Kolba gen. Franco i kieszeń gen. Pinocheta musi chyba nadal działać na wyobraźnię naszych patriotów, gdyż przynajmniej niektórzy postanowili wybrać się na wojnę. Na razie co prawda w prawicowych bamboszkach, przy prawoskrętnej klawiaturze, w prawicowym salonie, ale prawicowe nóżki, tup, tup, już chcą iść w prawdziwe okopy, bo sława obrońców demokracji przed czerwoną hołotą, przecież nawołuje z oddali.
Pierwszy wybiera się bodajże kolega Rybitzki, który zamierza podbić Afganistan i to za pomocą zwierzęcej, instynktownej racjonalności. Owa zwierzęca racjonalność polegać ma na podbiciu Afganistanu i wyeliminowaniu wrogów naszej cywilizacji. Co prawda jak do tej pory, do końca nie udało się to ani Brytyjczykom, ani Rosjanom, ani, o dziwo naszym braciom Amerykanom, ale jeżeli za radą kolegi Rybitzkiego, katolickim zwyczajem braci Krzyżaków, wypalimy żelazem afgańskie wioski, to z pewnością mamy jakieś widoki na powodzenie. Wrogowie naszej cywilizacji spłoszeni zaś potęgą naszej kilkutysięcznej armii, ani będą myśleć utrudniać nam u nich gościnę (nie ma studni to wody nam nie zatrują), czy też z uprzejmą rewizytą posyłać modnych rodaków, przepasanych wystrzałowym ostatnio pasem szahida.
Owszem są tacy, którzy twierdzą, że jak już uratujemy naszą cywilizację, która upada zaledwie od wieków 30, to nadal ktoś z tą zwierzęcą racjonalnością będzie musiał pilnować aby wrogowie cywilizacji bezczelnie się w swej ojczyźnie się nie panoszyli. Ale to już zadanie dla naszych wnuków, jeżeli ci zdołają się oprzeć potędze Agory i nie będą mówić po murzyńsku, arabsku albo pedalsku.
I chyba zwłaszcza co do tego ostatniego jest jakiś łut nadziei, gdyż bloger gipson24 za sprawą słusznej i potrzebnej krytyki serialu Anioły w Ameryce, postanowił walczyć o czystość polskiej rodziny heteroseksualnej. Co prawda użył do tego postaci samego Roya Marcusa Cohna (w filmie granego przez Ala Pacino), który homoseksualnym umysłem pomagał takim uczciwym amerykańskim patriotom jak prezydent Regan, senator Mc Carthy czy nawet gangster John Gotti, ale chyba ten niewłaściwy dobór bohatera będzie autorowi szybko wybaczony. Wszak nikt nie ma czasu na takie szczegóły, bo czasy mamy iście wojenno-rewolucyjne, a bloger Andrzej-Łódź nawet plastycznie owe czasy nam unaocznił mówiąc do lewaków: was trzeba pod kilem przeciągać a potem zatkać gęby parszywą skarpetką. A na koniec chuj wam w dupę.
I choć wiadomo czy ta wróżba (przepowiednia?) się wkrótce spełni, to z pewnością wiadomo, że heteroseksualny Andrzej już czuje na plecach platoniczny oddech filozofa Paliwody, który z wróżkami, czarodziejami, a może i nawet leśnymi skrzatami toczył ostatnio zaciętą wojnę salonową. I jedyne co nam pozostaje w tej sytuacji, to pocieszyć Andrzeja z Łodzi, że ma szczęście bo nie jest aparatem telefonicznym. Te bowiem z kolei Pan Paweł rozniósł w swej przedostatniej potyczce blogowej, co świadczy o tym, że nie ma takiej wojny, której prawica by nie wygrała.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka