Ostatni demokratyczny rząd upadł, a właściwie podał się do dymisji, tuż przed Bożym Narodzeniem. Zresztą i tak nie miał wyboru. Odkąd, w zamian za 10% podwyżkę płac, większościowy pakiet parlamentarny otrzymało Konsorcjum, podanie do dymisji było tylko kwestią czasu. I czas ten wkrótce nastąpił. Od razu zwołano konferencję prasową i powołano nowego rzecznika. Przekornie go nazwano Trybunem. Widać ludzkość nadal lubi dogadzać pozorom.
Feminokracja mocno trzymała się jeszcze na obrzeżach, wiadomo, tam nowinki docierają najpóźniej. Tymczasem w interiorze młodzi mężczyźni buntowali się coraz głośniej i byli coraz bardziej łapczywi. Głosili wywrotowe hasła równouprawnienia, niebacząc na hekatombę końca wieku XX tego. Nic dziwnego, nie miał ich kto nauczać. Ostatniego mężczyznę zwolniono przeszło 40 lat wcześniej. Nie pomogło, że nosił szpilki.
Odkąd wyniki reprezentacji piłkarskich stały się przedmiotem obrotu na giełdzie, sport zaczął przynosić gigantyczne zyski. Ale stracił kibiców, emocjonowali się już tylko maklerzy i gospodarze domowi. Czyli wszyscy ci, co mieli czas albo wiedzę, by śledzić skomplikowane notowania derywatów. Klerkowie mawiali, że był to pierwszy krok ku równi pochyłej. Długo nie dawano im wiary, aż weszła w życie kolejna Dyrektywa.
Z początku nieśmiało, a z czasem coraz odważniej, wprowadzano tzw. niebieskie certyfikaty. Najpierw objęto nimi tylko entuzjastów, potem, gdy pomysł się sprawdził, zaczęto stosować do wszystkich. Odtąd na każdy gram wydychanego powietrza przysługiwała określona, dozwolona wielkość. Zapisana była właśnie w certyfikacie. Mieszkańcy zanieczyszczonych metropolii mogli wydychać więcej, niż ci co mieszkali na prowincji. Rodziło to głośne protesty i niezadowolenia, zwłaszcza iż w miastach mieszkali już tylko najbiedniejsi. Problem rozwiązano przez dopuszczenie certyfikatów do publicznego obrotu. Teraz biedny mieszkaniec slumsów, mógł sprzedać swój „wydech”, bogatemu turyście znad rzeki. Bywali tacy co prawie w ogóle nie oddychali. Kwitnął czarny rynek. Postanowiono z tym walczyć i dla przykładu aresztowano i stracono kilku handlarz. Nie pomagało. W końcu zakazano się ruszać, ponoć ruch wzmagał potrzebę na „niepotrzebne oddychanie”.
Dziś miasta nie są już takie zanieczyszczone jak wcześniej, ale coraz bardziej też są przerzedzone. Czasami z impetem wpadają mieszkańcy prowincji, by kupić „trochę powietrza”. Bardzo rzadko wychodzą z auta, a jeżeli już to nigdy nie biegną. Zdaje się, że nie są z tego do końca zadowoleni, ponoć mają nawet słać jakieś listy protestacyjne.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka