Za każdym razem gdy słucham o śmieszności idei taniego państwa, przypomina mi się pogląd Pana Urbana, że w Polsce władza musi pokazywać swe dostojeństwo i przepych, bo inaczej staje się mało poważna. Tym razem słusznie Panem Urbanem prawiła w Dzienniku Dorota Gawryluk.
Pomysł upubliczniania wydatków byłych ministrów wpisuje się w trend przyjęty przez nowy rząd. Wystawienie na pokaz całemu społeczeństwu wyciągów z kart - popatrzcie, co kupowali poszczególni szefowie resortów! - bardzo przypomina inicjatywę Donalda Tuska, żeby zrezygnować z latania rządowym samolotem i przesiąść się do rejsowego, czy też promowanie niekorzystania z służbowych limuzyn. To jednak tylko nadgorliwość, która do niczego dobrego nie prowadzi.
Oczywiście, że ta nadgorliwość do niczego dobrego prowadzić nie może, premier z hołotą lecącą do Londynu, albo minister ze swym pieskiem, biegnący na zajęcia jogi dla zwierząt to widok wręcz groteskowy. Od tego są limuzyny. Poza tym niekorzystanie z limuzyn to cios w rafinerię Orlen, a także Możejki, co może mieć niebagatelny wpływ na naszą geopolityczną strategię.
Dlatego propozycję Pitery uważam po prostu za głupią. Tak jak jest głupie to, co powiedział minister obrony Bogdan Klich: że nie kupimy nowych samolotów dla rządu. Flotę mamy starą, jej ofiarą padł już premier Leszek Miller. Czy warto więc, tylko po to, by przypochlebiać się opinii publicznej, ryzykować życie lub bardziej kosztowne wydatki?
Ach głupie, głupie, głupie, po stokroć głupie - rację ma Pani Dorota, choć Pan Miller podobno padł ofiarą mrozów, błędu pilota i rozbił się helikopterem, ale widać głupi Klich nie chce kupić ani samolotów ani helikopterów. A przecież tymi ostatnio kupionymi limuzynami nie da się wszędzie jeździć, to nie amfibie.
Zdobywanie sympatii społeczeństwa pustymi i głupimi gestami nie opłaca się. Cel jest oczywiście bardzo jasny: Donald Tusk i cała jego ekipa ewidentnie chcą być lepsi niż poprzednicy. W sposobie działania, w treści i formie. Zależy im też, by dobrze wypaść w oczach opinii publicznej. Jednak pomysł schlebiania wszystkim może obrócić się przeciw samemu rządowi. Dlatego uważam, że idea przejrzystości to idea bardzo słuszna, ale metoda wykonania błędna.
Ja też tak jak Pani Dorota uważam, że zdobywanie sympatii społeczeństwa pustymi i głupimi gestami nie opłaca się. Można np. przez to wygrać wybory i wówczas nieszczęście gotowe, gdyż niejako z musu trzeba czytać merytoryczne połajanki, jakich Pani Dorota nie będzie szczędzić nowej ekipie. A kto jak kto, ale dziennikarka TV Biznes już dobrze wie co jest głupawo głupie. Zresztą fakt, że Donaldowi Tuskowi zależy żeby dobrze wypaść w oczach opinii publicznej też musi być populizmem. Czy ktoś kiedykolwiek widział, aby szef poważnej partii chciał być dobrze postrzegany przez opinię publiczną? Takie rzeczy przynajmniej w naszej cywilizacji jak dotąd się nie zdarzały.
Oczywiście było wspaniale, gdyby Polska osiągnęła takie standardy jak inne demokratyczne kraje zachodnie. Byłoby świetnie, gdyby w Polsce obowiązywały tak samo rygorystyczne przepisy o przejrzystości życia publicznego, a szczególnie wydatków publicznych. Podobają mi się takie reguły, które każą zrezygnować ze stanowiska ministra za tak drobne wykroczenie (jakby się nam Polakom mogło wydawać) jak np. kupno pieluch z pieniędzy służbowych. Tylko pytanie, jak do tego dochodzić?
No właśnie jak do tego dochodzić? Może po prostu zacząć od wprowadzania takich standardów w życie, przepisy to nie Paliwoda same nam w życie nie wejdą. Tłumaczenie tych tak samo rygorystycznych przepisów jak na zachodzi kosztować może tyle co jeden obiad ministra Lipca, a przecież mieliśmy tylu ministrów i ich zastępców, że choć trochę tej niebotycznej kwoty mogliśmy poświęcić.
Czy naprawdę ośmieszenie poprzedniej ekipy - pozwolenie, żeby każdy Polak mógł się ponaśmiewać, że polityk XY kupił buteleczkę perfum, żel do mycia ciała czy zjadł kotleta za 100 zł - doprowadzi do rewolucyjnych zmian? To populizm czystej wody.
Oczywiście, że jest to populizm. Kontrolowanie przez społeczeństwo czy z ich podatków pan urzędnik kupił sobie Dolce Gabbana, czy jednak wolał psikać się Diorem, zdecydowanie nosi znamiona demagogii. Wszak w momencie gdy podatnik zapłacił już swój podatek, uiszczone pieniądze nie są już jego, tylko należą do państwa, a więc choćby odrobina kultury wymaga aby przestał zaglądać do czyjeś, choćby państwowej kieszeni. Widać pan urzędnik musi dobrze pachnieć, po reprezentuje powagę Rzeczpospolitej.
Można - a może i nawet trzeba - rozliczyć publiczne wydatki urzędników, ale wewnątrz danych resortów. Być może sprawą mogłaby się zająć Najwyższa Izba Kontroli. Takie działania w zupełności by wystarczyły. Metoda publicznego wyśmiania rozrzutnych ministrów może natomiast rzutować na wizerunek wszystkich urzędników i instytucji publicznych. Ponieważ potrzebujemy sprawnych, inteligentnych urzędników, nie można ich odstraszać takimi akcjami.
Ma rację Pani Dorota nie można odstraszać takimi akcjami, bo jeszcze się nasi urzędnicy przestaną się myć, perfumować albo, o zgrozo, zaczną umierać z głodu. A przecież jak sama nazwa wskazuje służbowe karty służą do wydatków służbowych, a dobry urzędnik musi pamiętać, że jest na służbie całe 24 godziny (stąd te wysokie wydatki)
Kiedyś na blokach wieszało się listy osób niepłacących czynszu, w sklepach zaś listy złodziei. Czy mamy wrócić do tych czasów? Trzeba wiedzieć, gdzie jest granica. Idąc bowiem dalej tym samym tropem, moglibyśmy dojść do tego, że urzędnicy dostaną zakaz noszenia garniturów - specjaliści od zwalczania korupcji ubiorą ich we włosiennice i każą im się biczować. Wtedy Polacy byliby zachwyceni i zadowoleni...Polityczne projekty nie powinny jednak przekroczyć granic śmieszności. A gest Pitery na tę śmieszność zaczyna zakrawać.
Pewnie Polacy byliby też zadowolenie, gdyby Pan urzędnik na ich koszt nie robił sobie zakupów w Tesco, ale z drugiej strony lepiej chyba, żeby urzędnicy pokupowali sobie za nasze pieniądze trochę odzienia, niż mieliby, za przeproszeniem, gołą dupą świecić przed Panią Gawrylukową. To rzeczywiście zakrawało by na śmieszność, a może nawet i o perwersję.
Pojawia się ponadto jeszcze jedna wątpliwość. Julia Pitera - chcąc opublikować wydatki poprzedniego rządu - naraża się na podejrzenie, że działa z zemsty. Nie wiem, czy rzeczywiście tak jest. Ale jeżeli naprawdę zależy jej na walce z korupcją, to powinna zacząć od własnej ekipy. Można wprowadzić zasadę, że od teraz każde wydatki, także te z kart kredytowych, będą upubliczniane. To może, jak tłumaczy swój pomysł Pitera, ochronić przed pokusą rozrzutności. Jednak byłych urzędników już przed nią nie ochroni. Więc niech Pitera publicznie rozlicza tylko własny rząd. Byłoby to bardziej wiarygodne.
Myślę, że motyw zemsty najlepiej wskazuje, że rozliczać poprzedniej ekipy nie można, Wskazuje na to choćby praktyka rządów PiS, gdy bojąc się zarzutów o zemstę, odstąpiono od poszukiwania grupy trzymającej władzę, Kulczyka i całej zdegenerowanej ferajny z afery Rywina. Owszem są tacy, którzy twierdzą, że najbardziej wiarygodne są w materii wydatków są wyciągi z kont bankowych, ale skoro papier może przyjąć wszystko, to nigdy nie wiadomo czy PO z zemsty nie zechce tych wydatków sfałszować. W końcu skoro Piterze samochód sam się podpalił, to widać PO jest już zdolna do niemal wszystkiego.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka