galopujący major galopujący major
271
BLOG

Zasady zobowiązują

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 61

W  życiu jak na razie mam szczęście, bo nie jestem nikim znanym. Co prawda jestem galopująca łajzą, łachem, co się szmaci jak hołota (copyright by Geralt), ale zawsze można było wylądować gorzej np. w pewnej gazecie, co pisze o przeszczepach. Ale kto wie, być może szczęście mnie już wkrótce opuści, bo zgodnie z tym, co przewiduje błyskotliwy jak zawsze mad dog, mam ostatnio ciśnienie na publicyty. A jak powszechnie wiadomo wiara góry przenosi. 

Na razie jednak smakuje gorzkiego chleba anonimowości i cieszę się, że nie jestem kandydatem na premiera, bo jeszcze musiałbym się tłumaczyć dlaczego moralnie okradłem biedne dzieci, nie dając im wszystkich przez siebie zarobionych pieniędzy (choćby tych ze sprzedaży albumów fotograficznych). 

Ale szczęście nie jest absolutne, bo zawsze może się okazać, że przypadkowo stałem się bohaterem jakiegoś demaskatorskiego artykułu i oto nagle w myśl jakiegoś Pana redaktora Geralta, z jakieś gazety polskiej, jestem nie tylko łachem, ale i pedofilem. Sąsiedzi, jak to sąsiedzi raczej z tych co chodzą do kościoła i innym nie wierzą, wiec tu raczej słusznie omijali by mnie szerokim łukiem, a rodzina jak to rodzina, wiadomo z nią najlepiej wychodzi się na zdjęciu. 

Tak więc hipotetycznie (bardzo ostrożnie) zakładając, że jednak pedofilem nie jestem, próbowałbym się jakoś ratować i skorzystać z takiego prawa, za które Krzysztof Leski się nie wstydzi. Mógłbym więc iść do Pana prokuratora, ale ten najpierw słusznie sprawdziłby  kogo ma oskarżać, a potem stwierdził, że Pana redaktora naczelnego ogólnopolskiej gazety widział ostatnio na wódeczce z Panem Ministrem Sprawiedliwości, ale oczywiście zobaczy co się da zrobić. 

Bezczelnie próbowałbym więc kąsać niezależnego dziennikarza poprzez proces cywilny, aby być może po 10 latach, otrzymać kilka tysięcy odszkodowania, które wysłano by  mi już niestety poza granice mojego kraju, gdyż zapach roztaczany wokół mojej osoby w Polsce stałby się z lekka nieświeży.

Tymczasem w Polsce jest niestety inaczej i prawo mamy iście komunistyczne. Nie tylko dlatego, że za  zrujnowanie kogoś pomówieniami można, nawet teoretycznie (jeszcze nikomu się nie udało) iść do więzienia, ale również dlatego, że sąd jest na tyle bezczelny, że każe oskarżonym stawiać się na rozprawach. A przecież każdy na miejscu Pana Sakiewicza, gdyby z jednej strony otrzymał potwierdzenie zaproszenia na ślub, a z drugiej wezwanie do sądu w charakterze oskarżonego wybrałby to pierwsze. Czy czasem po prostu nie mamy tu do czynienia z ewidentnym łamaniem ludzkiej wolności, bo zaiste przerywaniu Panu Tomaszowi zagranicznego biesiadowania pod błahym pretekstem rozprawy na której można go skazać na 2 lata więzienia, w trybie pilnym nadaje się do zakwalifikowania jako zbrodnia sądowa. Kto wie być może więc każdy, kto staje przed sądem jako oskarżony powinien z góry uprzedzić sąd czy nie ma jakieś popijawy pojutrze, chrzcin, okazyjnego leżenia krzyżem, ugniatania kapusty, czy po prostu leci powtórka M jak Miłość. Uniknięto by pewnych nieporozumień. 

Co prawda jeszcze ostrzej z tymi co nie tylko jako oskarżeni, ale także jako świadkowie, a nawet poszkodowani rozprawiać się chciał Pan minister Ziobro, ale Pan Sakiewicz nie lamentował wówczas tylko dlatego, iż w swej pysze chciał zostać kolejnym bohaterem tego słynnego monologu, o tym jak to pewien Niemiec w czasie wojny nie protestował gdy gestapowcy przychodzili mu po sąsiadów. 

Ale okazuje się, że polskie prawo czasami bywa nawet totalitarne. Oto interpretując art. 5 k.c. Sąd Najwyższy ukuł iście stalinowska zasadę tzw. „Czystych rąk”. W skrócie polega ona na tym, iż na zasady współżycia społecznego może się powoływać tylko ten, kto sam ich w życiu przestrzega. 

O tym zaś czy po przełożeniu owej zasady na język codziennych reguł etycznych, można kpić z Pana Sakiewicza niech świadczą poniższe zdania jego autorstwa: 

"Gazeta Polska" wielokrotnie krytykowała w swych publikacjach
zarówno Platformę Obywatelską, która właśnie doszła do władzy, jak i
patologiczne układy rządzące polskim sądownictwem (ostatnio w
artykule "Sędziowska Camorra" z 09.10.2007.).
Tym większe oburzenie musi budzić skandaliczna decyzja warszawskiego sądu, która musi być
odebrana jako próba zamknięcia ust "Gazecie Polskiej". Towarzyszy
jej nasilająca się fala dziwnych wezwań na procesy i przesłuchania
  

"Nie wiem czy wpływ na to ma fakt, że asesorzy nie są zupełnie niezależni od rządu, w tym wypadku przyszłego rządu. Ale zastosowanie najsurowszego środka wobec kogoś  kto pierwszy raz się nie stawił jest mało spotykane" 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (61)

Inne tematy w dziale Polityka