Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska
105
BLOG

Petr Pithart - Pamięć w zabytku iluzji

Gazeta Obywatelska Gazeta Obywatelska Polityka Obserwuj notkę 0

Wystąpienia, które miało miejsce na bankiecie w Pradze poprzedzającym galowy wieczór, na któryn Kornelowi Morawieckiemu, wręczono Nagrodę Pamięci Narodu.

 

-Dziś wieczorem będzie się na scenie tego teatru mówić o tych, którzy zasługują na cześć i sławę, którzy są częścią pamięci narodowej. Teraz, jeszcze nim rozpocznie się uroczysty wieczór, chcę mówić o tych, którzy wzięli na siebie obowiązek walki z zapominaniem. Są to historycy, pisarze, publicyści, dziennikarze, a dokładniej mówiąc – niektórzy z nich. A jeszcze dokładniej: jest to raczej mniejszość. 

Ale nie są to tylko mistrzowie słowa, jest to cały szereg innych osób, obywateli, którzy według swoich sił i umiejętności starają się ożywiać pamięć.

Mówiąc o pamięci narodowej dobrze wiemy, że podobnie jak pamięć narodu istnieje też coś co można by nazwać „narodowym zapominaniem“. Oba pojęcia są z narodem związane, a co więcej – dopiero w połączeniu czynią naród narodem.

Nie istnieje żadna ogólna, obiektywna i uniwersalna definicja narodu, nie istnieją jednoznaczne kryteria określające naród. Grupa społeczna staje się narodem dzięki wspólnemu przekonaniu, dzięki świadomości tego że „stanowią naród“. Mamy tu do czynienia z subiektywnym czynnikiem, odczuciem „my“. Wszystkie pozostałe charakterystyki narodu są sporne, w niektórych przypadkach mają zastosowanie, w innych nie.

Na świadomość, że jesteśmy narodem składają się dwie umowy społeczne. Pierwsza z nich dotyczy tego co będzie dana społeczność wspólnie wspominać. Druga umowa będzie dotyczyć tego o czym dany naród chce zapomnieć. Proces zapominania to nie tylko naturalne „blednięcie“ konkretnych wydarzeń w naszej pamięci, choć oczywiście to też ma miejsce. Często pojawia się chęć „nie wspominania“. A czasem mamy do czynienia z organizowanym zapominaniem.

Obie umowy są dla narodu ważne. Trudno powiedzieć, który z trzech sposobów zapominania jest bardziej szkodliwy dla duchowego i politycznego zdrowia narodu. Przekonanie, że im więcej pamięci i im mniej zapominania tym lepszy naród, jest zapewne prawdziwe, ale naród z pełną pamięcią to piękny i nierealny sen. Na naród składają się nie tylko pomniki zwycięzców na koniach, ale i zapomniane masowe groby. Na wzgórzu Žižkov mamy największy „jeździecki“ pomnik na świecie, na Letné mieliśmy największy pomnik generalissima (Stalina) na świecie, ale mamy też masowe groby, o których nie chcemy myśleć, choćby ten w Postoloprtech. Masowe groby mamy też w Pradze. W jednym z nich, w tych dniach, poszukujemy szczątków umęczonego księdza Josefa Toufara.

Dwie umowy. Pierwsza jest publicznie znana, wszyscy o niej tak czy siak wiedzą. Druga jest, jakby powiedzieli prawnicy, „konkludentna” („udowadniająca konkretną decyzje”), zawarta „po cichu“. Cicha umowa. I dlatego też jest tak ciężko się z nią walczy. Ale „rozbije się” o nią każdy, kto nie będzie przestrzegał jej zasad. Niejednokrotnie będzie to bardzo bolesne. Należy jednak podkreślić, że obie umowy mają charakter komplementarny: jedna bezpośrednio uzupełnia drugą.  

„Konkludentny” znaczy  tym przypadku bez słów. Co nie znaczy, że bez obrazów, symboli. Na przykład budowa Teatru Narodowego, tak bardzo Czechom bliska, „Złota Kapliczka” nad Węłtawą, którą – jak mówi napis nad kurtyną: postawił Naród sobie, jest cała od holu aż po strzechę ozdobiona obrazami historii, które się nie stały, ale na które się czeski naród „umówił“,że miały miejsce. Tym samym ten święty przybytek narodu jest ucieleśnieniem definicji narodu jako umowy o tym co będziemy wspominać. W naukowych publikacjach historycznych a nawet w podręcznikach, historie te, które nigdy nie miały miejsca, już dawno  zostały skorygowane. W obrazach, rzeźbach zostaje pochlebne kłamstwo, zakłamana pamięć. Wymyślone konkretne historie, w których były osadzone kłamstwa, są już rozmazane, ale to co pozostaje to na przykład błędne przekonanie o tym, że właśnie my Czesi, jesteśmy w Europie Centralnej, w odróżnieniu od barbarzyńskich Niemców, od dawna nosicielami pokoju, prawa i sprawiedliwości, a może i nawet jakiejś słowiańskiej prademokracji.

Kiedy 21 grudnia 1918 roku T. G. Masaryk powrócił do samodzielnego państwa na białym koniu jako zwycięzca nad Habsburgiem, natychmiast zaczęła obowiązywać umowa, że wcale nie miało miejsca cało narodowe szemranie przeciwko niemu w czasach walki o prawdziwość sfałszowanych rękopisów, czyli o prawdziwość tych obrazów, które dziś widzimy wokół siebie. Wystrój Teatru Narodowego i Masaryk, jako „od zawsze“ ukochany ojciec narodu, tworzą jedną spójną całość. Nie ma ona nic wspólnego z prawdą, ale ma dużo wspólnego z narodem. 

Tak, spójny. Nie żyjmy w iluzji: obie umowy naród spajają. Niestety obie są narodowi potrzebne. Dlatego ci, którzy nie dają za wygraną i owe uzgodnione umowy wciąż uzupełniają, poprawiają i weryfikują, są nagle postrzegani jako rewolucjoniści, szkodnicy narodu. Właśnie takim „wrogiem“ / „szkodnikiem“ był pod koniec XIX wieku Masaryk. Ulubiony czeski poeta narodowy o nim śpiewał: „Nie urodziła Was czeska matka / raczej potwór, złem ziejący smok/ który nad głową nam skrzydłami klaszcze / i ciągle chce ofiarę czeskiej krwi..“.

Tak było zawsze, tak jest i dziś, i tak będzie do czasu, do kiedy ludzie będą mieli potrzebę bycia częścią większej społeczności, większej niż grupa sąsiadów, członkowie klubu piłki nożnej, członkowie partii, fani gwiazdy pop. Nie możemy wykorzenić potrzeby przynależności, jest ona jedną z podstawowych ludzkich potrzeb. W czasie globalizacji będzie potrzeba, chęć, żeby posilać narodową świadomość. Być może świadomość państwową, może narodową a może regionalną. A może każdą z nich. Tożsamość w zglobalizowanym, połączonym świecie zyskuje na wartości. Jest wciąż rzadkością, ale ludzie się bez niej nie obejdą. Nie jest to koniec państwowych prawd i kłamstw, narodowych mitów. Wręcz przeciwnie, czeka nas ich rozkwit.

Walka z zapominaniem, jako naturalnym procesem, jako świadomym zamazywaniem znaków, odcisków czasu, jest niekończącą się pracą z redefinicją pojęcia narodu. Z redefinicją obu umów, które naród tworzą i które go spajają. Ta praca nigdy nie będzie pracą powszechnie uznawaną. Z pewnością się dzięki niej nie wygrywa wyborów, raczej się je „niezawodnie“ przegrywa. Dwa lata temu dokładnie tego doświadczyliśmy podczas wyborów prezydenckich: była to sytuacja modelowa, jasna, wręcz podręcznikowa.

Zdarza się, że na pomoc pamięci sięgamy po prawo. Myślę jednak, że próby walczenia o historyczną prawdę nie powinny mieć miejsca z wykorzystaniem państwa jako instytucji ustawodawczej. Prawo, w tym przypadku, ma decydujące wyroki, deklaracje, szczegółowo określa co jest prawdą a co kłamstwem, kto ma być czczony, a kto ewentualnie potępiony. Takie prawa dewaluują prawo samo w sobie – nie można sankcjonować ich nie przestrzegania, tym samym są w zasadzie nadużywaniem prawa. Francuscy historycy przed kilkoma laty zbiorowo przeciwstawili się temu by ustawodawcy mogli w ich kraju rozstrzygać o historii.

Rozważania o roli państwa przypominają również sofistykowane metody, którymi państwo pamięci pomaga. Właśnie państwo francuskie świadomie wypracowało techniki i procedury, które dziś określamy jako świadome upamiętnianie (commemoration), organizowane wspominanie. Francuzi umieją sławić swoją wielką historię. Ale ci sami Francuzi, wraz ze swoimi sofistikowanymi technikami upamiętniania, z kulturą upamiętniania, umieją również zapominać. Nie myślę jedynie o notorycznym wymazywaniem z pamięci czasów reżimu Vichy, o kolaboracji wielu Francuzów. Dopiero po 1998 roku została powołana komisja, która miała wyjaśnić tzw. masakrę nad Sekwaną, z października 1961 roku, kiedy to zostali spacyfikowani demonstranci popierający niezależność Algierii, łącznie z ofiarami śmiertelnymi, ciała dziesiątek Północnoafrykanów, jak się wówczas nazywało mieszkańców Algierii, zostały wrzucone do Sekwany. Martwych i zranionych, w łącznej liczbie prawie 200 ofiar, poniosła później czarna Sekwana nocnym Paryżem z miasta na pola i łąki, precz z pamięci. Media o tym wówczas milczały. Milczały i potem. Była to narodowa zmowa milczenia: szybko zapomnieć, „w zasadzie nie miało to miejsca”. Dopiero współczesny francuski prezydent podjął się publicznej krytyki owej krwawej represji. Ogólnie rzecz biorąc można stwierdzić, że okrutności wojny w Algierii są do dziś we Francji tabu. Chcę przez to również powiedzieć, że organizowanie zapomina się nie tylko w naszej części świata, naznaczonej nazizmem, komunizmem, ale i w świecie, o którym się zawsze mówi jak o świecie wolnym, demokratycznym.

Państwo jest zawsze problematycznym pomocnikiem w próbach ożywienia pamięci narodowej. Podobniej jak, moim zdaniem, nie pomaga moralizowanie. Moralne potępianie zapominających jest kontra produktywne. Oczywiście, że konieczne jest, żeby potępiać bezpośrednio i rzetelnie zło i kłamstwa, ale moralizowanie nad laikami jest kontra produktywne. Podobnie jak byłoby kontra produktywne, jeżeli psychoanalityk w ramach terapii moralizowałby po odkryciu, że jego pacjent chce wymazać z pamięci pewne nieprzyjemne fakty swojego życia.  

Do tego wszystkiego, co wiemy o pamięci i zapominaniu od dawna, dziś jesteśmy świadkami bezpośredniej pandemii konspiracyjnych konstrukcji przeszłości. Szerzą się lawinowo dlatego, że jest na nie coraz większy popyt. Świat jest wciąż coraz trudniejszy do zrozumienia, coraz bardziej chaotyczny, w swoim realnym bądź rzekomym połączeniu wszystkiego ze wszystkim. Te teorie mają jeden podstawowy sens: demotywują ludzi, żeby się w jakikolwiek sposób angażowali w życie publiczne. Dlatego, że nie ma to sensu, jest to marność nad marnościami i wszystko przecież zawsze było, jest i będzie – inne, dogadane gdzieś za kulisami, przez kogoś, kogo nigdy nie poznamy. Takie tłumaczenie daje ludziom rozgrzeszenie: „to dobrze, że się do niczego nie pletliście”. Ludzie się dzięki temu dziś stają coraz bardziej zależnymi konsumentami fabulacji nie tylko płaconych kłamców, którzy reprezentują interesy państwowe, ale i zdolnych rzemieślników pióra, którzy z tego po prostu mają radość, i dobrze na tym zarabiają. Ile ukazało się książek o tym jak to nowojorskie bliźniaki zburzyli sami Amerykanie, ich tajne służby! „Także ty, czytelniku i widzu, zostań lepiej z czystym sumieniem w domu i nie marnuj czasu na naiwne zaangażowanie”. Podatność ludzkiej świadomości, ludzkiej pamięci na konspiracyjne teorie, jest trochę podobna do podatności ciała ludzkiego, które straciło odporność, a możne nawet chęć do uczciwego życia.

Dzisiejszy wieczór swoim zasięgiem obejmuje nie tylko czeską rzeczywistość. Przypomina się tym samym, u nas jeszcze wciąż mało wykorzystywana możliwość tego jak walczyć z zapominaniem. Jak docierać do prawdy o nas, o naszej przeszłości, poprzez historie tych drugich, niekoniecznie „naszych“. To czego nie widzimy, nie chcemy widzieć, mimo, że nas to bezpośrednio dotyczy, naszych przodków czasem zrozumiemy raczej wtedy, kiedy mamy do czynienia z historiami, które nas „jakoby“ nie dotyczą.

Na przykład Polacy dzisiaj dowiadują się coraz więcej o sobie także poprzez zaskakująco silną falę zainteresowania nami, niedocenianymi, pogardzanymi Pepikami, Czechami. Jeden, dwóch dociekliwych reporterów zapoczątkowało nieoczekiwaną zmianę polskiego heterostereotypu Czecha, zmianę ustalonego sposobu widzenia nas, Czechów, przez Polaków, ale dzięki nim nastąpiła również zmiana ustalonego polskiego stereotypu. 

Czasem, a powiedziałbym, że nawet często, nasz obraz w oczach innych jest lepszy niż w naszych własnych. Belki we własnych oczach przecież nie widzimy. Ale za to widzimy się niespodziewanie ostro w zwierciadłach, które nam nastawiają swoimi spojrzeniami „ci drudzy”. Myślę, że tutaj mamy my wszyscy, którym zależy na tym, żebyśmy się widzieli w sposób realistyczny, żeby potem można było  w oparciu o to rozumnie i sprawiedliwie rozmawiać i decydować, duże pole do popisu. Brakuje mi jednak, jeżeli będę konkretny, „naszych” – Czechów, którzy by nas „wciągali“ do polskich problemów, do polskich dylematów, do sporów o pamięć i zapominanie. Dziś potrzeba ożywionych i trudnych sporów o zrozumienie i ocenę Powstania Warszawskiego.

Mam nadzieję, że dzisiejsze spotkanie przyniesie w tym kontekście nowe inspiracje dla tych, którzy walczą z zapominaniem, każdy w swym kraju.

Chcę dziś przypomnieć, jak trudne zadanie mają ci „robotnicy“ pamięci, i że właściwie nigdy nie mogą się doczekać definitywnego zwycięstwa.

Jest to syzyfowa praca. Przeszłość nam ucieka jak krajobraz, na który spoglądamy z platformy ostatniego wagonu pociągu. Jest coraz dalej i dalej, nie możemy jej dotknąć. Zasze nad nami zwycięży, w rozumieniu tego, że wciąż się od nas oddala. Syzyf jest bohaterem, cichym bohaterem. Nie ustaje w swojej pracy, aczkolwiek nie ma i nie miał żadnej pewności, że swój kamień dopcha na szczyt. W zasadzie wie, że nie może zwyciężyć. Na dole, pod zboczem góry, właściwie ze wszystkich stron tej góry na którą pcha swój głaz pamięci, otwierają się jamy. Jamy świadectw, jamy zapomnienia. Syzyf jest często zmęczony, omdlewa, ale nie przestaje i nie przeklina tych „bez pamięci“. Nie patrzy na tych w dole lekceważąco. Często nie wie co robią. Nie narzeka. Wie co musi robić. Dlatego jest bohaterem: nie dlatego, żeby na koniec dopchać swój kamień, ale dlatego, że nie ustaje. Tym dzisiejszym Syzyfom w naszej historii i naszej współczesności, którzy nigdy nie zdobędą uznania większości, chciałem tymi słowy wyrazić wyrazy uznania i podziękować im. 

Petr Pithart

Dwutygodnik „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” wydaje Solidarność Walcząca. Nasza redakcja mieści się we Wrocławiu, natomiast gazeta dostępna jest na terenie całego kraju. „Prawda jest ciekawa Gazeta Obywatelska” porusza tematykę społeczno-polityczną, kładąc szczególny nacisk na promocje idei solidaryzmu społecznego i uczciwości w przestrzeni publicznej. Zależy nam również na aktywności naszych czytelników, tak aby stać się miejscem działalności obywatelskiej ludzi, którzy nie odnajdują dla siebie przestrzeni w głównym nurcie, zarówno medialnym, jak i politycznym. Jesteśmy dwutygodnikiem, który nie tylko krytykuje i wytyka błędy władzy, instytucjom państwowym i osobom zaangażowanym w życie publiczne w naszym kraju, ale również przedstawia własne propozycje usprawnienia funkcjonowania państwa i obywateli w jego ramach. Nasz adres - gazetaobywatelska.info

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka