http://demokrata.blox.pl/resource/macierewicz.jpg
http://demokrata.blox.pl/resource/macierewicz.jpg
g.host g.host
2709
BLOG

Wielki Odlot Wielkiego Śledczego

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 143

Macierewicz utracił resztki kontroli nad rzeczywistością i szybuje w stratosferze absurdu. O obsesji toczącej umysł tego człowieka, można pisać wiele. Ale po pierwsze nie warto, a po drugie nad człowiekiem niespełna rozumu pastwić się zwyczajnie nie wypada.

„Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M 10 kwietnia 2010r.” Cóż to w ogóle jest? Po pierwsze, słowo „parlamentarny” jest tu zdecydowanie nadużyciem semantycznym. Partyjny – może. Parlamentarny? Nigdy w życiu.

Zespoły parlamentarne, to grupki posłów – różnych ugrupowań – pracujących nad procesami legislacyjnymi w obszarach przeróżnych zagadnień. A w jakim obszarze pracuje Macierewicz i jego banda? Propagandy i zmieniania rzeczywistości? Na to wygląda. Ta quasi-komisja nie posiada żadnej wiedzy merytorycznej odnośnie wykonywanego rzekomo zadania. Za to w jej skład wchodzą specjaliści pokroju Zbigniewa Romaszewskiego – wiecznego senatora, który od 22 lat zajmuje się jedynie polerowaniem swego senatorskiego fotela, a także prawdziwa gwiazda w zakresie umiejętności wszelakich, Elżbieta „potrafię coś tam, coś tam” Kruk. Jakieś pytania? Ja nie mam żadnych.

Ale nic to. O tymże zespole – istnym wyrostku robaczkowym demokracji – już pisywałem i pewnie jeszcze napiszę. Dziś o konkretach.

Zawsze czujny przewodniczący Macierewicz znów znalazł pretekst, by odrobinę poutyskiwać na rząd. A konkretnie na Ministra Sikorskiego. W tym zresztą nie ma nic dziwnego. Taki akurat panuje trend – Kaczyński też się ostatnio o Sikorskim wypowiada jeszcze częściej niż zwykle.Warto więc przyłożyć lut od drugiej strony. Powód? Znajdzie się.

„Oficjalne stanowisko Polski z 19 grudnia 2010 jest takie, że na wysokości 100 m polski pilot podjął decyzję o odejściu na drugi krąg, a ze stenogramów wynika, że piloci mieli pozwolenie od kontrolera lotów na podejście na wysokość 100 m. Więc dlaczego minister nie zwraca na to uwagi i nadal obarcza winą polskich pilotów?”

I tak to właśnie jest, kiedy historyk zabiera się za sprawy przerastające go w najdrobniejszym nawet aspekcie. Ale może postaram się wyjaśnić Wielkiemu Śledczemu, jakie są podstawowe zadania samolotu. Otóż – Panie Macierewicz – samolot, w dużym uproszczeniu, ma wystartować, lecieć i wyładować. Pan to rozumie? Czy mam powtórzyć?

101 dostał zezwolenie na zejście do 100 metrów – to fakt niezaprzeczalny i nikt mu – wbrew bełkotowi Macierewicza - nie zaprzecza. A piloci – wedle zespołu partyjnego – podjęli decyzję o odejściu na drugi krąg. I ta decyzja – wedle tego samego zespołu – zupełnie ich rozgrzesza. Więc ja się pytam ponownie, Panie Macierewicz. Skoro podjęli decyzję o odejściu, to dlaczego nie odeszli, tylko spadli?

I tu jest pies pogrzebany. Rozbili się bo albo tej decyzji wcale nie było albo komenda padła, ale nie poszły za nią żadne konkretne działania, albo piloci w swej indolencji nie wiedzieli, że „Uchod” do poprawnego działania potrzebuje pakietu wsadowego danych przekazywanych przez ILS, którego – rzecz jasna – w Smoleńsku nie było. Wobec czego po wciśnięciu guzika automatycznego odejścia samolot nie zareagował. W każdym przypadku – Panie Macierewicz – wina leży po stronie pilotów. I tylko pilotów. I mimo iż nie przepadam za Ruskimi, mimo, iż Biesłan, Dubrowka, Kursk, KAL007 to były ewidentne zbrodnie i tuszowanie faktów – tutaj niesposób się nie zgodzić, że faktycznie w wieży mógł siedzieć szympans, a 101 się rozbić nie powinien. Pilot zszedł do 100 metrów – tak jak mu było wolno. Każdy metr poniżej – to wykroczenie przeciwko prawu lotniczemu. Wydaje mi się, że specjalista piastujący stanowisko prezesa Zespołu Parlamentarnego (etc) powinien o tym wiedzieć.

Chcę wiedzieć, jak cytowana przeze mnie wypowiedź wyklucza winę polskich pilotów? Przeciwnie. Twierdzenie – nieudowodnione zresztą – że piloci postanowili odejść na drugi krąg, dowodzi tylko, że popełnili ewidentny błąd. Bo FDR nie rejestrował żadnych zmian w położeniu oprzyrządowania. Co świadczy, że po komendzie nie zrobiono zupełnie nic. Dopiero nad samą ziemią widać zapis świadczący o wychyleniu sterów. Dopiero wtedy faktycznie próbowali odejść. Ale jak już mówiłem – Macierewicz wyciąga wnioski z kosmosu. I do nich – dość nieudolnie – dobiera sobie dane.

Jakiś czas temu mój kolega opowiadał o wypadku drogowym, który przydarzył mu się niedaleko Płońska na „siódemce”. Chłop ma do siebie dystans. I mówi tak: „Jechałem sobie w środku nocy dziewięćdziesiątką. I nagle patrzę – tablica terenu zabudowanego. Zwalniam – powiedziałem sobie. Ale jakoś nie zwolniłem i staranowałem przystanek autobusowy. Pusty – chwała Bogu”. I wie Pan, panie Macierewicz? Niech Pan sobie wyobrazi, że policjant – indolent i prokurator – indolent śmiali go oskarżyć o spowodowanie wypadku. Niby jakim prawem? Przecież do tablicy miał zgodę na jazdę z prędkością 90 km/h. A potem ZADECYDOWAŁ, że zwolni. Może tym niech się Pan zajmie? Niewinnych ludzi się po sądach ciąga. Trzeba mieć szacunek, dla polskiego kierowcy.

I jeszcze jedna, równie ciekawa sprawa. Kto Macierewiczowi powiedział, że ta brednia, którą przytoczył jest oficjalnym stanowiskiem Polski? Kto mu – nawet nie posłowi, bo przecież żyją sobie obecnie z PiSem stanowczo „bez ślubu” – dał prawo, do wypowiadania się o Polsce i jej stanowisku?

19 grudnia 2010, rząd opublikował listę uwag do raportu końcowego MAK. Nie żadne oficjalne oświadczenie. Listę wątpliwości. Listę pytań. Macierewicz różnicy nie widzi. Katastrofalna kompromitacja.

Mam taką myśl. Po co oszukiwać ludzi. Lepiej zmienić nazwę – parafrazując Kaczyńskiego zaraz po wyborach - na Zespół PiSowski ds. Zadbania o Wynik Śledztwa w Sprawie Katastrofy Tu-154M 10 kwietnia 2010r”. Wtedy sprawa będzie jasna, każdy będzie wiedział, że Macierewicz nie bada żadnej katastrofy, tylko rozpaczliwie (i mało skutecznie) usiłuje znaleźć najdrobniejszą choć przesłankę, która powiązałaby Platformę z tym wypadkiem. Bo kłamstwo jest złe, Panie Macierewicz. Będzie się Pan musiał z tego osobiście wyspowiadać w Toruniu.

A w ramach epilogu wyrażę tylko swoje ubolewanie, nad ubóstwem intelektualnym ludzi, którzy wierzą, że pilot jest niewinny tylko dlatego, że był Polakiem. Jakież to płytkie. W każdym razie jeśli chodzi o Macierewicza, to płytkie na pierwszy rzut oka. Bo jakby się nad tym głębiej zastanowić, to akurat jego działania są uzasadnione. Przecież gdyby winny okazał się pilot, to cała jego – Macierewicza praca nad zorganizowaniem spisku i zamachu – psu na budę. Do tego dopuścić nie można. A że przy okazji można zagrać fałszywą nutę patriotyzmu na stanowczo rozstrojonej klawiaturze umysłowej „ciemnego ludu”… W to mi graj!

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (143)

Inne tematy w dziale Polityka