Gdyby zapytać Polaków jak brzmi polski hymn, to – obawiam się – większość powiedziałaby: Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy.
A hymn polski mówi: Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy.
Jedno małe słowo, a jaka różnica.
Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem wyjątkowo upierdliwy w kwestii znaczenia słów. Nie wzięło się to z mojego paskudnego charakteru, ale z wiedzy i rozumienia, że język jest JEDYNYM sposobem komunikowania się ludzi.
Można wprawdzie bez słów, jedynie za pomocą „języka” feromonów i „mowy” ciała, zaciągnąć jakąś naiwną do łóżka, ale czym zapełnić wtedy „post-coital tristesse”?
Komunikacja z ludźmi znajdującymi się choć odrobinę dalej opiera się wyłącznie na języku.
Jaką różnicę – zatem, czyni to małe słowo „póki”, zamiast słowa „kiedy”?
Moim zdaniem ogromną.
„Póki” żyjemy - żyje i Polska, a co kiedy pomrzemy? Czy Polska zginie? Innymi słowy, czy znaczy to: póki nas, póty Polski?
To bardzo pesymistyczny obraz. Może człowieka wpędzić w depresję.
Zupełnie inaczej zapisał to jednak autor „Mazurka Dąbrowskiego”. „Kiedy” my żyjemy, to wspaniały, optymistyczny hymn, który mówi, że gdziekolwiek (oni śpiewali to we Włoszech) i ktokolwiek to śpiewa, to Polska żyje i będzie żyła, kiedy choć jedna osoba zadeklaruje, że Polska jeszcze nie zginęła.
A Polaków NIGDY nie zabraknie.
UZUPEŁNIENIE 00:26
To nie jest tak, że póki choć jeden Polak żyje, to Polska nie zginie. A gdyby tym Polakiem okazał się Tusk, to co – nie zginie?
To musi być ktoś, kto ŚPIEWA – jeszcze Polska nie zginęła. I to śpiewa głośno, i publicznie.
Na tym właśnie polega chytry plan „odpolaczenia” młodych ludzi, aby śpiewali hymn tylko na meczach piłkarskich.
To są ci Polacy, co to nic się nie stało, a gdyby co, to oni wypie…ją.
Inne tematy w dziale Polityka