Nie wiadomo czy Beata Sawicka uczestniczyła swego czasu w słynnych rekolekcjach Platformy u kardynała Dziwisza, ale trzeba jej przyznać, że ma w życiu szczęście. Już sam fakt, że jest powszechnie rozpoznawalna i ma nawet postawione jakieś zarzuty, niejako z definicji uprawnia ją do zajmowania eksponowanych stanowisk w rządzie IV RP. Oczywiście jak tylko Polacy się opamiętają, przeproszą i poproszą o powrót Pana premiera i jego dwóch sympatycznych koalicjantów. Pani Beata jest również szczęściarą z racji tego, że przyjaciele jej nowego wybranka specjalnie zatrzymali ją dwukrotnie na tej samej podstawie faktycznej i prawnej, tak aby sąd mając związane ręce musiał ją puścić do nowego narzeczonego. Ale to jeszcze nie koniec.
Oto bowiem zgodnie z poglądami doktryny prawa karnego (a konkretnie doktoranta Czabańskiego), gdy dwóch ministrów spotyka się podczas godzin urzędowania w gmachu ministerstwa i jeden z nich podsłuchuje drugiego, to niczym kupowanie bułki w hipermarkecie jest to rozmowa prywatna, a nie działanie żadnego organu. Innymi słowy, gdy Pan minister przykładowo rozmawia o tym jak reformować KRUS albo o tym jakie się toczą postępowania, to robi to jako organ, ale gdy już rozmawia o KRUS czy o owych postępowaniach nagrywając to na dyktafon, to już działa prywatnie.
Przyznając rację tej nowatorskiej teorii, trudno się oprzeć pokusie, że Pani Beata tonąc w męskim ramieniu oficera CBA, przyjmowała od niego pieniądze jako dowód miłości, a nie jako łapówkę. Wszak Pani Beta wodzona na pokuszenie uległa jako kobieta, a nie funkcjonariusz publiczny, a przecież przestępstwo korupcji możliwe jest tylko po przyjęciu korzyści w związku z pełnieniem funkcji publicznej. To prywatne działanie Pani Beaty było co prawda prowadzone dość długo, ale każdy dobrze wychowany człowiek (wiemy gdzie wychowywać się nie powinien) życie zawodowe zostawia w pracy, a po godzinach relaksuje się nam prywatnie. Chyba, że jest ministrem, wówczas prywatnie kupuje bułki albo nagrywa swoich kolegów.
Ale nie tylko Pani Beata okazała się szczęściarą, ale także minister Sikorski, który po poznaniu myśli Pana Czabańskiego, stwierdzi zapewne, że wszystko co mówił, mówił jako osoba prywatna, więc nie działał jako organ i dlatego nie powinien być chyba związny żadnymi przepisami.
Podobnie jako osoba prywatna występował Aleksander Kwaśniewski gdy odbierał słynną notatkę o aferze Rywina, przez co zwolniony był z prawnego obowiązku powiadomienia o przestępstwie. Jak wszyscy możemy się tylko domyślać, gdyby był traktowany jako prezydent, zapewne żadnej notki by nie dostał, a tak Olkowi można było powiedzieć. Niestety działo się to dość dawno temu, w czasach gdy Pan Czabański nie był jeszcze doradcą Zbigniewa Ziobro, toteż politycy Prawa i Sprawiedliwości nie byli tak wyrozumiali i tej teorii nie podzielali.
I tylko Donalda Tuska żal, bo skąd ma teraz wiedzieć czy Pan prezydent czasami nie mianował go dziś nie jako organ, tylko jako osoba prywatna.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka