Pamiętam to jak dzisiaj. Było nas 10 akwizytorów i mieliśmy nowe pięknie oklejone Peugeoty 205... Samochody piękne, lekkie, oszczędne, ciche i bezawaryjne. Rasowo oklejone w paski z napisem:
Centertel. Ten telefon zarabia na siebie.. 90 234567.
Pomykaliśmy po Warszawie po regionie, i po Polsce sprzedając telefony, Nokie i Motorolki, Benefony i Sagemy. O cenach aparatów i usług już pisałem. My byliśmy pasjonatami swojej pracy. Wyjeżdżało się rano a wracało późnym wieczorem. W weekend zaś impreza w Kruklankach... A w poniedziałek do roboty... Byliśmy młodsi, mobilni i zuchwali. Policja wprost polowała na takie samochody jak nasze , gdyż byliśmy wymarzonym kąskiem. Młodzi, zasobni, wiecznie się śpieszący ludzie dla których utrata prawka to utrata pracy. Płaciliśmy wtedy policjantom szczodre łapówki, żeby tylko nie dali nam punktów bo i czasy były inne.... Na mieście zaś czaił się inny wróg – Straż Miejska. Otóż ten sektor finansowego low-endu znalazł sobie źródło łatwego dochodu w odholowywaniu pojazdów jak leci! Kto wtedy mieszkał w Warszawie ten pamięta wysyp „holowników”. Byle łachmyta ze starym UAZ-em inwestował w „motylka” czyli taki mały wózeczek, bo była prawdziwa epidemia odholowań. Za odholowanie miasto szczodrze płaciło, a taki „holownik” działkował się ze zleceniodawcą – bańkę (100PLN) za każde holowanko. Przepisy były takie, że jak właściciel przyszedł w momencie ładowania wozu to nie płacił za holowanie, tylko sam mandat za złe parkowanie. Na blokady kół też mieliśmy patenty. Jeden z kolegów wkładał w zamek złamaną igłę, inny starannie obsikiwał blokadę, a nasz najbardziej zagorzały w nienawiści kolega – bojownik, zainwestował kupę kasy i kupił akumulatorową szlifierkę kątową marki Flex. Naprawdę sporo ryzykując przecinał je i wrzucał do Wisły. Był naszym bohaterem! My tak odważni nie byliśmy. Oni po prostu urządzali sobie rzeźnię a my byliśmy bezbronni...
Powracając do holownika; pewnego razu wracałem od Klienta. Patrzę a tu taki właśnie gość w jakimś nienormalnym pośpiechu podnosi moje auto. Obok stoi radiowóz. Czyli będzie mandat. W pierwszym naturalnym odruchu miałem biec, błagać, paść na kolana, ale taki mały diabełek w czerwonym kostiumie z lateksu podpowiedział mi: nie biegnij, i tak mandat zapłacisz, a mamy piękną okazję się zabawić..No!...
No skoro tak powiedział diabełek, to podszedłem powoli, powoli, powoli, udając zwykłego gapia.... Martwiłem się, że zdemaskuje mnie garnitur i tak wtedy modny plastikowy neseser, albo zadzwoni komórka – będąca wtedy symbolem władzy i prestiżu, ale nie. Gapili się inni, gapiłem się i ja. Podszedłem do innego auta – niby mojego, po czym znów się gapiłem... Czaiłem się jak rasowy wędkarz żeby zaciąć mocno! Nie za szybko, bo okoń wypluje haczyk, ale i nie za późno... Tak – używając metafory wędkarskiej - żeby haczyk utkwił głęboko w przełyku...
Pan holownik nie zważając na 32 stopniowy upał biegał jak obłąkany, zapinał jakieś taśmy, dopinał terkotki, mocował coś, a pan Policjant pisał jakiś protokół. I w momencie kiedy pan holownik już już miał wciągnąć Peugeota na lawetę, już miał nacisnąć magiczny guziczek wyciągarki, już witał się z gąską swojej prowizji podszedłem i grzecznie zapytałem: „Przepraszam, jestem właścicielem tego auta, co pan właściwie robi.... Czy pan może kradnie to auto? „Gość widział mnie stojącego koło auta z absolutnie obojętną miną od dobrych 15 minut, a tu nagle taka wtopa! Facet dostał ataku furii! Zacisnął pięści i zaczął na mnie krzyczeć.... Jestem święcie przekonany, że gdyby nie stojący obok policjant to by mnie uderzył. Bajka!.. Znaczy że haczyk wbił mu się w krtań bardzo głęboko i dość boleśnie.... A ja stałem, uśmiechałem się życzliwie, kiedy on to wszystko odpinał, odblokowywał, zdejmował...... Policjant zapytał czemu nie wcześniej nie zareagowałem, a ja tonem grzecznego Obywatela Piszczyka powiedziałem: „myślałem że to takie przeciw pożarowe ćwiczenia Obrony Cywilnej, ale jak ten pan – tu wskazałem na laweciarza, któremu w międzyczasie ubranie zdążyło przesiąknąć lepkim potem na wylot - już zaczął ładować auto na lawetę to się trochę zaniepokoiłem. Ale jak panowie chcą to mogą dalej sobie ćwiczyć te manewry, byle auta nie wywozić z miasta bo mój szef się zdenerwuje” i jeszcze raz odniosłem się ze zrozumieniem do tego, że Obrona Cywilna to ważna rzecz.... Słowem ględziłem jak Szwejk. Zapłaciłem mandat za złe parkowanie i sobie odjechałem... Ależ to była frajda!! Diabełek miał rację...
A całe zajście przypomniało mi się kiedy to rok temu wyszedłem od Klienta i zobaczyłem małe zamieszanie. I znów o samo: pan holownik w chorym pośpiechu zgarnia auto które nikomu nie wadziło. Ale że jestem starszy i kilka lat mądrzejszy to wymyśliłem coś innego –nalepkę na tylnej szybie „jak holują to dzwoń: 378098848104” i taki system solidarności społecznej w której to ja dzwonię i mówię: biegusiem - holują panu auto. Właściciel pojawia się za 3 minuty i oszczędza 450 PLN.Ten samochód niestety takiej nalepki nie miał.... A szkoda, bo takie coś wykluczyło by proceder zarabiania na kierowcach ponad miarę i wszelką przyzwoitość...
Ps.
Sytuacja którą opisałem miała miejsce wiele lat temu, byłem młodszy co opisuję i było to specyficzne środowisko młodych handlowców i jak klient dzwonił do mnie do Warszawy i pytał "wpadnie Pan do biura podpisać umowę a potem dowiezie mi pan telefony na punkt celny jeszcze dziś? Jasne! A gdzie pan ma biuro? W Poznaniu. A gdzie punkt celny? W Katowicach... Jasne że zdążę! W Katowicach będę przed 22... " Trzy Red Bulle i się goniło w ciągu dnia 950 kilometrów ale Klient był zadowolony i plan wykonany, i jeszcze się odwiedziło dziewczynę w Bytomiu :)
Teraz są od tego kurierzy, DHL, logistyka, ale wtedy były własnie takie romantyczne czasy.....
Obecnie jeżdżę mniej (70tys/rok) i wolniej, bo i auto 4x4 nie sprzyja brawurze :) Mandatów prawie że nie płacę, a przepisy szanuję. CB radio mam jak wszyscy w ciągłym użyciu. W tym roku dostałem jeden mandat 50 PLN za to że zapomniałem dokumentów bo zmieniłem marynarkę a dokumenty zostały w wyjściowej... Czyli nie jest to brawura i szaleństwo. Cóż, lata mijają...:)) Jedno tylko się nie zmieniło - nadal nie lubię jak ktoś mnie łoi....
Kończę temat ze swej strony...
Frycz66
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka