiedziałem zgodnie z prawdą. I wtedy zdałem sobie sprawę, że można być za biednym żeby spokojnie dotrzeć Fiatem 126p z Białegostoku do Warszawy, jak i – paradoksalnie - za bogatym żeby tam dotrzeć w jednym kawałku Mercedesem SL....
Przypomniał mi się wykres ze studiów (powyżej) odnośnie jakości i poziomu życia. Relacja pomiędzy tymi wykresami jest ciekawa. Otóż jeśli wyobrazimy czerwoną kreskę jako poziom życia (ilość łazienek i mercedesów SLR w garażu) to linia jakości życia wcale za nią nie podąża w sposób prosty. Podąża do pewnego momentu do góry, aby po przekroczeniu pewnej sumy zacząć opadać w dół. Słowem życie tych najbiedniejszych i najbogatszych jest ciągłą walką.
- Najbiedniejsi walczą o przetrwanie, często na poziomie biologicznym.
- Średniacy za cenę zakredytowania, opodatkowania, obZUSowania, okamerownaia, zaidentyfikatorowania, cieszą się pewną wolnością, sytością, i wolnym anonimowym czasem w weekendy. Nie muszą też i nie chcą walczyć. Sprawa awansu to raczej sprawa próżności niż ambicji..
- Najbogatsi to znowu strefa walki, wpływów, ochroniarzy, rozmów z politykami, jakieś układy, Miro, Zbycho. Lobbowanie.... Słowem syf i malaria, i – paradoksalnie – ciągły lęk o swoje status quo.To tyle jeśli chodzi o jakość życia...
Jeśli zaś chodzi zaś o pozyskanie środków to:
- Pierwsza grupa - grupa biologicznego przetrwania – jest całkowicie odporna na tego typu działania ze strony państwa. Ich niezaradność życiowa jest promowana przez nieudolne państwo niejasną szarą strefą, niskimi obciążeniami podatkowymi i ubezpieczeniowymi (KRUS). Byłem tydzień w woj. Zamojskiem i aktywnie uczestniczyłem w życiu tamtejszej społeczności. Piliśmy ukraińską wódkę, jedliśmy ukraińskie cukierki – zresztą pyszne! Gospodarz miał Passata kombi w dieslu o nieustalonym pochodzeniu i roczniku, i do tej pory jeździł na oleju opałowym a teraz kupuje ukraińskie paliwo w beczce 200 litr. i ma zapas na dwa miesiące... Słowem Państwo tu wiele nie ugra, a ja z tym swoim rozliczaniem kosztów i sumiennym rozliczaniem faktur poczułem się jak pajac z innej bajki.
- Drugą grupę (na wykresie – środek) można zaś posuwać do woli i z każdej strony. Najpierw trzeba ukarać ich zapał do pracy wyższym podatkiem i ZUS-em. Ci ludzie kupują zwykle prywatnie nowe auta, które boją się przerobić na gaz, boją się zarysować, bo ogólnie się boją.. Nie odliczają sobie ceny paliwa ani amortyzacji wozu... Niezaangażowana w nic syta stabilizacja jest ich Bogiem, a bankomat kapliczką... Więzienie zaś – nawet krótkotrwałe – piekłem a zwykła bójka czymś niewyobrażalnym... Takich pracusiów umiejętnie opakowanych przez media w lęki fobie i urojenia można dymać na tysiąc sposobów latami... Ich zawodowy cynizm – w ich mniemaniu źródło ich siły – po paru latach staje się toksyną, która nie pozwala odczuwać. A kiedy taki pracuś postanowi się wyzwolić i rzuca etat, w swoim mniemaniu stając się człowiekiem wolnym, w rzeczywistości przechodzi tylko z kasty niewolników z wyboru do kasty wyrobników z wyboru. Nie ma wprawdzie nad sobą debilnego szefa czy szefowej – paranoiczki, i może w ciągu dnia pójść do sobie parku na dwugodzinny spacer, ale płaci za to najniższy ZUS fundując sobie nędzną starość, z wrzodami żołądka. Słowem z deszczu pod rynnę...
- A trzecia grupa? Ona walczy bez końca dla zasady. Ich życie jest ciągłym kompromisem z jakimś plugastwem a niejasne ustalenia na cmentarzu są jej dekalogiem. No ale za to mają przywilej działania wielkoskalowego i trzymania swojej kasy na Kajmanach i innych Seszelach. Tych wojowników też trudno wydymać na kasę, bo walka, często bezcelowa jest ich uzależnieniem i celem w samym w sobie. Ich życie lub śmierć to pojawienie się lub nie pojawienie na liście takiej lub innej w takim czy innym Forbsie. A to wszystko + układy z kim trzeba wyrobiło w nich zwierzęcy spryt i znieczuliło na niuanse, jakim są nieuniknione ofiary ich wielkoskalowego działania...
Czy jest jakaś inna grupa? Na przykład świadomych rzeczy autsajderów, bezśladowych w działaniu i konstruktywnych w formie? Wolnych, a zarazem świadomych, że wolność to tylko przywilej wyboru tyrana jakiemu chce się służyć?
Pewnie jest, tylko gdzie....
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka