To było niesamowite. Zwykle czuję się tutaj cudzoziemcem, po prostu – jednym z wielu, obok Duńczyków próbujących robić interesy na eksporcie żywności, Czechów budujących porty i niemieckich inżynierów. Teraz nie byłem już po prostu „inostrańcem”, któremu należy się serdeczna gościnność zaprawiona lekką dozą podejrzliwości, ale i rozbawienia. Teraz byłem Polakiem. I każdy, od taksówkarza po rektora uniwersytetu uważał za stosowne tę moją polskość podkreślić.
Zaczęło się tydzień wcześniej. Z permskimi studentami, których próbuję uczyć o świecie wolnych mediów, omawialiśmy zjawisko spirali milczenia. Sprowadza się ono – mówiąc w największym skrócie - do tego, że wprawdzie media nie są w stanie wprost wpływać na opinię społeczeństwa (zapobiega temu wielostopniowy przepływ informacji, czyli fakt iż przekaz z mediów „filtrowany” jest przez poglądy osób, z którymi odbiorca rozmawia o tym co przeczytał w gazecie lub usłyszał w telewizji, a z których zdaniem się liczy), to - mając do dyspozycji mocne środki masowej informacji - można niemiły nam pogląd „wyciszyć”. Krótko mówiąc: pogląd „A” wyznaje mniejszość, ale mniejszość mająca ogromne wpływy w mediach. Pogląd „B” jest poglądem większości, lecz większości pozbawionej wpływu na media. Media zatem pokazują zwolenników „A”; ci od „A” są (znamy to dobrze!) młodzi, wykształceni, z dużych miast; tych od „B” jest w mediach mniej, a jeżeli już są, to albo zęby mają nie w komplecie, albo oczy rozbiegane, albo w ogóle widać, że to nie towarzystwo dla nas. W ten sposób, stopniowo, choć większość myśli „B”, z troski o prestiż woli to swoje „B” przemilczeć. Tak właśnie się wycisza niemiłe władcom mediów poglądy, a im dłużej wytwarza się wrażenie, że pogląd „B” jest wstydliwie prowincjonalny, tym mniej osób „B” będzie głosić. W końcu zostaje ostatni, samotny śmiałek, który wykrzykuje to swoje „B” i można już go dowolnie często pokazywać, wszak widać gołym okiem, że to wariat.
Tak właśnie mówiłem o spirali milczenia, za przykład dając studentom postać Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i losy jego zwolenników.
Widać było, że moi studenci nie do końca rozumieją, jak może gdzieś na dalekim Zachodzie istnieć mądry, dzielny i dobry prezydent, którego w dobrym tonie jest pokazywać w mediach jako prowincjonalnego matołka. Zgodzili się tę obserwację przyjąć na wiarę, zwłaszcza, że pokrzepiłem ich tezą, że mechanizm spirali milczenia działa tylko w warunkach demokracji przy częściowo przynajmniej wolnych mediach.
- Tam gdzie nikt mediom nie wierzy, już nic one nie mogą. – Zapewniłem – i moi studenci, przyszli publicyści rosyjskich gazet, reporterzy kanałów telewizyjnych i radiowych, stali się nieco ponurzy, ale jednak i pokrzepieni zarazem.
Komentarze