Przy okazji szkolenia po raz kolejny odwiedziłem rodzinne Lubsko. Poniemieckie miasteczko na ziemiach odzyskanych. Była to kolejna okazja do obserwacji, zrobienia wielu zdjęć i wielu filiżanek kawy w dobrym towarzystwie. Mieszkałem w hoteliku którego właściciel pisze wiersze, a rozmowy z nim są przyjemnością. Zapamiętałem jedną z nich. Była 5:50 rano. Stoimy sobie przed hotelem na porannym papierosku. Vis a vis - sklep spozywczy.
Ja:Proszę zobaczyć jak uwijają się te dwie kobiety w sklepie..
On:Tak, to matka z córką.. Muszą być dzielne. Same prowadzą ten biznes.
Ja:Szczęście że w takiej małej społeczności wszyscy sobie pomagają....
On: cisza.... zrobił tzw. wielkie oczy?!
Ja: Nooo... Mam na myśli że bieda spaja i uczy współodpowiedzialności za siebie..
On: Nic podobnego! Tu nikt sobie nie pomaga, no chyba że rodzina....(po namyśle) Wie Pan, musi upłynąć czas pięciu pokoleń zanim z ludzkiej zbieraniny zrobi się prawdziwa społeczność. A my jak na razie jesteśmy zbieraniną...
Ja: Wiem co to nieprzychylna zbieranina, mamy to teraz w Warszawce....
Wzruszył mnie zakład szewski na bocznej ulicy, uporządkowany, czysty, w którym szewc – właściciel, pracował już od 6 rano..
Odwiedziłem też szkołę w nadziei że pogadam ze swoją wychowawczynią. Dowiedziałem się że jest już na emeryturze! Szok! To przecież była taka młoda laska! Dostałem adres i odwiedziłem ją w domu. Powitała mnie piękna starsza Pani, z którą przegadaliśmy trzy pasjonujące godziny! To była budująca i mądra rozmowa.
Zrozumiałem do końca co to znaczy mieć udane życie.
No i minąłem ogólniak do którego miałem chodzić. Ogólniak – teraz już jakaś szkoła zawodowa – zapadł mi w pamięć tym, że kiedyś mieliśmy tam lekcje, i młode nauczycielki rozdały nam ogromne arkusze papieru, plakatówki i pędzle. Był rok 1974, a temat rysunku był następujący:
Lubsko/Polska w roku 2000.
To był piękny słoneczny dzień – bez przesady – jeden z pięćdziesięciu najpiękniejszych dni mojego życia. Nie było dzwonków, przerw, lekcji. A arkusze były tak wielkie że musiałem po swoim chodzić, Plakatówki w plastikowych kubeczkach – normalnie wystarczające na bardzo długo – tu okazały się ledwie wystarczające. Rok 2000 był dla mnie czymś tak bardzo, bardzo niesamowicie odległym! Babcia, która uwielbiała postęp techniczny, choć za nim nie biegła, twierdziła nawet, że po roku 2000 będzie pierwszy rok ery atomowej! Albowiem w tamtych czasach pełno było zapewnień o tym że auto z małym reaktorem będzie w stanie jeździć bez tankowania 10 lat...
No i co ja tam narysowałem? Pamiętam, że w Lubsku w roku 2000 będą same wieżowce. Myślałem wtedy, że ludzie będą mieszkać w gigantycznych stupiętrowych wieżowcach o czystych, sterylnych kształtach wież WTC. Samochody miały być wszystkie na prąd elektryczny, o dziwnych kulistych kształtach, przeważnie 2-osobowe, przemieszczające się bezszelestnie po pustawych wielopasmowych drogach. Ha! Nie wiedziałem wtedy, bo i skąd, że auto którym będę jeździć do pracy w roku 2013 jest już wyprodukowane! Że już ma cztery lata i służy w jednostce wojskowej! Słowem, nie wiedziałem, że w 2013 roku będę jeździł doskonałym, wygodnym autem z 1970 roku, w którym nie ma ani jednego elementu elektronicznego, a wnętrze myje się raz do roku Karcherem... Foto poniżej:

Najciekawsze było to, że przewidywałem iż absolutnie powszechne w roku 2000, będą małe plecakowe helikoptery! Na moim rysunku było ich pełno! Każdy człowiek leciał gdzieś za swoimi sprawami. Nie przewidziałem, że zamiast samemu się przemieszczać, będzie można wysłać muzykę, mowę, rysunek za pomocą specjalnych urządzeń. Co jeszcze? Otóż przewidziałem że telewizory będą wielkie i cienkie jak papier, oraz przewidziałem powszechność CB-radia. Każdy bowiem helikopter plecakowy i autko miały antenę od takiej właśnie powszechnie dostępnej krótkofalówki...
W roku 2013 na podwórku szkoły nieco starsza młodzież parkuje swoje auta. Auta na zwykłą benzynę i zwykły -gaz LPG. W domu mają płaskie telewizory a w kieszeniach multi-funkcjonalne jakby krótkofalówki w sieci 3G z ekranami od których dotyku się uzależnili... Nie ma tylko w Lubsku wieżowców i plecakowych helikopterów. Nie ma też żadnej produkcji przemysłowej, nie ma zakładów pracy, i nie ma pracy. Nie ma dworca kolejowego, nie ma przestrzennego ładu architektoniczego.
Królują bieda - przybudówki do poniemieckiej infrastruktury (foto), niczym w meksykańskich fawelach...
No proszę; i nie zmieniło się nic, a zarazem zmieniło się wszystko....
No a gdybym teraz rysował Lubsko w roku 2060 ? No to na pewno narysował bym poniemieckie kamieniczki w rynku. One będą wieczne!
No i narysował bym lumpexy. Dostawa w każdy czwartek.....
One też będą wieczne ! :)))
Moją pasją jest świadome, spokojne szkolenie, konsekwentna edukacja i poznawanie świata. Moją pasją jest Piękna Trębaczka, konie i magiczna telegrafia....
Moją pasją jest życie....
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości