Dzisiejszy Dziennik publikuje artykuł ujawniający fakt współpracy M. Damięckiego z SB. Nie zamierzam się zajmować analizą materiałów i doniesień, głosić wiary/niewiary w czyjekolwiek tłumaczenia lub się na kogokolwiek z jakiegokolwiek powodu oburzać. Po prostu dziś dojrzała myśl, która kiełkowała w mojej głowie od czasu nieudanego ingresu abp. Wielgusa.
W Polsce mamy dwa sposoby mówienia o lustracji:
- nie ruszajmy, zabetonujmy, bo będzie bolało,
- ujawnijmy, poboli i przejdzie.
Otóż cokolwiek zrobimy będzie bolało a lepiej i tak nie będzie. Wiele o tym napisano, więc tylko przypomnę – zabetonowanie nic nie da, gdyż prawdopodobnie spora część akt jest poza naszą kontrolą. Albo zostały skopiowane, albo oryginały są w posiadaniu byłych pracowników SB. Ergo, zawsze coś może „wyciec”, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba.
A więc ujawniamy. Niestety, wbrew naiwnie optymistycznym wizjom (ostatnio p. Karnowskiego – też dzisiejszy Dziennik) nie spowoduje to, że nasze życie publiczne stanie się lepsze i czystsze. W Polsce nie jest możliwe to, co Kościół nazywa patetycznie „stanięciem w prawdzie”.
Sytuacja idealna wygląda tak, że
...były agent kruszeje i opowiada swoją historię, społeczeństwo to docenia i poklepuje go po plecach. Po tygodniu znowu sąsiedzi zaczynają przychodzić po sól a po dwóch uśmiecha się nawet do niego hoże dziewczę z naprzeciwka. Wiosna. Na drzewach i w głowach. Dziatki maleńkie z wypiekami słuchają opowieści o dawnych trudnych czasach i uczą się jak być dobrym, uczciwym Polakiem...
Nic z tego. Nie jesteśmy w stanie - lub nie chcemy - przyjąć tych, którzy chcą mówić i wysłuchać ich historii. Nie liczmy na ich skruchę. Oni się nas boją, bądź nami gardzą. W obydwu przypadkach wypierają fakt „uwikłania” ze świadomości i w obydwu przypadkach nie mają powodu, by „stawać w prawdzie”. Tak ich sami nauczyliśmy. Namiętnie poszukując sensacji i z trudem powstrzymując chęć ściągnięcia w dół tych, którym coś w życiu wyszło. Albo też udając, że nic się nie stało, nikt nic nie widział, to tylko zły sen był jeno i wszystko zostało wybaczone bez pokuty zanim jeszcze się w ogóle wydarzyło. A kto się skruchy domaga jest podły. Gorszy nawet niż my sami. Takiemu się spowiadać? Lepiej zapomnieć. Przecież to było tak dawno.
To myśmy im to zrobili - razem. W Polsce zawsze umieliśmy odłożyć na bok najgłębsze podziały i zjednoczyć się w słusznej sprawie.
Będzie bolało i nie będzie lepiej. Będzie się wlokło, będzie wzbudzało małe niechęci i duże nienawiści, tchórzostwo będzie się karmiło małostkowością a kabotyństwo słabością. Przez wiele jeszcze lat nikt lepiej nie pojmie tego, co się z nami działo przed 89-tym.
Jak słusznie zauważył R. Ziemkiewicz w Rzeczpospolitej H. Grynberg przyznał się do współpracy i ma spokój. Prawdopodobnie dlatego, że tu nie mieszka.
ZBANOWAN PRZEZ: Cichutki, Anita, G. Ziętkiewicz, Adrian Dąbrowski, Coryllus, Stary, Szczur Biurowy
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka