Raz po raz naszym prawicowo-liberalnym światem wstrząsają spazmy oburzenia, bo ktoś się ośmiela strajkować.
Sama idea strajku ma coś z szantażu, w którym niejako z definicji uczciwy pracodawca, który czasami, na swój koszt kupuje pracownikom nawet pampersy, narażony jest na szykany ze strony pracowników, którzy nie doceniając faktu, że pomnażają majątek narodowy, nie wiedzieć czemu pragną zarabiać więcej. A przecież, jeżeli im coś nie pasuje mogą swą pracę zmienić. Powinni jedynie pamiętać, aby na czas bezrobocia, te tabuny rodzonych dzieci (w walce z islamem rzecz jasna), wstawiać do jakiegoś darmowego kantoru, zakonu, broń Boże nie do przedszkola. Wszak państwo z podatków tych, którzy płacą, nie będzie sponsorować darmowej opieki bezrobotnym leniuchom.
Ponadto nie może być przecież tak, że w krajach demokratycznych, gdzie decyduje wola większości, pracownicy postanawiają się zorganizować, bo nasłuchali się różnych teorii o darwinizmie społecznym i o tym, że tam gdzie siła, tam prawo.
I choć strajkowanie w Polsce ma dość długa tradycję, to trzeba przyznać, że w świetle faktów o tym na jakie potrzebne wilanowskie (i nie tylko) budowle, idą kolejne budżetowe miliony, żądanie czegoś od państwowego pracodawcy, zaiste jest terroryzmem.
Co gorsza bywają nawet i tacy, którzy broniąc strajkowego totalitaryzmu usiłują zaprząc polską historię, z jej niepokalaną dziewicą Solidarnością. Ale każdy kto czytał słynne postulaty sierpniowe, jak choćby te o podwyżce płacy, o dodatkach za rozłąkę, czy o wydłużeniu urlopów macierzyńskich przyzna, że co jak co, ale twierdzenie, że strajkujący w PRL-u domagali się również tego, czego domagają się strajkujący dzisiaj, jest kompletnym absurdem.
Zresztą jak mawiali wysłużeni towarzysze, których myśli w zahibernowanym stanie, przetrwały do dnia dzisiejszego, nie może być tak, że polski stoczniowiec strajkuje, a tam na redzie stoi statek pełen pomarańczy dla dzieci.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka