Celibat jest absolutnie dobrowolnym wyborem – przekonuje, było nie było, ale mój ziomek z Łowicza (polecam Księstwo odwiedzić), ks. Andrzej Luter. Nie jest w tym poglądzie odosobniony, a zdaje się nawet, że owa absolutna dobrowolność celibatu jest koronnym argumentem przeciwko epigonom pierwszych chrześcijan (wówczas celibatu, o zgrozo, nie było). Nie chcąc więc wchodzić księdzu w teologiczną paradę, trzeba sobie w końcu jasno powiedzieć, że tak jak celibat, dobrowolne są chociażby podatki pośrednie, ot, dajmy na to akcyza. Gdy chcesz zostać księdzem, musisz (o, dobrowolności!) oddać się tylko Bogu, gdy chcesz napić się sklepowej wódki, musisz oddać się fiskusowi. Do bycia księdzem nikt cię przecież nie zmusza, ba często nawet cię zniechęcają. Podobnie jest z nasza akcyzą. Nikt ci siłą, (podatniku formalny!) sprzedawać papierosów nie każe, tak jak nikt (podatniku rzeczywisty!) siłą ci ich nie każe kupować. I tylko wobec tego należałoby się zastanowić, jak nazwać celibat u protestantów i prawosławnych, skoro przydomek absolutna dobrowolność zarezerwowano dla katolicyzmu.
Z wolnością w ogóle jest pewien problem, np. z wolnością do pokazywania gołej, za przeproszeniem, dupy i to bynajmniej nie premierowi Buzkowi. Tuż pod Warszawą istnieje plaża nudystów, której jednostki całkowicie wyzwolone (i zdegenerowane), czują się dosłownie jak w rajskim ogrodzie, gdy węża było ni widu, ni słychu i nie miał kto kusić Ewy. Ewy pod Warszawa też zresztą nie było, gdyż jak donosi Życie Warszawy, podczas ostatnio zorganizowanej obławy na zbrodniczych golasów, spotkano jedynie samych facetów. Mówiono, że straż miejska jest niepotrzebna, a tu tymczasem taka niespodzianka. Można się było poganiać po lasach, napatrzeć, porównać rozmiary i jeszcze wlepić mandacik. Wszak nawet najgęstsze krzaczory (nie mylić z angielskim bushem) uznawane są za miejsce publiczne. O polowaniach na gołych degeneratów w głębokim PRL, pisał w swych felietonach już Janusz Głowacki, widać aż tak wiele się od tego czasu się nie zmieniło. Nie zmieniło się także fatum, które jak wzrok podglądacza, od wieków ciąży golasom. Łapał kiedyś niejaki Dziadek z Psów gołego docenta (Nie macie prawa, jestem docentem nauk, a fujara dyndała mu …), tak teraz łapie straż miejska sędziego Sądu Najwyższego (Jestem sędzią Sądu Najwyższego, mam immunitet, nie możecie mnie tknąć).
Wolność trwania w celibacie – tak, wolność nagiego trwania w krzaczorach – nie. A co z wolnością trwania we własnych poglądach i to nawet w miejscu publicznym? Czy bez wyroku sądowego można na TVN krzyknąć: WSIoki? Czy dziennikarz TVN z kolei może Sumlińskiemu oczerniać niejakiego Lichockiego? Czy jak TVN jest ze WSI to źle,a jak ze WSI jest Lichocki to dobrze? No i czy zaufany Macierewicza, Piotr Woyciechowski, może publicznie oświadczać, że pismacy z Dziennika dali się zmanipulować, niczym red. WOJCIECH SUMLIŃSI, b. agenturze ABW?
PS Po sympatycznej rozmowie z administracją uznałem, że pora zdjąć szyld, którym ostatnio witałem moich czytelników.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka