galopujący major galopujący major
57
BLOG

Sprawdzam

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 71

 

Zdaje się, że gdyby Cohn-Bendit chciał śladem  Adama Michnika powiedzieć sprawdzam i pozwać Rzeczpospolitą, za przypisanie mu fałszywych słów, znów mielibyśmy jakieś listy protestacyjne, parafrazy i konteksty sytuacyjne. Jakby bowiem nie patrzeć zdanie co Pan zrobi gdy zatwierdzi go senat (co uděláte, až ji schválí česká sněmovna a senát) różni się od zdania copan zrobi, aby zatwierdził go czeski parlament,  i to mniej więcej tak jak zdanie co zrobisz gdy ci pobiją żonę, od zdania co zrobisz by pobić żonę. Niby nic, ale jednak kto inny żonę wali po pysku. Całość kłamliwego tłumaczenia Rzepy ładnie wyłuszczył bloger Chevalier, a zwolennikom googlogracji można dodatkowo sprezentować dosłowne tłumaczenie w googlach. Ewentulanie polecić słownik on line.  

Cohn-Bendit całkiem więc przytomnie zapytał „demokratę” Klausa, co zrobi gdy parlament zatwierdzi Traktat Lizboński i czy wola parlamentu będzie respektowana. Mniej zorientowanym w meandrach europejskiej demokracji, pragnę przypomnieć, że parlament pośrednio wraża wolę narodu, który to naród uważany jest za suwerena. Tak to już się niestety złożyło. Niektórzy mówią, że błędnie i lepiej żeby suwerenem był dany król albo królowa (Senyszyn?), ale nie zmienia to faktu, że w Czechach, tak jak i w Polsce zgodnie z konstytucją suwerenem wciąż jest naród, który swą władzę sprawuje za pośrednictwem swych przedstawicieli. A co dokładnie ci przedstawiciele mogą zrobić, opisane jest w konstytucji.  

Wiemy, mniej więcej, co odpowiedział Klaus, tak jak wiemy, co odpowiedziałby prezydent Kaczyński. Nie raz, nie dwa, prezydent mówił bowiem, iż Traktatu nie podpisze, gdyż nie zatwierdził go naród Irlandii. To dość ciekawy tok rozumowania, w wyniku którego o tym, czy dany akt prawny zostanie przez Polskę przyjęty nie będzie decydował Polski naród, ustami polskiego parlamentu, zgodnie z polską konstytucją,  ale naród … irlandzki. Aż strach pomyśleć, co będzie gdy Irlandczycy wprowadzą in vitro (a może już je mają?). Nie bardzo wiem, gdzie można znaleźć podstawę prawną do takiej wykładni, ale fakt, faktem, że uzależnienie podpisania Traktatu od irlandzkiej woli, i to wbrew woli parlamentu polskiego, właśnie ma miejsce w Polsce. Czy wola narodu rosyjskiego też ma jakieś znaczenie, czy może tylko ten specyficzny przywilej należy się naszym braciom z Irlandii, też nie wiem? Pewnie się rychło nie dowiem.

Konstytucja w art. 133 stanowi, że prezydent ratyfikuje umowy międzynarodowe, a wcześniejsza procedura ratyfikowania tych umów szczegółowo określona została w art. 89-90 Konstytucji. I jako żywo nic tam nie ma o narodzie irlandzkim. Jest o Sejmie, i o Senacie, ale ani słowa o Zielonej Wyspie. Nie ma też nic o tym, że prezydent może ratyfikację uzależnić od brzydkiej pogody, własnego samopoczucia, notowań tokijskiej giełdy, czy fryzury Tomasza Lisa. Nic, a nic, jest tylko to, że prezydent ratyfikuje umowę międzynarodową. Tak jak sąd przyjmuje powództwo, areszt śledczy  oskarżonego, a organ podatkowy przyjmuje deklarację podatkową. Wyobrażacie sobie Państwo co by było gdyby sąd w Polsce uzależnił rozpoznanie danego pozwu od tego czy amerykańskie wybory wygra Obama albo czy w Niespłuszy  udały się żniwa?    Być może słowa te, dla miłujących demokrację irlandzką, wydadzą się szokiem, ale to co na temat Traktatu Irlandzkiego sądzą Irlandczycy głęboko mam w poważaniu. Tak jak w poważaniu mam fakt, że bez zgody Irlandczyków Trakt nie może wejść w życie, a Vaclav Klaus popierając Putina w Gruzji niechybnie musi być „rosyjskim agentem wpływu”. W Polsce obowiązuje bowiem polska konstytucja i polskiej konstytucji trzeba przestrzegać, a jeżeli polski prezydent uważa inaczej, to być może warto by było ów „prezydencki pogląd” sprawdzić przed Trybunałem Stanu.       

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (71)

Inne tematy w dziale Polityka