Lejdis end dżentelmen! Przed państwem zupełnie nowy, stały - choć nieregularny - cykl salonowy: PiS cenzorzy. W dobie sporów o to, elektorat której partii bliższy jest ubeckim praktykom, warto piętnować ademokratyczne postawy na Salonie24. I ja zamierzam to czynić.
Na „pierwszym ogniu” witam blogera, a raczej blogerkę o nicku Eska. Zatwardziały pisofil w najgorszym tego sformułowania znaczeniu. Wystarczy przeczytać choć jedną z jej trzystu sześćdziesięciu ośmiu publikacji, by wyrobić sobie zdanie na temat jej światopoglądu i sympatii. Nie warto natomiast się pod jej postami podpisywać. Oczywiście – o ile nie należy się do jej „kółka wzajemnego poklepywania się po tyłeczkach”. Bowiem bloger Eska ma paskudny zwyczaj. Stawia swe tezy w randze prawdy objawionej, a wszelkie argumenty obalające jej bzdury – zwyczajnie kasuje. Tak też było i ze mną. Styl mojej wypowiedzi nie wykraczał poza ramy szeroko pojętej kultury osobistej, ale merytoryka… Cóż.. Czyniła z jej tekstu niewiele wart bełkot. Przynajmniej w jej samej opinii – skoro zdecydowała się na skasowanie komentarza i zsanowanie mojej osoby.
Tego ostatniego – nie żebym żałował. Poniekąd odbieram to, jako potwierdzenie faktu, iż utrafiłem w sedno. Ale skoro bloger Eska nie chce dyskutować na swoim terenie, to powisi kilka dni na głównej stronie mojego bloga. A każdy kto będzie chciał – przeczyta moją odpowiedź na jej farmazony. Ot – demokracja. Rzecz jasna – w moim pojęciu polityki nie ma miejsca na cenzurę, dlatego bloger Eska będzie mogła dowoli się pieklić pod postem. Ba. Może nawet zdecyduje się na merytoryczna dyskusję? Choć wątpię.
Komentarz mój odnosił się bezpośrednio do ordynarnego paszkwila zatytułowanego „UCHOD ZADZIAŁAŁ!!!”. Można toto przeczytać, bo wciąż wisi u Eski na głównej stronie. Serdecznie polecam lekturę. Tyłeczkowym klepaczom – jako odrobinę niedzielnego lukru, zaś tym, którzy cenią sobie dynamiczny ruch neuronów w mózgu – do osądu pisowskiego pojmowania demokracji.
A zatem – ad rem.
Eska: „Od pierwszych dni po tragedii setki, ba, tysiące ludzi - w tym wielu znakomitych fachowców, na różnych, także specjalistycznych forach, przeliczało na różne sposoby warianty katastrofy podawane przez rosyjskich, pożal się Boże, specjalistów i całą bandę wynajętych łże-specjalistów Tuska.”
Mój komentarz: Ciekawe jest, że każdy, kto komentuje sprawę w sposób Esce wygodny, uchodzi za „znakomitego fachowca”, zaś ci z przeciwnej strony myśli są „pożal się Boże specjalistami” i „łże-specjalistami”. Co więcej, bloger Eska – wedle standardowej pisowskiej procedury – nie raczy podać żadnych nazwisk. I ma to oczywiście banalnie proste wytłumaczenie. Żaden prawdziwy ekspert nigdy nie potwierdził pisowskich tez o zamachu, tudzież przyczynach katastrofy innych, niż zwykły wypadek. Mało tego. Po wypadku w Smoleńsku nagle okazało się, że każdy zwolennik PiSu jest znawcą katastrof lotniczych, na miarę Grega Feitha – legendy NTSB. I wie wszystko najlepiej, mimo zerowej styczności z dowodami. Taki „śledczy w kapciach”. Siedzi przed TV, wykupił sobie newsletter z najświeższymi wypowiedziami Kaczyńskiego i autorytatywnie dokonuje oceny wartości faktów.
Eska: „I za Chiny ludowe nic się nie dawało wyliczyć i nic nie pasowało.”
Mój komentarz: za Chiny Ludowe jeśli już. I strasznie – jak widać – tych pisowców ciągnie do komuny. Nie tylko w treści, ale i formie przekazu. Zatem ja się pytam: czego się „nie dawało wyliczyć”. Co „nie pasowało”? Kto tak powiedział? Gdzie taką informację zamieszczono? Przykłady proszę.
Eska: „Zdjęcie miejsca wypadku ściągnęłam z sieci 12 kwietnia. Obejrzałam dokładnie.
Gołym okiem widać, że samolot został sprowadzony na inną ścieżkę podejścia, odchyloną od właściwej o kilkanaście stopni i trafiającą dokładnie w lasek na bagnie.”
Mój komentarz: Ciekawe, jak to sobie blogerEska przypisuje niewątpliwy sukces, jakim było epokowe odkrycie, iż samolot był poza kursem. Bo pierwsze, nieśmiałe wnioski w tym temacie pojawiły się około tygodnia po katastrofie. Ponadto Eska nie ma pojęcia o pilotażu. Kontrolowanie ścieżki i kursu należy do zadań tylko i wyłącznie pilota. ATC stanowi jedynie wsparcie. Nigdy w życiu nie powierzyłbym swego życia pilotowi, który żeby wylądować, musi być prowadzony przez kontrolera. Całe szczęście, że tacy łatają tylko z Kaczyńskim. Bo ja po evencie w Smoleńsku, już bym do maszyny 36SPLT nie wsiadł. A na koniec jeszcze pytanie do przemądrzałej Eski: Czy szanowna bloger wie, czym się różni „kurs”, od „ścieżki”? Przypuszczam, że nie. Bo o ile na podstawie zdjęć łatwo wysnuć teorię, że maszyna znalazła się poza kursem, o tyle o odchyleniu od ścieżki świadczyć one nie mogą, bo ścieżka to wartość wertykalna - tzw. kąt podejścia. Ale Eska wie lepiej. Myślę, że Bracia Wright mogliby się od niej wiele nauczyć.
Eska: „Żadne wyliczenia nie usprawiedliwiają również sposobu i stopnia zniszczenia kadłuba tudzież stopnia zmasakrowania i rozrzutu szczątków ciał. Nic się nie zgadza!”
Mój komentarz: Chcę zobaczyć te wyliczenia. To, że Eska ich nie zrobiła – nie pozostawia żadnych wątpliwości. Ignorancja, jaką się wykazuje absolutnie uniemożliwiłaby wykonanie takich działań. Są jednak specjaliści, którzy być może potrafiliby ocenić, czy stopień zniszczenia wraku koresponduje z silami, które nań oddziaływały. Więc proszę bardzo. Niech Eska takie wyliczenia zaprezentuje. I powie, kto ich dokonał. A co do tej drugiej części – „stopnia zmasakrowania i rozrzutu szczątków ciał” – to już jest jawna dysforia autorki. Z takim zdaniem trudno w ogóle dyskutować. Ja jedynie poproszę ponownie: chciałbym takowe wyliczenia zobaczyć. I poznać nazwiska tych „wybitnych fachowców”, którzy coś takiego ustalili. Na koniec polecam lekturę o katastrofie lotu United Airlines 232. Rozbił się w ‘89 o pas startowy lotniska w Sioux City. O pas. Nie o brzozy. DC-10 jest znacznie większy i wytrzymalszy od Tu-154. A rozerwał się na strzępy, jak puchowa poduszka. BlogerEska nie ma pojęcia, jakie siły działają w takiej sytuacji na samolot. Więc ja jej to pokażę. Proszę: http://www.youtube.com/watch?v=vTXr1QR3rbQ. A trzeba powiedzieć, że UA232 miał znacznie delikatniejszą ścieżkę podejścia, więc przywalił w pas ze znacznie mniejszą siłą, niż 101.
Eska: „Od roku leje się lawina błota z mediów, a tu nagle Petelicki mówi o dziwnym SMS-ie, a dziś już wiadomo, że przycisk "uchod" zadziałał w trakcie eksperymentu z tutką.”
Mój komentarz: I tu jest pies pogrzebany. Bloger Eska bezkrytycznie przyjmuje informacje podane przez najbardziej propagandową i faszystowską gazetę w Polsce – Ich Dziennik. Kompletnie nie bierze pod uwagę, że informacje te mogą być najwyżej efektem boskiego objawienia, bo komisja prowadząca badania na 102 nie tylko nie podała ich wyników do wiadomości, ale wręcz jak ognia unika wszelkiego komentarza. Na temat pozyskiwania danych przez tych pseudodziennikarzy pisałem w poprzedniej publikacji – nie będę się powtarzał. Ale Esce doradzam, by nie wyciągała zbyt pochopnych wniosków na podstawie informacji od ludzi, którzy żądają od Kaczyńskiego miejsc na listach wyborczych PiSu i w pisaniu takich kretynizmów mają zwyczajnie interes.
Eska: ” Tak to jest, panowie specjaliści od zarządzania i pijaru – tego was na waszych durnowatych kursach i licencjatach nie nauczyli – nawet jak nic nie działa, to zawsze działają prawa fizyki!!!”
Mój komentarz: Zaskakująca wypowiedź kogoś, kto fizykę traktuje jako zbiór frazesów. Bo fizyka to nauka ścisła - wartości i liczby. Jak można gadać o fizyce, nie podając choćby jednej danej? Zaczynam się zastanawiać, kto tu jest beneficjentem „durnego kursu”. I kto pozostaje pod wpływem „pijaru”.
Eska: „Godzinę po zdarzeniu nikt NIE MIAŁ PRAWA wiedzieć o faktycznym zejściu poniżej 100 m. Fizycznie niemożliwe!!”
Mój komentarz: A to już prawdziwy odlot Eski. Za pomocą fizyki chce udowodnić słuszność zaprzeczania prawu fizyki. Paradoks stulecia. Bo skoro samolot się rozbił, to znaczy, że nie tylko zszedł poniżej 100 metrów, ale wręcz dotarł do 0. Eska twierdzi, że godzinę po zdarzeniu nikt nie miał „fizycznego prawa” twierdzić, że samolot się rozbił. A to już nawet nie „komuna”, a istny „Kafka”. Tu 154 rozorał smoleńską glebę na długości kilkuset metrów, a bloger Eska twierdzi, że nie sposób udowodnić, iż samolot jest poniżej 100 metrów. Jola Rutowicz polskiej myśli lotniczej.
Eska: „Przycisk działa zgodnie z tym, jak został zaprojektowany (wszak samolot był po przeglądzie), chyba że ktoś go celowo zepsuł !”
Mój komentarz: Ciekawe. Problem w tym, że wciśnięcia przycisku Uchod nie rejestruje FDR. Wobec czego nie ma sposobu, by udowodnić, ze został wciśnięty. Esce wystarczy, że kapitan Protasiuk rzucił nieśmiało w eter: „odchodzimy”. A już to, że za czynami nie poszły słowa, się w maleńkim móżdżku Eski nie mieści. Jak o 7.30 rano dzwoni mój budzik, to też mówię: „wstaję”. I na tym się kończy. Fakt, że instrukcja zabrania używania Uchodu na lotniskach bez systemu ILS, też posiada swoje znaczenie. Wobec tegoż faktu kapitan Protasiuk, jeśli chciał odejść na krąg, powinien był to uczynić ręcznie. Do tego wszystkiego warto jeszcze dodać, że odejścia na krąg nie rozpoczyna się z wysokości 10 metrów nad ziemią. Nigdy – poza działaniami absolutnie sytuacyjnymi, mającymi na celu ratowanie zagrożonego życia. A już zwłaszcza w sytuacji, kiedy kontroler wydał zgodę na zejście tylko do 100 metrów. Niechby się i nawet okazało, że Uchod, z jakichś dziwnych powodów, działa na lotniskach bez ILS. Że formatuje się automatycznie, bez sygnału radiowego. To co z tego? Skoro został użyty – jeśli został – zdecydowanie za późno i w sprzeczności z instrukcją? Co Ty na to, Eska?
Eska: „A teraz będzie wyjaśnienie dla idiotów:”
Mój komentarz: Hihihihihihi. Hehehehehe. Hłehlehlehłehłe.
Eska: „Jesteś w sensie materialnym tylko dużą kupą latających cząsteczek. I te cząsteczki latają wg ściśle określonych i znanych/policzalnych praw rządzących Wszechświatem. I nie da się tego zmienić!!!”
Mój komentarz: No, no? Teoria niemal prawdziwa, choć mocno uogólniona i skolokwializowana. Tylko czego ma dowodzić? No i muszę przyznać – bawi mnie, kiedy taki naukowy Kononowicz jak Eska, zabiera się za komentowanie praw fizyki.
Eska: „Przykład – twoja teściowa też jest kupą latających cząsteczek. I jeśli uważasz ją za małpę, to ona od tego uważania w prawdziwą małpę się nie zmieni!!! Rozumiesz już?
Żadne opinie żadnych "fachowców" nie zmienią praw fizyki/ mechaniki itd.”
Mój komentarz: Szokujące. Eska właśnie obaliła teorię kreacjonizmu. A co na to przewodnik duchowy? No, nieistotne. Moje pytanie pozostaje bez zmian: co niby chce bloger Eska tym bełkotem udowodnić? Albo jaką poprzeć tezę?
Eska: „Teraz już wiecie, po co są nieustające reformy szkolnictwa wszystkich stopni – żeby z ludzi zrobić bezmyślnych "proletów", którym można wmówić każdą bzdurę.”
Mój komentarz: Eska zapomniała, że „Wielki Edukator, Wielki Przyjaciel, Wielki Koalicjant” Giertych – zwolennik nauki kreacjonizmu w szkołach - nie jest już Ministrem Edukacji. Zapomniała również, że na stanowisko powołał go jej idol – Jarosław.
Eska: „Żeby bredzić mogli fachowcy, którzy siedząc w studio, zmieniają prawa rządzące wszechświatem na potrzeby oczekiwanej "narracji". A naród "kupuje" ciemnotę, bo nie ma pojęcia o niczym.”
Mój komentarz: Tym zdaniem Eska traktuje o sobie samej. Bo przecież to jej ugrupowanie zostało określone przez własnych przedstawicieli w parlamencie, mianem „ciemnego ludu”. I, jak już udowodniłem, to oni – między innymi w osobie Wielkiego Śledczego Macierewicza - i ich wyznawcy – między innymi w osobie Eski - zmieniają prawa rządzące wszechświatem. A raczej – nieudolnie starają się zmieniać. Dla własnego, partykularnego i wymiernego zysku. A zdanie o „oczekiwanej narracji”, droga Esko, to bełkot, który nic nie znaczy.
Eska:„Niech was, kłamcy, piekło pochłonie!”
Mój komentarz: Oj, kusisz niebiosa Eska, kusisz.
Podsumowując: bloger Eska nie warta jest uwagi. Jak udowodniłem, w swej wypowiedzi nie potrafi zawrzeć choćby jednego prawdziwego i logicznego zdania. Co fraza, to kwiatek. Być może Eska jest kwiaciarką? Za tym ostatnim przemawia również miałkość stylu i retoryka rodem z Super Expressu – ulubionej ostatnimi czasy gazety posła Kaczyńskiego. Wydaje się Esce, że jak wybolduje wypowiedź i powiększy rozmiar czcionki, to tekst będzie lepiej przyswajalny. Nic bardziej mylnego. Podobnież sprawa ma się z wykrzyknikami, które Eska serwuje w zdecydowanym nadmiarze. Słyszałem, że wstawienie więcej niż dwóch wykrzykników na końcu zdania, świadczy o chorobie umysłowej autora. Może to prawda?
Jakby tego wszystkiego było mało, blog Eski to właściwie fanpage – z autorką nie wolno dyskutować. Wolno ją jedynie podziwiać i chwalić jej, tfu, przenikliwość.
Nikt, kto prezentuje poziom umysłowy przynamniej odrobinę wyższy od wiaderka farby antykorozyjnej, nie znajdzie na tym blogu niczego ciekawego dla siebie. Za to pisowcy będą usatysfakcjonowani jej objawieniami. Bo oni wycierają sobie gęby „prawdą”, ale to jednak nie jest zwyczajna prawda – taka przez małe „p”. To „Prawda”. A może raczej powinienem napisać „Правда”?
Inne tematy w dziale Polityka