Nigdy bym nie pomyślał, że po relacji imprezy kilka dni później przyjdzie mi relacjonować debiut mój i salonu w TVP, ale cóż wiadomo, że życie lubi sprawiać niespodzianki.
Wszystko oczywiście zaczęło się w salonie. Przed 18tą wchodzę sobie na blog, czytam, ten tak, ten tak, coś tam adi777 mamrocze, że jestem chamem (ach ten adi gejzer kultury) no i dostaje wezwanie od Jankesa, żeby zajrzeć do skrzynki. Patrzę, a tam prośba o bardzo pilmy telefon, co mnie trochę zmroziło, myślę sobie może coś po wypadku Freemana nie tak. Klikam i dostaje numer komórki, dzwonię i już wiem. Jadę do telewizji, do Warto rozmawiać.
No więc szybko trzeba się zbierać jest18, wołam najmłodszą siostrę przynieś to, tamto, ona szczęśliwa jak diabli, bo nie musi ze mną ćwiczyć dyktanda, wiec wyjątkowo przynosi wszystko, bez tego swojego zabijającego wyrazu twarzy 12 latki. No teraz, kto może mnie zawieźć, ostatnio mała kontuzja nogi, nie mogę kierować. Ten nie może bo pijany, ten idzie na randkę, ten to już lepiej mnie niech nie wiezie, w końcu ustaliliśmy: jeden jedzie w jedną stronę, przywozi mnie teściu. A teścia (i teściową) to mam takiego, że hej, no i on lubi jeździć jak szatan więc po programie dobiję się jeszcze adrenalinką . Ruszamy 80 kilosów z mojego Łowicza do Wawy i jeszcze trzeba w Wawie zahaczyć o mój Gocławek, ale spoko mamy czas. Po drodze obdzwaniam rodzinę i kumpli, niech ktoś to nagra, będzie kiedyś mały majorek albo majorka (nie mylić z wyspą) miał tatę w telewizji.
Dobra jesteśmy, już pół godziny Filipińczyk z badylarzem się kłócą w radiu, a ja teraz galopkiem na górę ubrać się jakoś telewizyjnie. Oglądam i szukam paska, pasek, pasek gdzie jest pasek, a cholera w Łowiczu, dobra biorę jakiś żony i dziurawię. Powiem, że do telewizji to może gniew jakoś ugaszę, poza tym moja miłość jest na wyjeździe służbowym i właśnie z kumpelami z pracy testuje koszaliński basen, nie da rady się dodzwonić. Dobra Tusk coś o PZPR, a ja ten pasek dziurawię, strzykawką, długopisem, piórem, nie chce puścić cholerstwo, a nagle eureka, stary przecież od tego są noże. No i poszło jak z płatka ruszamy na Woronicza.
Podnoszą szlaban podjeżdżamy, a potem przemiła Pani (w sumie młoda dziewczyna) prowadzi mnie przez te kilometry korytarzy. Ustalamy co i jak i do charakteryzatorni. Zagajam jak św. Mikołaj „ho, ho, ho” ciekawe kto tu siedział przede mną, na co ona „ho, ho, ho, dokładnie” i tak „hohowaliśmy” parę minut, aż wreszcie ustąpiłem prof. Krasnodębskiemu. W międzyczasie wpadł Janek Pospieszalski: „Cześć major robimy tak i tak”. Kurcze ten Janek jest w sumie spoko (gdyby tylko nie pisał postów:), aż głupio mi było, jakby był wyniosły, to by było lepiej, w końcu dosrywałem mu nieraz na blogu. Ale mam nauczkę, jeszcze Sakiewicz mnie zaprosi do radia i w ogóle mnie spacyfikują i do wyśmiania zostanie mi chyba tylko paru niebieskich w salonie. Tak to oto wyrywają mi pazury i zostaje pluszowym blogerem froterystą.
Przy herbatce porozmawiałem z Panem profesorem i gorąco namawiałem na założenie bloga w salonie (5 milionów wejść żadna gazeta tyle nie ma) no i starym chwytem wchodząc Panu profesorowi na ambicję stwierdzeniem, iż teraz to gwiazdą jest prof. Sadurski. Może się uda byłoby naprawdę nieźle, w końcu takie pióro na SG, to by chyba nawet nasza RRK nie słałaby emailów do adminów.
No dobra teraz do studia, dzień dobry, dzień dobry, o jest Ufka, której na początku nie poznałem, sadzają nas, a my jak to zwierzęta polityczne od razu debatujemy o debacie. Ok poszło, zaczyna się program, serce trochę wali, ale jak jest dużo osób to szybko mija, lecimy na żywo. Najpierw Franek mówi to co ja chciałem, potem chyba ja, potem Ufka (a może odwrotnie), dobrze, że się nie zgadzamy jest spór jest dyskusja, jest salon24 w TV. Profesorowie spokojnie, Pani doktor trochę mniej, debata leci szybko. Ufka szepcze mi, co oni gadają, ja myślę co by tu powiedzieć, ale bez propagandy. Pospieszalski lata z mikrofonem, a ja już wiem powiem o jabłkach. Nagle z zaskoczenia dostaje dlaczego Kaczor wygra, bo moim zdaniem wygra, skoro Tusk się opieprzał w opozycji. No to wyskakuje z tym teflonem, że Kaczor to teflon jak Olek, na co pani doktor starą śpiewką, że obrażam elektorat itd. Jak obrażam, skoro mówię, że chodzi o to, że wyborcy Kaczora mu wybaczają wpadki, bo on chce i ponoć nawet (zdanie wyborców) robi coś dobrze. Było jeszcze coś o Michniku, na co prof. Krasnodębski, ze stalowym spojrzeniem, żeby Michnika w to nie mieszać. No i wspomniałem coś o Skokach i Ziobrze. Prof. Czapiński mówi, że też jest z lewicy (ja bym się do tego nie przyznawał, wszak to skaza na całe życie) i wyciąga spod pachy, jak kiedyś Jaruzelski u Gembarowicza jakieś 500 stron A4 - Diagnozę społeczną 2007. Swoją droga gdzie oni to chowają? Ufka walczy o mikrofon, jeszcze lepiej niż na imprezie, i jedzie z profesorami, że są krok za społeczeństwem, że się coś tam wmawiają i że jest dane sondażowe są w ogóle inne. Ja jeszcze zdążyłem powiedzieć coś o sondażowych kpinach i kończę wahadłem wyborczym.
Koniec. Podchodzą producenci, mówią, że było ok, a ja kuje żelazo póki gorące i zagajam, że może zrobić program tylko z blogerami, bo to świeża krew, nieopatrzone twarze i żyła złota. Sprzedaje ten pomysł Jankowi Pospieszalskiemu, może się kiedyś to uda. Jeszcze słowo z Panią doktor, która ostro obstaje przy swoim, że obrażam elektorat, na co ja, że z tym teflonem mówiłem też o Kwaśniewskim, co znaczy, że lewicowy elektorat (czyli siebie) też musiałem obrazić. Jednak nie przekonałem.
Teraz tylko szukanie windy, ustawka z Ufką na karaoke, kolega socjolog z warsztatu powiedział, że tam w życiu nie pójdzie i do domu. Ale najpierw do MC’a, trzeba shakiem uczcić salon w telewizji.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka