Uff, udało się, Panie Ojcze, a jednak się udało - przeżyliśmy. Odkąd, dla mojego dobra, umieściłeś mnie w psychiatryku, nigdy tak się nie bałem, nigdy nie czułem takiego drapania w gardle, jak przy ostatnich obchodach 1 września. Wiesz żem nie strachliwy, ale jak paru pacjentów na korytarzu zaczęło krzyczeć o wojnie, zakładać hełmy i kamizelki, to trudno by i najodważniejszemu się nie przestraszyć. Wstyd się przyznać, ale na moment wykradłem się nawet z naszego pensjonatu, by zobaczyć jak inni reagują, ale lemingi warszawskie z wojny w ogóle nie zdają sobie sprawy. Biegłem nawet za nimi: cip, cip lemingu - wołając i chleb im rzucałem, ale nie chcieli ze mną gadać. Świat lemingów jest trochę bezrelfeksyjny.
U nas za to same zmiany. Dyrektor wprowadził nowy kolor – zielony, a za nim paru nowych pacjentów. Jeden, co ciągle krzyczał, że jest zapiwniczony, choć salę miał na najwyższym piętrze, w końcu wyżebrał zielony szlafrok, i teraz trzeba go przepuszczać w kolejce do świetlicy głównej. Czasami myślę, Panie Ojcze, że brakuje jeszcze tylko Michalkiewicza, ale ten na szczęście żebrze u siebie, za furtką. Jest też i paru polityków, rzecznik i doktor, ale bez habilitacji. Pacjenci od razu go polubili, może dlatego, że tak bardzo jest do nich podobny.
Za to pacjent Conoslamentum awansował na sanitariusza. Lata teraz po innych szpitalach i przynosi o nas plotki, ponoć nas tam nie lubią. I nic dziwnego zabieramy sporo pacjentów. U dr Orlińskiego nic tylko autostradus wzwodus i snobus klasowus, a w sanatorium tekstowisko – tradycyjna niedokrwistość. Zdaje się, że lekarz mówią na to anemia. U nas za to krwi, śluzu i śliny jest nadmiar. Wiadomo – emigranci, wpadło paru nowych, a oni zawsze się ślinią. Chyba od tutejszego klimatu. Mamy też harcmistrza, biega i chrzci armaty, czasami też przepisuje newsy z onetu i mówi, że to na poważnie.
Niektórzy jednak musieli odejść, np. ostatnio w kaftanie odstawili niejaką Marylę, trafiła do siebie, na blogmedia, to dobry oddział, ale już dla poważniejszych przypadków. Mówią, że stamtąd już się nie wychodzi, chyba że nogami do przodu. W ogóle starych, zasłużonych pacjentów tracimy nad wyraz wielu, kiedyś można było jeszcze w ubikacji natrafić zostawiane przez nich napisy, ale po tym jak sanitariusze wypucował lamperię, nie ma już nic do czytania. Tylko białe plamy. Z-ca dyrektora mówi, żeby się nie martwić, pokazuje nawet jakieś statystyki, że się pcha do nas niby masa pacjentów. Jeden to nawet za drób się przebiera i jak go wyrzucą drzwiami, to wraca oknem, ale prawdę mówiąc, ci nowi pacjenci tacy jacyś bez ikry i charakteru. O pomyślunku nie wspomnę, dość rzec, że jak chev (kolega z pokoju), zaczyna po lewacku krzyczeć na rząd, to przyłażą i mu gratulują. Choć ponoć są prawakami. Nawet pacjentem Paliwodą tęskno, w końcu byle jaka, ale jednak była jakaś atrakcja.
PS A ha, zapomniałbym, RRK wróciła z przepustki. Znowu pędza do niej by jej nakrzyczeć, jak bardzo jej nienawidzą. Pod tym względem, akurat nic się nie zmieniło.
PPS Przyślij proszę parę kaloszy, lada moment 17 września, ciężko będzie chodzić korytarzem.