Jednak nie wytrzymałem.... Drugiego dnia postanowiłem zadzwonić znowu.
Tym razem odebrała dziewczyna o miłym głosie, ale również nie przedstawiając się powiedziała krótko: Słucham?
Tu ja przedstawiłem się znowu, że jestem zadowolonym klientem (to prawda!) i pracuję przy projektach marketingowych (to prawda!) i mam trzy – jak mi się fajne pomysły na podniesienie ich sprzedaży na rynku detalicznym...
Pani się zakłopotała i nie zakrywając mikrofonu (pewnie nie wie po co w telefonie jest przycisk „MUTE”) powiedziała na głos do współpracowników: dzwoni jakiś facet że ma jakieś usprawnienia sprzedaży...
Ktoś w pokoju powiedział coś niezrozumiałego ostrym tonem, po czym jakaś inna dziewczyna się zlitowała i powiedziała stęknąwszy; daj mi go....
Słucham! - Powiedziała - nie przedstawiając się..
Tu ja przedstawiłem się znowu, że jestem zadowolonym klientem (to prawda!) i pracuję przy projektach marketingowych (to prawda!) i mam trzy – jak mi się fajne pomysły na podniesienie ich sprzedaży na rynku detalicznym...
To ja przełączę pana do działu marketingu. - zaproponowała moja rozmówczyni.
Do działu marketingu nie! Zaoponowałem gwałtownie. Już wczoraj z nimi rozmawiałem i ostałem opieprzony, że dzwonię z pomysłami a oni nie potrzebują żadnej pomocy.
No to gdzie? Zapytała pani bezradnie; może do jakiegoś handlowca – razem ze mną szukała rozwiązań?
Handlowiec jest chyba za krótki na wdrażanie zmian – wyraziłem swoją wątpliwość – Może jest u was kierownik produkcji lub nawet właściciel? No to ja pana przełączę ale ja nie wiem czy jest, poza tym jak będę przełączała to może pana rozłączyć – uprzedziła lojalnie...
To ja podam pani mój numer telefonu i jak kierownik będzie to niech zadzwoni Ja jestem teraz na spotkaniu 16 kilometrów od państwa firmy.
Z przyjemnością przyjadę i zaprezentuję pomysł!
Pani zapisała mój numer i imię (jeśli zapisała?) ...
I ciiiisza...
Ilekroć wczoraj wchodziłem do biura pytałem: dzwonił mój telefon? Po czym wszyscy wybuchaliśmy śmiechem....
Zastanówmy się jaka jest sytuacja:
- Dzwoni zadowolony klient i dostaje zjebkę w dziale marketingu.
- Dobry produkt stoi zabunkrowany i niewidoczny na półce.
- Nikt się nie przedstawia podnosząc słuchawkę.
- Jest kłopot żeby przełączyć zwykłą rozmowę (w roku 2012 - sic!).
- Nie ma OGM. Co oznacza że czasem 2-3 godziny nikt nie podnosi słuchawki, a nie ma nagrania: „Witaj, tu firma Jana Nowaka, żeby połączyć się z działem marketingu wybierz 1, działem rozliczeń wybierz 2, sklepem internetowym wybierz 3 lub nagraj wiadomość po sygnale, a my skontaktujemy się z Tobą tak szybko jak to możliwe”
- Firma wpada w osłupienie na myśl o jakimś ulepszeniu.
Dlaczego tak jest?
Przyczyn może być wiele. Może to być tzw. syndrom zarządzania właścicielskiego. O wszystkim jednoosobowo decyduje szef, i tylko on. To by tłumaczyło dlaczego nikt tam się nie przedstawia imieniem i nazwiskiem. I nawet nie koniecznie nazwiskiem co nawet choćby działem: „Firma Jana Nowaka, dział marketingu, słucham...”
A może ludzie myślą zgodnie z pokłosiem rozbiorów i komuny:”zadowolony klient?! Ma pomysły?! Chce się podzielić pomysłem?! To jakaś dziwak... Kto komu pomaga teraz bezinteresownie?! I po co?!
A może pani z tego nieszczęsnego „działu marketyngu” nigdy nie pracowała choćby ze dwa lata w prawdziwej dobrze zorganizowanej firmie, takiej jak Orange, Samsung, Volvo czy Hilti, i nie wie że zadowolony klient który dzwoni z pomysłami to dla firmy skarb bo nawet jeśli jego pomysły są mało przydane to jest on orędownikiem marki a jak jeszcze dostanie smyczkę w prezencie czy kubeczek to już szczęście jego nie ma granic, i opowiada o tym innym klientom przez rok!
Ktoś może zastanowić się po co ja opisuję przygodę? Otóż dlatego że próbuję zgłębić naukowo istotę specyficznie polskiej niemożności biznesowej. Jednym z jej przerażających objawów jest znikoma ilość patentów europejskich. W 2009 roku Polska, kraj prawie 40-milionowy zgłosiła jedynie 173 patenty europejskie, podczas gdy Niemcy, naród dwukrotnie bardziej liczebny zgłosił 25107 patentów, czyli w przeliczeniu na liczbę ludności 72 razy więcej patentów!! I pewnie dlatego Niemcy są królami eksportu laserów, elektroniki pola walki i doskonałych samochodów a my eksportujemy surowe ziemniaki, kiszoną kapustę i przecier pomidorowy....
Ps.
Ktoś powie Niemcy, potęga organizacyjna, gospodarcza, kulturalna i militarna - gdzie nam do nich. OK. Ale taka malutka Dania. Kraj uprawowo rolniczy. W latach '50 biedny jak mysz.. Obecnie 5,5 mln. ludności i 1488 patentów europejskich w 2009 roku! 60 razy więcej od nas?! (Sic!)
Ps.2
Lumpenbiznes. Ten termin wymyśliłem zainspirowany współpracą z pewnym wydawnictwem prasowym. Było to niesamowite pole badawcze: od kiepskiego powtarzalnego produktu poprzez kiepskie relacje z klientem wewnętrznym i zewnętrznym, z „grzechem załozycielskim” włącznie.
Lumpenbiznes cechuje:
- Brak jakiejkolwiek wizji i misji poza doraźnymi "piniendzami" na konsumpcję.
- Niedotrzymywanie zobowiązań.
- Nepotyzm i kolesiostwo podstawą HR
- Chwiejne relacje z klientem wewnętrznym i zewnętrznym.
- Silny syndrom zarzundzania właścicielskiego, przy czym przenoszone są doświadczenia z pierwszego biznesu, np. hurtowni proszku do prania.
- Brak ścieżki rozwojowej pracowników – zwykle pracują kiepsko ale długo - aż do wypalenia , lub zwalniają się sami w atmosferze wrogości...
- Brak szkoleń (poza BHP) , nagradzania za wyniki, wyznaczania celów i coachingu jako metody pracy.
- Firma nie tworzy wokół siebie środowiska pasjonatów (np. forum) a jak przejmuje takie forum po kimś to neolityczny sposób prowadzenia tego "byznesu" doprowadza do obumarcia forum, klubu dyskusyjnego, oraz rozkwitu antagonizmów społecznych, regionalnych, środowiskowych etc.
Temat będzie rozwijany...
R.F.
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka