We wczorajszej Rzeczpospolitej, Janusz Kochanowski - Rzecznik Praw Obywatelskich udzielił wywiadu Tomaszowi Terlikowskiemu. Wywiad dotyczył Karty Praw Podstawowych, choć jak można było przewidzieć, Pan Tomasz nie omieszkał pytać również o gejów, bliźnich w niedoli. Ale ten palący problem współczesnej cywilizacji, a w szczególności palący Pana Tomasza, zostawmy na bloku, gdyż Pan Rzecznik przekazał nam parę innych ciekawych uwag.
Na pytanie czy karta nie niesie zagrożeń, Pan Janusz stwierdził, że nie wie gdyż jak każdy akt normatywny – i to tak nieokreślony i ogólny, zawierający tyle formuł otwartych – jest podatny na interpretacje. Ale Pan Janusz poraził nas nie tylko swoją niewiedzą, ale także i wiedzą. Okazuje się bowiem, że Rzecznik wie za to, iż nie tylko on nic nie wie o konsekwencjach Karty, ale tak w ogóle to nikt tego nie wie. I trudno Panu Rzecznikowi odmówić racji, wszak historia niejeden raz już pokazała, że nawet najbardziej niewinne zapisy, potrafiły doprowadzić do skutków całkiem katastrofalnych. Wszak gdy w mrokach średniowiecza, skromny ławnik sądowy Eike von Repkow spisywał Zwierciadło Saskie, na pewno nie zdawał sobie sprawy, że oto kładzie pierwszy kamień pod ustawy norymberskie i dojście do władzy pewnego wiedeńskiego ulubieńca niemieckiej finansjery. A więc z pewnością lewaka. Podobnie starożytni Rzymianie, gdy przykładnie krzyżując przestępców, kierując się bliskim Panu Januszowi retrybutywizmem i nie ulegając mitom złudnej resocjalizacji, nie mogli sobie zdawać sprawy, że przez te prewencyjne kary, sprowadzą sobie na głowę pewną namolną żydowską sektę.
Ale czy musimy szukać aż tak daleko. Czy polscy obywatele opowiadając się w referendum za konstytucją roku 1997 (widać demokracja się u nas wybitnie nie sprawdza), zdawali sobie sprawę, że jeden z kolejnych prezydentów (nota bene wybitny profesor prawa), po ponad roku sprawowania swej funkcji, nadal nie będzie rozumiał konstytucyjnych zapisów i pytał o to Trybunał. I do tego pytał nie mając ku temu uprawnień. Ale to chyba jest jasne. Jak się nie rozumie konstytucji, to się nie rozumie też o co można się pytać Trybunał. Cała nadzieja w tych korepetycjach, jakich pewien dżentelmen z Oksfordu, ma Panu prezydentowi udzielić, jeżeli oczywiście ów dżentelmen jeszcze tylko kilkanaście razy zadzwoni do Pani dyrektor z Pałacu. Choć nie wiadomo, może Pani dyrektor jest też w układzie i nie tylko Jaruzelskiego do orderu podrzuca, ale też korepetycje te sabotuje?
Pamiętamy kazus Kaczmarka.Nie wiemy więc wszyscy jakie zagrożenia niesie za sobą karta, więc tym bardziej powinniśmy mieć się na baczności. Mieć na baczności i uważnie słuchać głosu eurosceptyków, wszak ich obawy z roku 2004 niemalże co do joty nam się sprawdziły. I gdyby nie poświęcenie Anny Fotygi, to doprawdy, trudno byłoby w Unii załatwić chociażby talon na małego fiata, o karnistrze ropy nie wspominając. Tak jest nam ciężko.
Dodatkowo sytuację pogarsza fakt, że zdaniem Pana Janusza, Karta chociaż nie ma charakteru normatywnego, już jest przywoływana i wykorzystywana w orzecznictwie sądowym, a co za tym idzie – kształtuje europejski system prawny. Być może kształtuje dlatego, że kardynalne prawa z Karty Praw Podstawowych, nie powstały przedwczoraj, tylko jako prawa podstawowe istnieją już parę dobrych lat? A skoro istnieją i są stosowane, a w Polsce biskupów (jak na razie) nadal nikt nie przymusza do błogosławienia dwóm Panom, chociażby byli kolegami po fachu, to może po uchwaleniu Karty nadal tak będzie. Ale ta interpretacja jest chyba nie uprawniona, rzekłbym nawet, że dla nas jest nieszczęśliwa. Jak bowiem twierdzi Pan Janusz nie ma prawa, które mogłoby dać ludziom szczęście. A skoro unijne prawo nie daje szczęścia to z definicji musi być ono ułomne. W przeciwieństwie choćby do projektu konstytucji autorstwa partii Pana prezydenta. Projektu, który może od razu nie wszystkich, od tak, zadowoli, ale prezydentowi z pewnością szczęście przynosić musi. Wszak skoro sam projekt pisał, o nic już Trybunału pytać nie musi. A w demokracji szczęście głowy państwa przecież de facto jest najważniejsze.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka